Na następny dzień naszą plażę a w zasadzie jej polskojęzyczną część obiegła elektryzująca wiadomość : ktoś widział Przemysława Saletę!!!
. Podobno całe "procesje chodziły oglądać to niecodzienne "zjawisko".
- Myślę sobie "żenuła"
-człowiek przyjechał odpocząć i nie ma chwili prywatności, no ale taka jest cena sławy.
Wieczorem sąsiad obok głośno się zachowywał, a było już bardzo późno. Trochę nas to irytowało ale postanowiliśmy nic z tym nie robić, bo przypomniała się nam sytuacja z podróży poślubnej z 1997 r. z Grecji. : Siedzieliśmy w pokoju, było po 22- ani radia, ani telewizora po prostu nudy. Nie chciało nam się nigdzie wychodzić, postanowiliśmy posłuchać walkmana którego zabraliśmy ze sobą, no ale słuchawki na dwie osoby nie chciały się dzielić.
Przypomniało mi się że Babcia mi kiedyś opowiadała że za czasów pierwszych radioodbiorników też były słuchawki i radzili sobie tak że wsadzali je do porcelanowych kompotierek i działało jak głośnik.
Postanowiłem zrobić tak samo.
Zadziałało
Po kilku minutach sąsiadka z boku (starsza samotna osoba) zaczęła walić w ścianę
- Przycisz to- powiedziała żona
-Przecież to tylko słuchawki, nie jest głośno- mówię jej
- No ale może są cienkie ściany ? I tam wszystko słychać.
- Nie przesadzaj- mówię , ale przyciszyłem.
Jednak sąsiadka dalej wali w ścianę.
Żeby cię tak pokręciło...
- Przycisz jeszcze
- Daj spokój!!
Sąsiadka nie dała za wygraną, tłukła w ścianę dalej.
Wkurzyliśmy się i poszliśmy spać.
Rano obudziliśmy się w nie najlepszych humorach, bo przecież zaraz trzeba zejść na śniadanie a wtedy spotkamy się z "nią" i może dojść do awantury.
Schodzimy do restauracji z "marsowymi minami"
widzimy już jest i miło się uśmiecha
- Jak się spało - pyta?
- Nie najgorzej - odpowiadamy.
- A mi komary spać nie dawały. Nie usnęłam zanim ich wszystkich nie wybiłam- powiada