Grebišće czy Holiday, a może Mina?
Okazało się, że żaden z nich.
Początkowo w planie była właśnie Jelsa z okolicami z ewentualnym desantem po kilku dniach na południową stronę wyspy.
Przyznam, że kamping Grebišće odpuściliśmy bez zaglądania w szczegóły. W Holiday nie było miejsc blisko parkingu, a pozostawienie samochodu kilka półek nad namiotami stanowiłoby spore utrudnienie.
Troszkę nie podobało nam się także pod kątem pobytu dzieciaków. Przejście przez lokalną, ale jednak drogę i niedogodne zejście do plaży. Fale rozbijające się o kamieniste wybrzeże.
Przyznam, że niekorzystny wpływ miał także silny wiatr wiejący od lądu, który mocno targał rozstawionymi namiotami.
Kamping Mina z kolei oferował miejsca w pełnym słońcu... plaża także nas nie zachwyciła. "Co tu robić z młodszymi dzieciakami?" zadaliśmy sobie równocześnie pytanie... choć chyba trochę na wyrost, gdyż dzieciaki widać było na kampingu...
W zasadzie chyba mogłoby być, ale podskórnie czuliśmy wszyscy, że to nie jest To.
Zaproponowałem przejazd do miejscowości Jagodna i zaproponowany przez Agnieszkę (Maslinkę) kamping "Lili".
Wyjechaliśmy z Jelsy i skręciliśmy na Pitve. Żałuję, że nie miałem aparatu pod ręką. Tuż na wjeździe do wioski korek. Na wąskim odcinku drogi, gdzie nie sposób się wyminąć lub czegoś ominąć leżał do góry kołami samochód! Co się zdarzyło - trudno uznać, ale widok był osobliwy.
Starsza Chorwatka wymachując rękoma pokazała nam, gdzie objechać feralny odcinek. Przez Svirce i Vrisnik. Kolejny raz żałuję, że nie miałem aparatu i że nie wróciliśmy do tych miejscowości później. Szczególnie Vrisnik jest godzien uwagi.
Tunel Pitve przekraczamy sprawnie i szybko. Największe wrażenie robi zapach starej piwnicy
. Na wyjeździe mało nie wyprostowałem zakrętu, trzeba troszkę czasu nim oczy wrócą do normalnej dyspozycji.
Nagle w głowie otwiera mi się jakaś stara szufladka, a w niej strzępki informacji na temat miejscowości Zavala i jakieś obrazki i posty sprzed ładnych kilku lat na temat istniejącego tam małego kampingu. Jednogłośnie postanawiamy to sprawdzić. Skręcam więc ostro w lewo zamiast jechać prosto. Do dziś nie wiem, czy znajomi nie byli całkowicie zdezorientowani jadąc za nami
(Dzięki wielkie dla nich za wyrozumiałość i cierpliwość !).
W pewnym momencie pojawia się niepozorna tabliczka z napisem "Kamp" i zjazd z zakrętem, który tylko raz udało mi się wybrać samochodem na jeden raz. Kilka zakrętów i ufff jest...
Kamp "Petarčica" - od razu wpadłem w zachwyt
c.d.n. i nastąpi ze zdjęciami, bez takiej jak powyżej pisaniny.