napisał(a) Franz » 02.04.2015 23:45
Tutaj kończy się nasze zwiedzanie Alhambry - arcydzieła architektury i sztuki islamu, prawdziwej perły, której trudno znaleźć równą jej rangą i urodą. Może Topkapi Sarayi w Stambule - tylko to przychodzi mi na myśl.
Kiedy Boabdil, ostatni władca, musiał ją poddać chrześcijanom, ponoć spoglądając za siebie z górskiej przełęczy, rozpłakał się rzewnymi łzami.
- Płacz, jak kobieta - rzekła jego matka - skoro nie potrafiłeś jej obronić, jak mężczyzna...
My nie ronimy łez rozstania, chociaż wiem, że pozostanie tęsknota do tego jedynego w swoim rodzaju miejsca. Tyle, że my - w odróżnieniu od sułtana - możemy tu jeszcze kiedyś wrócić. A na razie w sklepiku kupujemy kilka widokówek i zakładek do książek z charakterystycznymi arabeskami, po czy wracamy do samochodu. Zegarek wskazuje najwyższą porę na kawę, zatem podjeżdżamy w górę jakąś drogą, której pierwsze drogowskazy na cmentarz zastępują po chwili inne, na "Area recreativa". W sumie tu i tu można się wylegiwać. Nie docierając jednak do sygnalizowanej strefy, znajdujemy sobie prywatne miejsce na kawę. Nie daje się stąd wprawdzie dostrzec Alhambry, za to mamy widok na klasztor Sacromonte.