bigredone napisał(a):Wyrocznia napisał(a):borsalino4 napisał(a):bigredone napisał(a):Podejmę w tym roku ryzyko dostarczenia naszym drogim gospodarzom małej polskiej świnki, prosiaczka. Żywa oczywiście byłaby najlepsza, ale nie wiem czy dowiozę, bo będę jechał kilka dni. Ale wezmę troszkę siana na podróż i może się uda
liczę na relacje z tego wyjazdu:)
Ja też
Mój pomysł na prezent dla chorwackich gospodarzy niestety się nie udał, a cała przygoda z tym związana skończyła się już na na BP w Gorzyczkach...
Zatrzymaliśmy się tam aby rozprostować kości, skorzystać z wucetu i sprawdzić jak świnka zniosła te pierwsze kilometry podróży. Oczywiście nie tankowaliśmy tam paliwa, bo cholernie drogie.
Świnka została wcześniej zakupiona w szacownej i znanej z produkcji mięsnej gminie Liszki. Posiadała „paszport” oraz uroczy kolczyk w uchu. Miała około 1 miesiąca. Miała nieformalne imię – Peguś...Nie pamiętam kto jej je nadał. Podróżowała w dużej psiej klatce wyłożonej słomą. Na podróż dostała stoperan i lokomotiv jako klasyczny podróżny zestaw dziecinny. W poidełku miała mleko bez laktozy i bio marchewkę bez glutenu w miseczce.
W Gorzyczkach stanęliśmy obok sympatycznej hinduskiej rodziny w oldtaimerowskim mercedesie z rejestracją niemiecką. Nie przypuszczałem, że hindusi są w stanie tak dobrze mówić po polsku. Oczywiście słychać było obcy akcent, ale rozmowa z nimi była naprawdę sympatyczna. Zresztą nie tylko rozmowa. Okazali się na tyle uczynnymi ludźmi, że odprzedali nam swoje Euro w cenie 3 zł. Byłem zszokowany ich otwartością i bezinteresownością. My Polacy naprawdę możemy się wiele nauczyć od nich.
Pakowanie oraz pierwszy postój dokumentowałem aparatem fotograficznym. W Gorzyczkach Peguś przykryta górną częścią klatki leżała sobie na trawce a my jedliśmy drugie śniadanie złożone z jajek na twardo i parówek z Lidla /jesteśmy wegetarianami /.
Potem wymyśliłem, że pójdziemy z rodzinką do toalety a jak będziemy wracać to nasz nowy hinduski znajomy Perhan zrobi nam zdjęcia jak zbliżamy się do samochodu i Pegusi.
I tu nastąpił niespodziewany koniec naszej przygody ze świnką...Jak wróciliśmy nie było ani jej, ani klatki. Nie mam pojęcia co się stało..!? Nie było też naszych hinduskich przyjaciół, ale oni już wcześniej mówili, że się spieszą do Sofii więc pewnie nie mogli czekać.
Niestety w całym tym zamieszaniu zaginął też aparat fotograficzny i nie mam ani jednego zdjęcia z podróży z nieodżałowaną Pegi...O rowerku biegowym naszej córki też nie będę wspominał...
Z chorwackiego kantoru zabrała mnie policja. Dokładnie nie wiem o co chodziło, ale miałem inszurans z opcją pomocy prawnej i wpłacenia kaucji więc już po kilku godzinach mogłem jechać dalej.
Ktoś tu ma talent literacki, niezłe ))