napisał(a) Franz » 25.10.2016 00:14
A jako, że każde z nas ruszyło w inną stronę, to obiektywem aparatu udaje się nam nawzajem złapać w sąsiednich basztach.
Nie marnując czasu, w wielkim pośpiechu staram się zobaczyć jak najwięcej, nie łamiąc sobie przy tym karku. A mimo, iż całość jest tylko ruiną, to jednak jest się gdzie nabiegać. Potężny zamek powstał w miejscu, gdzie istniało wcześniej castro celtiberyjskie. Jego budowę w X i XI wieku nadzorowali Arabowie, gdyż w owych czasach to oni byli panami tych ziem. Historyk arabski Ibn al-Atir wspomina o władcy tutejszej taify, imieniem Ibn Galbun, co nie pozostawia wątpliwości w jednoznacznej identyfikacji z Abengalbonem z "Pieśni o Cydzie" - przyjacielem słynącego z prawości El Cida.
Można by się zastanawiać jeszcze, dlaczego Molina de Aragon nie znajduje się w Aragonii, tylko w Kastylii-La Manczy. Ale przecież stąd do Aragonii już tylko rzut beretem, a granice zmieniały się nieco z biegiem czasu. W tym konkretnym przypadku istotny wpływ miał fakt, że Alfons I Aragoński, który w 1129r. zdobył ten zamek na muzułmanach, przekazał go we władanie rodowi Lara, zaś później Sancho IV Kastylijski poślubił dziedziczkę Donię Marię.
Ponad zamkiem, jak już wcześniej zdążyliśmy to stwierdzić, góruje Torre de Aragon - potężna atalaya również z czasów arabskich. Ówcześni władcy prawie całej Iberii stawiali mniejsze i większe wieże obserwacyjno-obronne na opanowanym terenie - tutejsza należy do tych bardziej okazałych. Zaś kiedy spoglądam w przeciwnym kierunku, widzę, że przez albacar w górę podąża jeszcze jakaś dwójka. Jako że czas nam się kończy, wracamy grzecznie do bramy, gdzie pani kluczniczka wpuszcza akurat tych dwoje, im oraz nam dając czas jeszcze do pełnej godziny, zastrzegając jednak, że o drugiej definitywnie zamyka wejście. Mamy zatem dodatkowy kwadrans, w którym spokojniej już uzupełniamy wizytę o pominięte do tego momentu miejsca. Z tamtej pary pani daje sobie spokój, podczas gdy pan rusza w ostry galop po murach.