Tu już kończy się nasze zwiedzanie - i tak spędziliśmy w zamku znacznie więcej czasu, niż zakładaliśmy, gdyż zaskoczył nas bogactwem wystroju. Zaczyna się już też zagęszczenie - coraz więcej samochodów podjeżdża na parking, a przy naszym wozie zatrzymała się grupa rowerzystów w obcisłych strojach, która z uwagą spogląda na rejestrację, porównując to z naszymi koszulkami. No cóż, jesteśmy Korsykanami z Polski.
Zjeżdżając pod murami, rzucamy ostatnie spojrzenia na pochodzące z XV wieku zamczysko, którego budowę zlecił Don Juan Pacheco - pochodzący z Santarem w Portugalii szlachcic. Jego ród otrzymał Belmonte za zasługi dla Korony Kastylijskiej w samym końcu poprzedniego stulecia i Juan, uznając wzgórze ponad miastem za dogodne miejsce dla potężnej budowli obronnej, zatrudnił do jego wzniesienia flandryjskiego mistrza, Hanequina z Brukseli - tego samego, który kierował budową katedry w Toledo ze wspaniałym Portalem Lwów.