napisał(a) Franz » 03.11.2022 18:12
W drodze powrotnej spotykamy tego samego pana, który udzielił nam wskazówek i któremu zastawiłem garaż samochodem - tym razem pan już na nas czeka z miską pełną śliwek. Częstujemy się, ale okazuje się, że mamy wziąć wszystko.
- Ja tu mam cały sad śliwkowy - stwierdza pan.
Krygujemy się, że nie mamy do czego wziąć takiej ilości śliwek, więc zaraz dostajemy jeszcze siatkę, do której pan wsypuje zawartość miski. Przy okazji dowiadujemy się jeszcze o innych dolmenach w bliskiej okolicy, a ponadto poznajemy całą gamę określeń napotykanych charakterystycznych spichlerzy. Po kastylijsku, czyli hiszpańsku, konstrukcja nazywana jest horreo lub orrio, zaś po galisyjsku cabaso.
Wzbogaceni o nową wiedzę oraz siatkę śliwek, żegnamy się serdecznie z z miłym Galisyjczykiem, po czym odjeżdżamy, szukając od razu miejsca na śniadanie. Posileni, ruszamy w kierunku La Coruni - zawitamy do niej podczas jednego z kolejnych wyjazdów, zaś tym razem mijamy ją, kierując się na plażę. Nie byle jaką - to Plaża Katedr.