Re: Hola Mexico (Jucatan) Nov. 2023 - Flamingos now
HOLBOX!!!!Kolejny, 11 już nasz pełny dzień w Mexico (jest czwartek 16.11) rozpoczynamy od śniadania w nieodległym Chelem, Progreso.
Przejeżdżamy imponującym Puente de Yucalpetén łączącym właśnie miasteczko Yucalpeten, będące trochę wschodnim przedłużeniem Chelem a Progreso. Parkujemy darmowo tam w oddali zdjęcia i idziemy na deptak.
Krótki spacer umilają nam street arty
już na deptaku, tu po lewej usiądziemy
Stamtąd przyszliśmy
Kawka w oczekiwaniu na solidne śniadanie, razem 400 pesos za całość (ok 100 zł)
Po jedzonku idziemy na rozprostowanie nóg, ponieważ będzie nas teraz czekać długa droga na prom na Wyspę Holbox
to miejsce już znamy
Jakże mniej ludzi niż wtedy, gdy przyjechaliśmy tutaj w popołudnie w niedzielę
Pan już zmęczony od rana, może jet-(p)lag?
No a teraz już musimy jechać kawał drogi na wschód - i w tej części półwyspu za trzy dni zakończymy naszą przygodę z Mexico. Biorę jeszcze 3000 pesos z Santandera, bo podobno na Holbox występują problemy z płatnością kartą, a na wyspie są chyba tylko dwa bankomaty i czasami brakuje w nich gotówki (ale to pewnie w wyższym sezonie) i nie będzie chciało mi się ich szukać (mimo, że jeden blisko promu rzekomo)
Droga na początku jest bardzo, bardzo dobra, szeroka 176. Za miejscowością Tizimin (którą teraz przejeżdżam "równoleżnikowo" i udaje mi się ani razu nie pojechać pod prąd) jakoś drogi ulega znacznemu pogorszeniu
15 jest mocno podziurawiona, a dziury momentami są z gatunku jak po małym meteorycie - nie chciałbym tam jechać po zmierzchu. Tankuję za 600 pesos 26 litrów paliwa w miejscowości o dźwięcznej nazwie SUCILA.
także za Kantunilkin na północ jadąc "5" można się nadziać na krater, ale jednak jest już ich znacznie mniej.
Trochę słabo, bo co chwila są drogowskazy typu: "only 15 miles do the REAL PARADISE".... "only 7 miles....."
(będzie to, uprzedzę nieco fakty, trochę przyczynkiem do lekkiej szydery....)
Promy na wyspę Holbox odpływają w miejscowości Chiquilá.
Wjazd do miejscowości woła o pomstę do nieba. Dziury to ogromne kratery, gdzie jedzie się 2 km/h (nie to żebym chciał jechac 80km/h, ale czy tak to powinno wyglądać w drodze do RAJU?
Parkujemy na upatrzonym parkingu już prawie na końcu miasteczka - blisko promu - wszędzie podobne ceny, 100 pesos - jedna noc, 200 pesos - dwie, my jako, że PLANOWAL(IŚMY) spędzić na Holbox dwie noce - wybieram tę drugą opcję.
Już na ulicy przy rondku zaczepia mnie miła Pani - bilet w tę i nazad za 400 pesos (stówa) a nie po 220 za jeden. Kupuję.
Oszołomiony - bo okazało się, że przecież kupiłem jeden, więc obsługa nie wpuszcza nam na prom wskazując budkę z biletami na Holbox Express 50 metrów od promu. Biegnę kupić, poczekacie? Poczekamy!!
Pływa tam jeszcze 9 (czy iluś tam) Hermanos (braci), a promy odpływają na przemian co pół godziny.
Uff w KONCU NA PROMIE
PŁYNIEMY DO RAJU!!!
Najpierw prom płynie wolno, ale potem ostro przyśpiesza, w tę stronę przeprawa trwa ok 20-25 minut....
Podpływamy do rajskiej wyspy. Aha, no zobaczcie sobie jak MOŻE WYGLĄDAĆ raj na Holbox...... (bo nas spotkało coś innego niestety hihih)
http://tinyurl.com/bdeywcvtNa górnym pokładzie podniosła atmosfera oczekiwania...
"Wyokrętowujemy" się z promu i stwierdzam, że skoro mamy ok 1,5 kilometra do naszego wypasionego hotelu tutaj zarezerwowanego na 2 noce to przejdziemy się po wyspie. Nie ma tutaj samochodów - tzn. są ale tylko dostawczaki i mało, a poruszanie się na wyspie można zrealizować meleksami (drogie w wypożyczeniu ale np. na dwie rodziny już wyjdzie taniej), albo wziąć taxi - meleksa... o takiego
I TAK NALEŻAŁO ZROBIĆ......okazuje się bowiem, że dwa dni temu (nas na zachodzie ominęła ta chmura) miały tutaj miejsce bardzo intensywnie opadu deszczu, a że wyspa nie posiada kanalizacji burzowej to wszystko stoi.... i będzie sobie wysychać. Na początku przebieramy "adki" na klapki i raczej LEJEMY.
Trzeba przyznać, że na Holbox to hotele są stylowe, BUTIKOWE rzekłbym (zawsze TROCHĘ polewam z tej nazwy)
Są i takie fragmenty
Ale generalnie to kilka fragmentów było: woda / szlam do kolan, idziemy przez jakieś chaszcze - nie wiem czy w wodzie nie będzie węży czy innych wiecie....no jakichś niebezpieczeństw, a z chaszczy nie wypełźnie krokodyl...... (pytałem potem Pani w hotelu czy tutaj są - a ona mówi że CHYBA NIE)
To jednak nic....naprawdę dałbym radę te dwie noce......z tą wodą, ale to, co zobaczyłem (i POCZUŁEM raczej) później przeważyło szalę......w kolejnym odcinku pokażę hotel i resztę, teraz tylko dwie fotki (na których nie czuć smrodu glonów) - tutaj to jeszcze ich malutko było, ale w niektórych miejscach miałem odruch wymiotny
Wiem, że to NICZYJA wina, że glony przypłynęły w takiej ilości (i albo ich nie sprzątano ale nie nadążano sprzątać i gniły) i że padał deszcz i wyspa przeżyła powódź..... no ale...KAMAN... nie muszę tu się męczyć dwie noce no nie?
cdn