loverosa napisał(a):Dubovica i Lucisce to moje marzenie,by je ujrzeć na własne oczy.
To życzę spełnienia marzeń w te wakacje
Praktycznie zbliżam się do końca relacji, główne atrakcje już za nami, chociaż na koniec została wisienka
Tym razem jednak jeszcze parę miejsc zobaczonych przelotnie i kilka zdjęć zawieruszonych.
Jadąc z ID do SN zjechałem z głównej drogi do dwóch zatok, były to Bojanić.
Ta zatoka to raczej przystań i miejsce gdzie można zwodować łódź, ale na upartego popływać też można.
I Jagodna.
Tutaj też dotarłem do nabrzeża, chociaż przy tej zatoce jest kemping i mała plaża, pod klifem. Poszwendałem się troszkę po gruzowisku utworzonym ze skał odpadłych od klifu i znalazłem roztrzaskaną łódkę z ostatniego zdjęcia, lubię takie klimaty.
Kolejne miejsce to twierdza Napoleona, wybraliśmy się w pochmurny dzień i szybko nas deszcz przegonił, ale zdążyłem obejść na około budynek, który się tam znajduje. Widok jest świetny na Hvar i Wyspy Piekielne, był plan wybrać się na zachód słońca z tego miejsca, ale pogoda się do końca pobytu nie poprawiła, także to również następnym razem. Ze wzgórza zjechaliśmy do zatoki Pokonji Dol, gdzie w plażowym barze zjedliśmy naleśniki zapijając je kawą. Pogoda spaskudziła się jeszcze bardziej, także nawet aparatu nie wyjmowałem, bo lało jak w lesie równikowym.
Dwa razy wybraliśmy się do zatoki Soline, koło Vrbowski. Raz przy pochmurnej pogodzie, drugi przy dość słonecznej, także udało się zamoczyć w tym miejscu. Za pierwszym razem obszedłem półwysep Glavica, ze ścieżki widoki na wyspę Zecevo i Brać, a drugim razem nigdzie się nie ruszałem
Leżąc na plaży w tej zatoczce miałem wrażenie, że jestem w Bieszczadach, morze przypominało bardziej jezioro, na plaży gruby piasek i w okół zielone wzgórza nad ... Soliną. Plaża jest z infrastrukturą i dają całkiem smaczną pizzę.
Na tejże plaży podsłuchaliśmy rodaków, jak chwalili konobę Kokot (Kogut) w wiosce Dol. Obiła mi się o oczy reklama tego przybytku stojąca przy głównej drodze, także wiedziałem mniej więcej gdzie jechać. Wybraliśmy się tam więc na kolację, gdyż jest ona czynna od 18-24. Samochód najlepiej zostawić w centrum wioski, obok kapliczki i boiska szkolnego, jest tabliczka, że to parking tej konoby. Sama konoba jest w prywatnym domu, przy którym mieszczą się może trzy samochody, stąd parking w centrum i prowadzona jest przez rodzinkę, która normalnie pracuje, stąd godziny otwarcia. W konobie panuje swojski/domowy klimat, menu jest w sumie spore i w większości przyrządzane z tego co rośnie na polu obok i stoi w przydomowej stajni. Na dzień dobry w ramach poczęstunku dostaliśmy domowe specjały.
A potem było danie główne, którego nie mogłem przejeść, a było to grillowany stek z połowy krowy z grillowanymi plastrami cukinii, bakłażana i papryki. Na deser nieodpłatnie ciasto flan. Wejście do konoby wygląda tak.
Po biesiadzie załapaliśmy się jeszcze na zachód słońca.
A potem jeszcze podjechaliśmy pod kościół, by troszkę pospacerować w okół.
Na następny dzień znów pochmurna Jelsa.
I pochmurna Vrboska.
Jak tu być w Chorwacji i nie zrobić rybakowi fotki.
I na koniec pamiątka ze Starego Gragu.