Ogólne przemyślenia.Proszę o (and I mean it) wyrozumiałość i nie branie czegoś do siebie JAKBY CO. Nie chcę i nie zamierzam uchodzić za żadnego eksperta, to są wyłącznie moje odczucia i spostrzeżenia. WYJAZD i Kraj uważam za bardzo udany. Mam nadzieję, że uda mi się tam wrócić!1. Krajobrazy.Niesamowite góry. Zieleń, różnorodny krajobraz, w zależności, gdzie się pojedzie. Jest tam (prawie) wszystko. Oprócz lazurowego morza
2. Ludzie.Na bank nie można czegoś powiedzieć kategorycznie po 7 dniach pobytu. Na bank. Ale wstępną opinię można sobie wyrobić. A ta później może ulec zmianie.
Teza, z którą spotykałem się przed wyjazdem to ta, w której serdeczność Gruzinów jest niemal powalająca. I to na każdym podobno kroku. I że kochają Polaków
Spotkaliśmy z miłymi ludźmi, spotkaliśmy się też z totalnie obojętnymi "w naszym kierunku" ludźmi.
A także z osobami (dwoma), które (wg nas bez powodu, bo byliśmy grzeczni
stawiały przed nami wino czy piwo, jedzenie jakby za karę
Spoko, zdarza się. No hard feelings. Tak jest wszędzie (no rzadko w usługach na Wyspach, tam wszyscy są przemili)
Najczęściej jednak osoby z hoteli, pensjonatów, restauracji, barów, sklepów, stoisk były po prostu na zwykły sposób miłe/normalne, bez żadnej szalonej wylewności.
Choć w Stepancminda, gdy szliśmy małą uliczką, po krótkiej rozmowie (Pan na górze u siebie w ogródku) zapraszano nas na CHACHĘ do domu "to moja żona" (rozwieszała akurat pranie tyłem, niezainteresowana nami hihi)
Niemiłe i atakujące były zaś niektóre panie żebrzące, np. przy Katedrze Bagrati w Kutaisi.
3. Drogi. Samochody.TEMAT RZEKA. Będzie się przewijał czasem w relacji.
a. Wiedzieć, że na drogach w Gruzji sporo ludzi wyprzedza na zakrętach, serpentynach, nad przepaściami - to nie to samo, co tego doświadczyć.
Jak się o tym opowiada, to może jest to śmieszne i takie ....egzotyczne. Jak się jest tego uczestnikiem i na szali jest Twoje/Rodziny/Znajomych zdrowie/życie to takie śmieszne już się nie robi.
To Ty możesz jechać spokojnie a zza zakrętu wypada rozpędzony kamaz i widzisz tylko uśmiechniętego kierowcę przepraszająco unoszącego rękę.
Przeżyjesz, albo nie
Oczywiście - można powiedzieć: nikt Ci nie kazał tu przyjeżdżać, jeździsz - dostosuj się. Spoko.
Ruch wahadłowy. Kilometr korka, stoimy, z naprzeciwka zaraz ruszą auta. Nic to, nas wyprzedzają auta stojące za nami, coraz to kolejne.... chyba liczą, że w korku będzie tyle miejsca, że ktoś ich wpuści (z tej naszej kolejki). Albo tamci, co mają zielone ZATRZYMAJĄ SIĘ, a co!
Tego, co widziałem przez te 7 dni - nie widziałem nigdzie indziej - wiem, mało świata widziałem jeszcze, ale momentami było ciężko, a przejechałem z 1,5 mln kilometrów, z czego sporo po całej Europie.
Na szczęście - sporo nowych dróg się buduje, jest otwartych trochę odcinków autostrady (nie tylko na odcinku Kutaisi - Tbilisi), ale także z Ureki na lotnisko w Kutaisi (nie trzeba zjeżdżać już na Samtredię, tylko bić dalej autostradą, Gmaps tego nie zna, zjeżdża się 4 km od lotniska.
b. Wiedzieć, że po drogach chodzi wszystko, co się rusza to jedno, ale to zobaczyć, to co innego............
Nawet ostatniego dnia wyjazdu japa nam się cieszyła widząc leżące, stojące, chodzące krowy po głównej drodze nr 12 (ale dotyczyło to także dróg nr 1 czy 2)
Krowy, cielaczki, świnki, konie i psy. Te stworzenia kochają drogę
Ona jest lepsza, cieplejsza i z lepszą widocznością na świat niż pole/pobocze/rów.
Ciemny tunel jako miejsce ochłody przed upałem to najlepsze miejsce pod słońcem na popołudniową krowią drzemkę
Ludzie na drogach.
Ludzie na drogach stoją/chodzą wszędzie.
4 panowie stojący, no może nie na środku drogi, ale tak 2 metry od pobocza, które mają wolne - to standard.
ludzie idący z psem drogą - luz
w miasteczkach / wsiach najbardziej zatłoczone są oczywiście okolice targów/rynków, gdzie czasem przejeżdża się autem 5 km/h
Oznaczenia dróg są bardzo mylące, ale najczęściej po prostu nie ma ich wcale.
Są co jakiś czas tablice informacyjne "Kutaisi" albo "Samtredia" ale potem już nie ma ani "Kutaisi" ani "Samtredia" tylko na tablicach pojawia się "Tbilisi" i jakieś małe miasteczko leżące pewnie najbliżej.
W efekcie na prostej wydawałoby się czerwonej na papierowej mapie drodze, gdzie już "gmaps nie będzie mi potrzebne" robisz kilka razy kilka kółek na rondzie, aby nie pojechać źle, a towarzysz włącza w "panice" gmaps
Jazda po ciemku.
