06.07.2012 piątek
Vrboskę zwiedziliśmy szybciutko, bo mojemu Mężczyźnie nie bardzo się podobało. Mi się natomiast bardzo podobało.
Wstajemy rano o 07.00, szybkie pakowanie, śniadanko, kanapki na drogę i jedziemy na prom do Splitu. 2 godziny rejsu szybko nam mijają. Dzieci są pod wrażeniem promu, 3 poziomy parkingowe, wielka sala klimatyzowana, górny pokład, ruchome schody, po prostu super.
Dopływamy i zaczynamy miło dla każdego, czyli lody. Muszę przyznać, że to były największe i najpyszniejsze lody jakie do tej jadłam w CRO.
Zwiedzamy stare miasto, bardzo nam się podoba. Cykamy fotki.
No i jazda dalej, przed nami jeszcze 2,5 godziny drogi. Ja kończę czytać już 3 książkę, a dzieci grzecznie śpią.
I tutaj kończy się historia dla miłośników Hvaru, a zaczyna dla miłośników .....
Dojeżdżamy do mostu i dalej podążamy - gdzie - do
NOVALII na Pagu. Po drodze odwiedzamy Kolan i nasz ulubiony Sklep z Kozlarem i Prsutem.
Niedługo potem dojeżdżamy na Camp Strasko. Wybieramy sobie wolną parcelę blisko łazienki.
Rozbijamy namiot, znów trzeba wyjąć wszystkie klamoty, ale w miarę szybko się rozlokowujemy.
Dzieci w tym czasie spędzają czas w minii zoo w towarzystwie licznych zwierząt.
Teraz ukochany mój punkt programu, czyli wyjazd na kolację do Zubovici do Konoby Marina. To taka miejscowa knajpa, ale z pysznym, niedrogim jedzeniem. Szczególnie polecam prażone lingje, moje dzieci się nimi zajadały, nawet mi smakowały. Małż pochłania spaghetti z owocami morza, a ja spaghetti Carbonara. Jest uroczo i pysznie.
Po 22 wracamy na Camp. Mamy tu wszystko czego nam potrzeba, nawet Internet przy namiocie, nie musimy nigdzie chodzić. Dzieci umyte szybciutko zasnęły a ja razem z małżonkiem popijawy zimne piwko. Nie ma na szczęście żadnych komarów, więc spokojnie możemy pójść spać. Ciekawe czy tutaj też będzie tak gorąco w nocy ....