Witam
Małe,ale niezbyt miłe wspomnienie z tegorocznego pobytu na na Hvarze.Otóż przebywałem w Sucuraju( za pośrednictwem agencji),kwatera super,gospodarze przemili.Ponieważ przed wyjazdem z Polski naoglądałem się zdjęć po przyjeżdzie na miejsce poprosiłem gospodarza aby pokazał mi okoliczne plaże,zgodził się i na drugi dzień wspólnie objechaliśmy moim samochodem okolicę.Ponieważ z uwagi na swój wiek,chorobę serca i cukrzycę nie mogę być w pełni słońca wybrałem
plażę Prapratna,gdzie było dużo cienia.Dodatkowym argumentem na to było to,że byłem z psem i nie chciałem aby komuś przeszkadzał.Na plażę
dojeżdżałem samochodem,z tym,że auto zostawiałem w leśnej zatoczce przy głównej drodze i pożniej schodziłem kilka minut nad morze.Wszystko pięknie ale w sobotę 25 czerwca od rana był bardzo silny wiatr,o pobycie na plaży nie było mowy,wicher chciał urwać głowę.Zrobiłem jedynie kilka zdjęć,nakręciłem mały filmik i po 10 minutach wróciłem do Sucuraju.
Tam robiłem zakupy w sklepie,jadłem obiad w restauraci.Na swoje szczęście wszędzie płaciłemkartą.Ok.godz.18 siedziałem na tarasie gdy przyszedł gospodarz i pokazuje w oddali pożar,faktycznie paliło się w rejonie ,w którym rano byłem,nie przejmowałem się tym jednak.Przyleciały samoloty i helikopter gaśniczy,przypłynął specjalny prom z Omisza ze strażą pożarną ,pożąr w końcu ugaszono,chociaż tliło się jeszcze długo.Na drugi dzień w miejsce to nie można było dojechać,straż dogaszała,poszedłem więc na plażę Bilina.Po powrocie do domu gospodyni oświadcza,że była u niej policja,pytała się o mnie i polecili mi zgłosić się na komisariacie w mieiscie Hvar a więc prawie 80 km dalej w dodatku okropną drogą przez całą wyspę.Ja papierosów nie pale ,nie mam żadnych pryrządów do rozpalania ognia,nie poczuwam się d
o jakiejkolwiek winy.Syn gospodarzy telefonuje na policję do Hvaru jednak oni są nieugięci.W poniedziałek rano przyjeżdża do domu policjant,jest bardzo grzeczny ale zabiera nam paszporty polecająć nazajutrz zgłosić się w Komisariacie.Pomimo tego iż biegle porozumiewamy się po niemiecku nic nic nie pomaga.Uzyskuję z agencji nr tel.do konsula ale ten oświadcza,że nic nie może zrobić,akurat jest w samochodzie,poóżniej możę napisać pismo(a więc same wykretne bzdury)
Jedziemy więc do miasta Hvar(skądinąd dobrze mi znanego).Na komisariacie bardzo miłe przyjęcie,ściągnięto pracującą w pobliskim hotelu polkę z Poznania(przemiła dziewczyna,zapomiałem imienia i nazwiska) jako tłumaczkę.Od razu policjant oświadczył,że rozmowa ta nie
ma charakteru formalnego przesłuchania a jedynie chodzi mu o uzyskanie informacji na temat pożaru,co nie przeszkadzało mu,że chwilami straszył mnie przewiezieniem helikopterem do Splitu na badania
wariografem,odstąpił dopiero gdy powiedziałem mu,że mam 4 stenty w sercu.Póżniej był miły i rozstaliśmy się w zgodzie.Okazało się,że przyczyną wszystkiego było znalezienie na plaży puszki po piwie Zywiec
ja piwa na plaży nie piłem.Przydały się wówcas wydruki z bankomatu i kas
fiskalnych.Abstrahując-w Polsce jestem emerytowanym policjantem ale takie postępowanie by nie przeszło bez awantury(a gdzie koszty przejazdu
,stracony dzień urlopu).Było,minęło.Pozdrawiam wszystkich