Więc Vrboska.
Przejechaliśmy z Jelsy do Vrboski wąską dróżką wzdłuż wybrzeża.
W samym praktycznie "centrum" wjazd zatamował nam zakaz wjazdu. Wyjechaliśmy więc poza miasto, by szerokim łukiem je okrążyć i wjechać ciut dalej przy wysepce z palmą. Zaparkowałem w pełnym słońcu. Odlot.
Powtórka dla Fatamorgany.
Miasteczko jest urocze. Oczywiście dzieje się tak za sprawą kanału i kamiennych mostków.
Pozwiedzamy i połazimy. Najpierw jednak obiecane lody. Dziadkowie dali na ten cel spore kieszonkowe, trzeba więc zamieścić zdjęcie, by rodzice nie zostali o defraudację posądzeni .
"- Tato! Tego jeszcze nie jedliśmy....
- Tak, ale musimy jeszcze za coś do domu wrócić"
Czy wie już ktoś, co znajdowało się w tym budynku. Komin sugeruje piekarnię.
Przechadzamy się do końca rivy...
... i w następnym odcinku skręcimy do jednej z wąskich uliczek.