Ruszamy zatem żwawo w górę, zastanawiając się czym więcej nas zaskoczy samo źródło Kruka.
Potok się zwęża, tu i ówdzie lekko rozlewając się bardziej w kałuże niż w stawy; wreszcie docieramy do ogrodzonego źródła, które niczym - ale to absolutnie niczym - nie jest zdolne nas zachwycić. Tabliczki informują o "Nacimiento del Rio Cuervo" i proszą o respektowanie ogrodzenia. To już wszystko? To ma być to cudo?... Chociaż, na widokówce pokazane były te trawertynowe kaskady, które nam się przecież podobały. Cóż, więc to o to chodziło. Resztę spaceru można sobie było darować. Tylko wtedy nie wiedzielibyśmy, co tracimy, a dokładniej, że niczego nie tracimy - zatem trzeba było zaczerpnąć tej wiedzy u samego źródła...