Minęła już dziewiąta i burczy nam - zwłaszcza mnie - w brzuchu, więc wyruszamy, rozglądając się za miłym miejscem na śniadanie. Jedziemy doliną Rio Escalote i po minięciu miejscowości La Riba de Escalote, zatrzymujemy się przy ujęciu wody. Skoro minęliśmy Ribę, to na śniadanie jemy rybę, a skoro dostępna jest bieżąca woda, to Bea decyduje się umyć tutaj włosy. Posileni i odświeżeni ruszamy w dalszą drogę, przekraczając po chwili granicę między Kastyliami - Leonem i La Manchą. Za nami zostaje prowincja Soria, zaś my ponownie wjeżdżamy do prowincji, której nazwa tak bardzo przypadła mi do gustu: Guadalajara...
Obniżamy się nieco i zjeżdżając do Atienzy, już z daleka widzimy ruiny zamku.