OSOBNY TEMAT.
Tylko dla kierowców o mocnych nerwach. Albo dla takich mających wzrok Winnetou.
Ja nie mam, ja mam już prawie 50 lat.
Ludzie, którzy do tej pory szli drogą albo poboczem, dalej nią idą. Najczęściej lewą skrajnią drogi, słusznie. Ubrani na czarno (modne), bez elementu odblaskowego, włączonej komórki, włączonej latarki w komórce (jeden miał!)
Jadą też "na Ciebie" rowery. Oni lewą skrajnią drogi, słusznie.
Rowery podobnie jak ludzie, bez oświetlenia, odblasku (raz widziałem, jeden Pan miał jeden odblask na rowerze)
Wracając do pkt 3b. Psy leżą na środku drogi, krowy nadal chodzą, jest ich mniej, bo część z nich sprowadzili z dróg kowboje na koniach z psami pomocnikami. Natomiast część krów spędza wieczór (a może i noc???) na drodze, przy drodze, przechodząc przez drogę. Bardzo niebezpieczne sytuacje widzieliśmy, dodając do tego animusz kierowców.
c. Samochody.
c.1 Wypożyczenie. Można brać auto z sieci pośredników typu rentalcars, można od Martyny z Gruzji, można z lokalnej wypożyczalni. O dobrych opiniach
Ceny są na mocno europejskim poziomie. Jakość nie do końca może odpowiadać cenie. Generalnie (widzę, że na październik, bo znajomi się wybierają, są ceny dość podobne do tych sierpniowych, a te mają prawo być tymi najwyższymi) za 7 dni wypożyczenia auta (rzekomo z full insiurens, bez blokad na karcie) trzeba liczyć jakieś 400 Euro najmniej.
Małych aut jest chyba stosunkowo niewiele, królują Toyoty: Prius i Corolla
oraz SUV-y, mini-SUV-y etc.
Czy Toyota czy Subaru XV (taki wybraliśmy) to różnica 30-40 Euro.
Za 7 dni zapłaciłem 440 Euro. Dużo więcej niż w Hiszpanii na 12 dni w lipcu, ale słyszę, że np. dużo mniej niż Majkik w Grecji za 11 dni i to za dużo mniejsze auto.
Anyway - tanio z autem nie jest vs inne ceny.
Auto miało swoje wady:
- szumiące chyba łożysko, szczególnie słyszalne na zjeździe z gory "łułułu" hihi
- jedna strona auta matowa, druga błyszcząca, na liczniku ponad 130.000 MIL
Ale było dość pojemne, klima dobrze działała, automat chodził bez zarzutów.
Działały także hamulce, co miało bardzo duże znaczenie
c.2. Inne auta.
Poza Tbilisi widzieliśmy wszystkie możliwe marki aut. Także wszystkie możliwe USTERKI aut w JADĄCYM aucie.
Samochód BEZ reflektora po 2 dniach w ogóle już nas nie dziwił.
Auta z pobitymi szybami (nie "pajączki", rozsypana, jakoś trzymająca się szyba) - także w standardzie.
Auto bez praktycznie całego przedniego zderzaka - widzieliśmy wiele razy.
Auto BEZ MASKI - kilka razy.
4. KasaLari w gotówce jest spoko (1 Lari=1,62 zł)
Za auto w Euro jest spoko. Karta - można płacić, ale często nie można
Albo nie działa terminal - spoko normalka. Albo nie ma terminala. Albo po prostu przyjmowana jest tylko gotówka.
W restauracji w Pasanauri "no, ale kartą...? (zawiedziony wzrok, choć przed chwilą Gruzini obok płacili kartą), "no dobrze, mamy także gotówkę" (ucieszony wzrok)
W kantorze przy wymianie kursu trzeba mieć paszport, albo dowód osobisty - też działa.
Wymieniałem i dolary i Euro. Polskich nie próbowałem.
5. Hotele/Pensjonaty.Tutaj spróbowaliśmy .... no może nie wszystkiego ... ale PRAWIE wszystkiego.
Nocowaliśmy u gruzińskiej rodziny w ich domu w ich pokojach.
Nocowaliśmy w wysokim hotelu na rogatkach Tbilisi - basen na 15 piętrze.
Nocowaliśmy w winnicy
Nocowaliśmy w fajnych pensjonatach.
Wszędzie z klimą oprócz: noclegu u rodziny (choć ta była w salonie) oraz w Mestii - tam nie potrzebowaliśmy klimy, bo w górach wieczorem i w nocy było przyjemnie chłodno, zresztą hoteli/pensjonatów z klimą tam bardzo mało....
Tylko pierwszy nocleg mieliśmy zarezerwowany, resztę rezerwowaliśmy na bieżąco poprzez aplikację B...
gdzie dojedziemy / planujemy / fajnie to zamawiamy nocleg.
Teraz mały zachwyt:
W 4-5 noclegach na 7 do dyspozycji gości są:
- KAPCIUSZKI
- szczoteczka do zębów z mini pastą (mieliśmy ale fajnie jak zapomnisz albo co)
- zestawy kosmetyków - to niby standard, no ale różnie bywa)
kilka razy mieliśmy taras, dwa razy na dachu pensjonatu, co jest SUPER
Warto brać nocleg ze śniadaniem, bo choć dużo taniej można zjeść "z piekarni" to szukanie tych czasem jest "męczące" albo sporo jest zamkniętych, generalnie życie tam rozpoczyna się grubo po 9 rano dopiero...