Co chwilę mijają nas pobożni Żydzi wystrojeni w świąteczne, białe kitle i tałesy - pasiaste chusty zakładane w czasie modlitwy na ramiona lub głowę. Jak już wcześniej pisałem Rosz ha-Szana nie ma charakteru radosnej imprezy, ale jest czasem pokuty, rozmyślania nad swoim życiem i popełnianymi grzechami.
Nie będę teraz opisywał jerozolimskiej starówki, jeszcze będzie na to pora
. Ale kto tam był, to wie, że to cyrk, tylko, że widzowie są jednocześnie artystami
.
Jak napić się piwa, to najlepiej w dzielnicy chrześcijańskiej. Oprócz piw żydowskich serwują produkty z browaru w At-Tajiba w Palestynie, prawdopodobnie ostatniej miejscowości na Zachodnim Brzegu zamieszkałej tylko przez wyznawców Chrystusa. Niestety, piwo to także sikacz, choć w upale nawet wchodzi, a sprzedawca od razu proponuje drugie i to w promocji
.
Jeśli nam jest gorąco, to jak oni sobie radzą w czarnych i grubych ciuchach? Zwłaszcza w tej futrzanej czapie! Według niektórych źródeł
sztrajml pochodzi od... polskiego stroju szlacheckiego.
Wieczorem, gdy robi się chłodniej, ulice zaczyna się zaludniać. Sklepy i lokale nadal w większości są zamknięte (z wyjątkiem tych prowadzonych przez chrześcijan i muzułmanów oraz tych żydów, którzy niezbyt się przejmują zaleceniami religijnymi), ale dużo osób wyszło z domów. Oczywiście najbardziej widoczni są ci w czarnych ubraniach.
Zastanawiam się gdzie ci ortodoksi ciągle idą? Jedni cisną na Stare Miasto i to byłoby rozsądne - np. pod Ścianę Płaczu. Jednak mam wrażenie, że oni maszerują we wszystkie możliwe strony i chyba coś w tym jest, bowiem co jakiś czas mijamy grupki modlących się w różnych przypadkowych miejscach, choćby obok naszego hostelu!
Kolejna do innej Ściany Płaczu
.
Gdy tak idziemy do noclegowni zagaduje nas starszy Żyd i pyta skąd jesteśmy. Po odpowiedzi, że z Polski, spodziewałem się jakiegoś gniewnego monologu o polskich obozach śmierci czy odszkodowaniach za utracone mienie. Tymczasem on ni z gruchy, ni z pietruchy:
- Czytałem ostatnio o wojnie w 1939 roku. Strasznie szybko Niemcy podeszli pod Kraków. Żołnierzy mieliście dzielnych, a generałów kiepskich.
- Z generałami to się za wiele nie zmieniło - odpowiadam z uśmiechem, no i się zaczęło. Zamiast pójść do hostelu to maszerowaliśmy z nim i dyskutowaliśmy. Facet musiał nic innego nie robić, tylko czytać, bo dość dobrze orientował się w wielu historycznych sprawach. Znał się nawet na polskim przedwojennym sprzęcie wojskowym, z zapałem mówił o bombowcach Łoś i Karaś oraz o tankietkach. Nie do końca się zgadzałem z nim w kwestii ataku na ZSRR, bo on upierał się, że Stalin nie chciał Hitlera zaatakować - jak widać komunistyczna propaganda ciągle jest żywa
. Potem temat zszedł na kamikadze (pierwszymi mieli być oczywiście Żydzi, ale w armii radzieckiej) i konstruktorach różnej broni - rzecz jasna powstałych według projektów Żydów
.
Gdy skończyliśmy z przeszłością przeszliśmy do rozmów wszelakich. Z wielu poruszanych wątków pamiętam m.i.n.:
- że Ukraina to faszyści i już nie Europa,
- Izrael ma 200 bomb atomowych, więc muzułmanie mogą mu naskoczyć,
- o boomie budowlanym w Jerozolimie po tym, jak Donald Trump przeniósł do niej amerykańską ambasadę (to akurat widać gołym okiem, wiele budynków wokół nas to nowości),
- o tym, że do Izraela zjeżdża się za dużo migrantów, głównie Murzynów, którzy nic nie robią, nie pracują, a tylko narzekają, żyją z socjalu i są agresywni,
- o żydowsko-arabskim współzawodnictwie w płodzeniu dzieci. Arabowie mnożą się jak króliki, posiadając 4-6 dzieci, więc Żydzi, aby przetrwać, muszą im dorównać. Ale tylko w Jerozolimie jest taka wysoka dzietność, w całym Izraelu to niecała trójka dzieci. Z tego co czytałem to rzeczywiście w 2018 udało się Żydówkom urodzić więcej potomstwa niż Arabkom, a ogólny trend jest także korzystny dla Izraela, bo Żydzi rozmnażają się coraz chętniej, a Arabowie mniej. Sytuację pogarszają tereny palestyńskie, gdyż tam rozrost muzułmański jest znacznie większy niż w Izraelu. Nie da się ukryć, że metą takiego wyścigu będzie hekatomba, bowiem kraj nie jest z gumy, dość mały, a wskutek zmian klimatycznych coraz więcej jego terenu nie będzie nadawało się do życia.
Gadaliśmy długo, w międzyczasie kilka razy podchodzili do nas panowie w lisich czapach i podniesionymi głosami wyrzucali coś staremu Żydowi, a nawet próbowali (delikatnie) zabrać ze sobą. Jeden z nich był gówniarz z silnym młodzieńczym trądzikiem, ale najwyraźniej nałożenie na głowę futra pozwalało mu naskakiwać na człowieka starszego o kilkadziesiąt lat. Nasz rozmówca przewracał oczami ze zniecierpliwienia, tłumaczył się spokojnie napastnikom używając często słów "rabi, rebe" i w końcu się odczepili, a on mógł ponownie wrócić do meandrów historii i polityki
.
- Mieli pretensje, że rozmawiam z nieżydami - powiedział. I tylko nie wiem, czy nie powinien tego robić tylko z okazji święta, czy w ogóle?
W końcu po kilkudziesięciu minutach się pożegnaliśmy z naszej inicjatywy, bo już straszliwie nam burczało w brzuchach. On pewnie jeszcze nie czuł zmęczenia ani głodu
.
Na zdjęciu poniżej uchwyciłem go od tyłu, chwilę przed tym jak nas zaczepił - pierwszy z lewej, z torbą.
Pamiętając z tym jak się strułem w Skopje tym razem zabrałem ze sobą lekarstwo! Jedna albo dwie płynne tabletki rano i wieczorem, żołądek był cicho jak trusia
. A może lepiej bym zrobił, gdybym je sprzedał - w sklepie na dole za flaszkę wódki trzeba było zapłacić 65-70 szekli.