Zrobiliśmy połowę z zaplanowanych zakupów, wszystko po woli traciło sens
Z duszą na ramieniu schodziliśmy na parking. Zakupy do bagażnika ,- i oto chwila prawdy...
Zapaliła -uff ..
Pewnie chciała tylko o sobie przypomnieć.
Do końca wyjazdu sprawowała się dobrze. W drodze powrotnej do domu, w zasadzie nic szczególnego się nie działo, po za tym że postanowiliśmy zwiedzić Budapeszt i zjeść jakieś dobre "Madziarskie" żarełko.
Ale navi poprowadziła nas tak że prawie półtorej godziny postaliśmy w korkach
i odechciało nam się wychodzić z samochodu.
Wyjechaliśmy z Budapesztu i około 25 km dalej zatrzymaliśmy się przy Mc' Donalds, ale z przekory poszliśmy do Burger Kinga
. Po posiłku żona z córką poszły do pobliskiego marketu na jakieś badziewie, żeby do końca wydać zakupione "Madziary". Przyszły i opowiadają:
Chciałyśmy kupić kolczyki i pytamy Panią po angielsku" czy te kolczyki są ze srebra"? a ona na to "igen"
ale proszę Pani proszę nam odpowiedzieć bo córka nie może nosić stali, a Ona swoje "igen"
. No cóż kupiłyśmy ale na dobrą sprawę nie wiemy czy to nie stal.
Po powrocie dopiero dowiedzieliśmy się ze to oznaczało "tak".
W Bratysławie małżowina chciała koniecznie zatrzymać się w Billi, żeby uzupełnić zapas czekolady "Studentskiej", oczywiście jak to Ona trafiła na niesamowitą promocję 0,50 euro za sztukę- więc kupiła 20
Ja czekając na parkingu skontrolowałem stan paliwa- spoko, starczy do granicy Polskiej- więc jedziemy.
Aldonka cierpiała na taką przypadłość ze nie powinno się schodzić z poziomem paliwa niżej niż 1/4 bo mogło ją spotkać coś co w żargonie użytkowników tych aut określa się jako " nagła śmierć w szczerym polu" chodzi o to że zapowietrza się pompa paliwa i samochód staje. (miałem tak już 2 razy)
dotyka to modeli z napędem Quattro.
I tak sobie jedziemy a paliwka coraz mniej. Pamiętałem że tuż za granicą z Polską jest stacja i się zatankujemy.
Lecz im bliżej granicy byliśmy, tym bardziej wskazówka opadała po za przyjęty prze ze mnie pułap.
W końcu zapadła decyzja, :nie ma rady -tankujemy. Lecz jak na złość, nie widać żadnej stacji
Wskazówka osiągnęła czerwone pole
jest niebezpiecznie, a my jeszcze w "patykach".
Zaczęła się jazda ekonomiczna, czyli: jak najmniej hamować, zmniejszyć prędkość , wyłączyć klimatyzację- może dojedziemy.
Wskazówka prawie leży!!! Wjeżdżamy do miasta i już z daleka widzę stacje benzynową, gęba mi się śmieje od ucha do ucha, ale co to? Stacja jest po drugiej stronie ulicy i hektar drogi żeby zawrócić .
Musi być następna po naszej stronie- pamiętałem że była
Nerwówka trwa, za niecały kilometr-jest!!! ...Uff. Całe napięcie zeszło.
Zatankowane niezbędne minimum żeby dojechać do Polskiej stacji, a tam już na full
Aldonka już więcej kłopotów nie sprawiła. Gdy zostało nam do domu 400 km, mówię "a teraz się psuj zołzo !!!!" - bo taka odległość holowania była zagwarantowana przez asistance.
I to już koniec mojej relacji, mam nadzieję że Was nie zanudziłem.
Pozdrawiam