napisał(a) Franz » 24.03.2017 00:46
Wybudowany jako pałac przez Alfonsa XI, zamieniony został w klasztorną rezydencję Marii de Padilla, kochanki Piotra I Okrutnego. A że Maria pochodziła z Andaluzji, więc zmieniła zupełnie wystrój rezydencji, by nadać jej andaluzyjski charakter z pełnym asortymentem mauretańskich łuków, bogatych azulejos, łaźnią, artesonado w kaplicy. Niestety, oprowadzanie wyłącznie z przewodnikiem oraz zakaz fotografowania skutkuje tym, że raptem jedno zdjęcie udaje mi się ukradkiem zrobić. Wcześniej musimy sporo czasu odczekać, bo nabywając bilety po 3,60 euro, dowiadujemy się, że grupa pójdzie za dwadzieścia minut. Tymczasem oczekiwanie znacznie się wydłuża, tak że nawet Hiszpanie już zaczęli okazywać zniecierpliwienie, jakby nieznane im było pojęcie "manana"...
Wreszcie nadchodzi pani i wchodzimy do wnętrza - rzeczywiście jest piękne, chociaż jednak do Alhambry mu daleko. Kusi mnie aparat w kieszeni, ale grupka jest dosyć mała, a oprócz pani przewodniczki towarzyszy nam jeszcze pan gaszący za nami światła i zamykający drzwi. Pozostanie próba zachowania wrażeń w pamięci - w moim przypadku bardzo ulotnej - bo przecież wracać zbyt często tu nie będziemy. Wsłuchuję się w dźwięki odbijane echem od ścian, może słychać jeszcze gdzieś krzyki Joanny Szalonej, która tutaj została zamknięta po śmierci męża, by po 46 latach dokonać żywota...
Jako ze samochód zostawiliśmy nieco dalej, więc mamy okazję przejść się po miasteczku w każdą stronę, wypatrując przy tym większego sklepu. Jednak zaopatrzenie marnie wygląda - kupujemy tylko ciastka - zatem po wyjeździe z Tordesillas łapiemy market na obrzeżach Valladolid, gdzie zaopatrujemy się w dwa gatunki lodów. Teraz szybko znajdujemy uroczy sosnowy lasek, gdzie rozkładamy się z barem kawowym, a następnie kierujemy się do Penafiel.