Re: Hiszpania: Barcelona
napisał(a) Franz » 09.10.2014 21:31
Dzień pierwszy (netto, odliczając dojazd)
Pierwszy hiszpański poranek zaczynamy tuż po 6:30. Niestety nie sami, tylko z licznym komitetem powitalnym. Bardzo licznym!
Już w nocy czułem, że coś po mnie łazi, coś tam strząsałem z siebie. Bea miała więcej szczęścia, albo mocniejszy sen. Podczas pakowania stwierdzamy, że w nieznanych bliżej okolicznościach dostało się do samochodu jakieś kilkaset mrówek. W miarę możliwości staramy się eksmitować towarzystwo, mimo to spora gromadka - jak się systematycznie okazuje - zabiera się z nami w drogę. W czasie jazdy Bea raz po raz tłucze wyłażące z każdego zakamarka osobniki, zaś kiedy na obrzeżach Barcelony zjeżdżamy na plażę, żeby zrobić śniadanie, ja staram się wszelkimi sposobami zachęcić, a nawet zdecydowanie pomagać w opuszczeniu naszego pojazdu co bardziej opornym pasażerom.
Mając nadzieję, że ilość pozostałych w samochodzie mrówek da się już jakoś ogarnąć, zasiadamy do śniadania, a tu serwują nam dodatkowe atrakcje. Okazuje się, że plaża być może nie jest przeznaczona dla tekstylnych, bo właśnie defiluje przed nami zupełnie nagi osobnik o czarnej skórze. Napisałbym prościej, że to Murzyn, ale już się pogubiłem, co kogo może obrazić lub dotknąć. Czarnoskóry, który ustawia się właśnie pod prysznicem, nie ma się czego powstydzić - mogę mu tylko pozazdrościć.
- Widzisz go? Niezły! - rzucam.
- Kto? Gdzie? Nie zauważyłam...
Niech będzie i tak. Po śniadaniu otrzepujemy wszystko tym razem z piachu, a nie z mrówek i ruszamy do centrum miasta.