Pomysł spenetrowania Żuław był bardzo spontaniczny.
Ale tylko jeśli chodzi o termin – bo same Żuławy siedziały mi w głowie odkąd przeczytałam relacje Danusi (dangol) tutaj na forum.
Danusia skutecznie zasiała ziarnko ciekawości.
Termin na dobre zaczął kiełkować pod koniec mazurskiego rejsu a mocniej zagościł w głowie w połowie lipca 2023r.
Wtedy to – mając w perspektywie pobyt w szpitalu i zabieg operacyjny kategorycznie stwierdziłam, że muszę po tych przejściach odpocząć.
A gdzie najlepiej dojdę do siebie?
Na wodzie oczywiście.
Na wodzie ale w spokoju bo wysiłek był dla mnie przez chwilę przeciwwskazaniem.
Przejrzeliśmy kilka stron z czarterami, Kapitan wykonał kilka telefonów i mieliśmy rezerwację na końcówkę lipca i początek sierpnia.
Super.
Po szpitalu jakieś szybkie zakupy, pakowanie.
I w sobotę – 29 lipca 2023r ruszyliśmy w drogę.
Większość trasy po dwupasmówkach więc droga przebiegła bardzo sprawnie i nie męcząco.
Parę minut po dwunastej byliśmy już w Elblągu – miejscu skąd wyruszymy w ten dziwny rejs.
Nasza łódź jest gdzieś w przystani Fala.
Dziwne to miejsce.
Z takimi cudami na brzegu.
I z takim pomostem.
Bez trudu odnajdujemy naszą jednostkę.
Przejmujemy ją w dwie minuty, wpłacamy pozostałość należności, kaucję i możemy się sztauować.
Łódkę przejmujemy z połową zbiornika nieczystości.
Powinniśmy otrzymać pustą ale za naszą zgodą bierzemy z nieopróżnionym szambem.
Dostajemy pieniądze na odpompowanie i mamy to zrobić gdzieś w trasie sami dolewając jeszcze trochę.
Przerzucamy bagaże na pokład.
Nasza łódka to Calipso 23 – siedmio i pół metrowy motorowiec.
Wewnątrz miejsce dla pięciu osób, duży kambuz, toaleta, ciepła woda, prysznic.
I ogromny kokpit z namiotem.
O 14:30 jesteśmy gotowi do wypłynięcia.
Kapitan prowadzi.
Płyniemy przez przemysłową część Elbląga.
Mijamy malutką marinkę.
Na skrzyżowaniu skręcamy w lewo w Kanał Jagielloński.
Będziemy pływać po rzekach i kanałach pokonując dużą Pętlę Żuławską.
Mam co do tego rejsu swoje oczekiwania – chcę spokoju, przyrody, ciszy.
I chyba pierwsze chwile mnie nie zawodzą.
Ptaki, drzewa, pola, krzaki.
Tego mi trzeba było.
Tylko ten silnik – tak mi dziwnie że nie można go wyłączyć.
Trochę hałasuje choć nie na tyle mocno aby przeszkadzał.
Na dziobie zupełnie go nie słychać, w kokpicie ledwo co.