napisał(a) Franz » 24.11.2017 19:09
Znalezienie odpowiedniego miejsca na popołudniową kawę okazuje się trudnym zadaniem - upał daje się we znaki, a zbawczego cienia nie widać. Kiedy już udaje się wyszukać wzrokiem jakieś stosowne drzewo, to nie ma do niego dojazdu. Przez chwilę zatem się kręcimy po okolicy, starając się zanadto od sanktuarium nie oddalać, aż w końcu znajdujemy boczną drogę z dwoma wysokimi drzewami, rzucającymi wystarczającej wielkości cień. Wprawdzie tuż obok widać jakieś zakłady, ale... trwa przecież sjesta. Krótko po czwartej po południu zwijamy majdan i wracamy do św. Marii.