Przypomnę: to Abantos, imieniem Francisco, a więc tak samo, jak moje drugie imię. Okazuje się, że w kwestii piwa jest równie dobrze przygotowany - już chłodzi się w lodówce - a poza tym przygotował wyśmienitą wyżerkę. Jako że stęskniłem się za łazienką z prawdziwego zdarzenia, to długo w niej spędzam czas, podczas gdy Bea opowiada gospodarzowi o Polsce, posługując się albumem, którym dla niego kupiliśmy jeszcze w kraju. Potem Bea korzysta z łazienki, a kiedy wychodzi, do towarzystwa dołącza Esther - dziewczyna Abantosa - i wkrótce na stole ląduje masa smakowitości w postaci "tipica comida espanola". Szynki, sery, tortille, i desery o zupełnie obco brzmiących nazwach.
- Jamon de pata negra - oświadcza Abantos, wskazując na szynkę.
Z czarnej łapy? O co chodzi? I tutaj pobieram lekcję o rodzajach szynek łącznie z najdroższymi ze świń rasy czarnej, karmionych żołędziami.
- Nie, nie, to był żart - wyjaśnia Abantos - szynka z czarnej łapy jest horrendalnie droga.
Ale ta na stole i tak smakuje rewelacyjnie!
Czas nam upływa na relacjach, wspomnieniach, opowiastkach i nawet nie zauważamy, że minęła już północ. Nasi gospodarze się zbierają - Abantos prześpi się u Estery, a nam zostawia swoje mieszkanie do dyspozycji - klucze mamy przed odjazdem zostawić na stole i drzwi zatrzasnąć. Zatem tym razem wyjątkowo zasypiamy w normalnym łóżku, a do tego u stóp Mont Blanc, którego wielkie zdjęcie wisi na ścianie.