Re: Sierra de Guadarrama: Dolina Poległych - Escorial
napisał(a) Franz » 20.09.2014 14:13
Epilog
W pociągu sadowię się po lewej stronie, by odprowadzać wzrokiem mijaną Sierrę. Szczyty toną w chmurach, ale niższe partie są widoczne - oczywiście, najbardziej przyciągają wzrok turnie cyrku La Pedriza. Potem pociąg obiera kierunek bardziej południowy i przejeżdżając przez coraz gęstsze obszary zabudowań, dowozi mnie do Madrytu. Metrem docieram na umówione spotkanie, kupując po drodze sześciopak piwa. Jestem przed czasem, więc oparty o cokół jakiegoś pomnika, śledzę tłumy, przemieszczające się w każdą stronę. Jaka odmiana po dziewięciu dniach prawie całkowitej samotności!
Punktualnie zjawia się Abantos, jakoś się rozpoznajemy i zabiera mnie metrem do siebie. Trochę zmieszany tłumaczy, że mieszka w uboższej dzielnicy. Patrzy na mnie pytająco, ale ja nie dostrzegam większej różnicy pomiędzy tym co widzę, a moim miastem. Mieszkanko ma niewielkie, ale bardzo miłe. Częstuje kolacją, ja też wyciągam swoje wiktuały - potem talerze znikają ze stołu, zostają tylko piwa i przegryzki. Rozkładamy kolejne mapy, pokazuję mu dokładnie moją trasę - przeszedłem znacznie więcej, niż mi wcześniej sugerował. Później studiujemy inne mapy, inne góry, a jako że i on przygotował zapas piwa, to wieczór przeciąga się do trzeciej nad ranem. Tematy wybiegają i poza turystykę, poruszamy aktualne sprawy naszych krajów, zahaczamy o historię. Ogarniająca nas senność zbiega się z wyczerpaniem zapasów chmielowego napoju - pora spać.
Następnego dnia, po śniadaniu, jedziemy podmiejskim pociągiem do centrum i tam się rozstajemy. Francisco - bo takie ma imię - jest spóźniony. Mówi, że jeśli go wyrzucą z roboty, to też będzie chodził po górach tyle, co i ja. Śmieje się - nieee, nie podchodzą u niego tak restrykcyjnie. Zapraszam go do Polski, może i u mnie znajdziemy jakieś ładne góry.
Ostatni uścisk dłoni. Bywaj, Francisco! Dziękuję za wszystko.
Odjeżdża metrem do swojej pracy, a ja mam jeszcze trochę czasu, więc pójdę do pobliskiego parku. Usiądę na ławce w cieniu, bo słońce zaczyna już prażyć. Popatrzę na spacerujących z rzadka ludzi, czasem przejdzie pan z pieskiem, to znów jakaś obejmująca się parka. Wyjmę mój audio-notatnik i opowiem mu zdarzenia ostatnich godzin. Będzie komplet materiałów, by w domu sklecić relację. Już się cieszę na przeglądanie zrobionych fotek, wybieranie co bardziej charakterystycznych na stronkę w Internecie. Jasne, znowu będzie problem z ograniczaniem ich ilości. Zawsze tak bywa.
Nie wiem, kiedy się wezmę za spisywanie relacji, bo w planie kolejne wyjazdy. Ale wiem, że nastąpi taki moment. I wtedy z ogromną frajdą będę znów przemierzał te góry - góry, które wybrałem czystym przypadkiem, a teraz cieszę się z tego wyboru. I odnajdę szerokie drogi i nikłe ścieżki, pionowe skalne ściany i połogie, żółte dywany, strome podejścia i płaskie miejsca pod namiot. I znów poczuję się, jakbym wędrował przez Sierra de Guadarrama.