piotrf napisał(a):Bardzo się cieszę , że zdecydowałaś się na pisanie relacji
, zdjęcia już na wstępie "mówią" że będzie się działo
Myślę, że będzie się działo
No to ruszamy!
25 grudnia (poniedziałek): Początek Przygody - "dzień zerowy"Wyjeżdżamy z Gliwic koło 8:30. (Miało być wcześniej, ale się nie udało
) Autostrady puste, nie dziwnego - pierwszy dzień świąt. Jest pochmurno i ciepło, nie pada. W Wiedniu rekordowo, termometr w Maździaku pokazuje 18 stopni
Pod koniec grudnia
Później (nadal w Austrii) jest trochę bardziej zimowo i nieco chłodniej.
Po 16:00 robi się ciemno, więc więcej zdjęć z przejazdu nie mamy
Nie uwieczniłam ani mojej ulubionej chorwackiej góry, ani pierwszego widoku Jadranu po przejechaniu "tunelu zimno-ciepło"
Zresztą po wyjeździe ze Sv. Roka temperatura była o jeden stopień wyższa
Same zdziwienia i nieco surrealistyczne przeżycie
Zawsze im bliżej chorwackiego wybrzeża jesteśmy, tym jest jaśniej; tym razem zapadała coraz głębsza ciemność.
Do Splitu dojeżdżamy około 19:00, po niecałych 10 godzinach podróży. Niby nie aż tak dużo, a jednak jesteśmy na tyle zmęczeni, że nie chce nam się lecieć do centrum. (Jeszcze zdążymy się nacieszyć jarmarkami
) Apartman jest oddalony od Pałacu Dioklecjana o 1,5 km. Jednak mały spacerek trzeba uskutecznić.
Przez najbliższy tydzień będziemy mieszkać na pierwszym piętrze takiego nowego bloku (zdjęcie zrobione kolejnego dnia):
Mamy mieszkanie (45 m²) z miejscem parkingowym w podziemnym garażu (bardzo ważne dla Małża!), balkonem i szybkim internetem (znowu wymóg Małża, który, jak już napisałam, jeden dzień będzie pracował zdalnie). Jest bardzo ładnie i idealnie czysto
Łazienka bez zasłonki pod prysznicem
:
Obawialiśmy się, że może być zimno, bo mieszkanie nie ma ogrzewania, przynajmniej takiego typowego. Natomiast przy temperaturach na zewnątrz, które nam się trafiły, grzanie klimatyzacją dawało radę aż za bardzo
Mieliśmy bezproblemowy self check-in i self check-out
A gospodarze zostawili nam świąteczno-sylwestrowy poczęstunek
:
Plus woda mineralna i mleko w lodówce
Za te "luksusy"
płacimy 86 euro za dobę, więc niemało
(Rezerwowaliśmy przez portal na B., bezpośrednio byłoby taniej, ale tylko odrobinę.) Nigdy w Chorwacji nie mieliśmy tak drogiego apartmanu, ale też nigdy tak ładnego
Okazuje się, że w sezonie letnim za tę kwaterę trzeba zapłacić 190 euro, a w czasie festiwalu muzyki elektronicznej
Ultra Europe nawet 310
Tak wynika z wywieszki z cenami w przedpokoju. W apartmanie mogą spać cztery osoby, co nie zmienia faktu, że tanio nie jest...
Ogarniamy się, rozpakowujemy (są duże szafy, a na 7 nocy się opłaca
), oglądamy chorwackie wiadomości i jakiś dziwny świąteczny film, a potem -
laku noć Dzień 1 (26 grudnia, wtorek): Spacerkiem po Pałacu Dioklecjana - część pierwszaPróbujemy zjeść śniadanie na balkonie:
Tak naprawdę to fota z kolejnego dnia
) Niestety, jest dość chłodno i po kilku chwilach uciekam. Gdyby balkon był nasłoneczniony, to co innego. Jednak wtedy raczej latem turyści nie byliby zachwyceni.
A potem ruszamy w stronę historycznego centrum Splitu, czyli Pałacu Dioklecjana. Mamy do niego jakieś 20 minut, niestety ruchliwą ulicą. Coraz bliżej:
W końcu jest - Grgur Ninski, czyli biskup Grzegorz z Ninu, z którym koniecznie muszę się przywitać i dotknąć jego palucha, żeby tu wrócić
Biskup wyłania się zza drzew
:
Srogą ma minę
W Splicie bywamy często (zdarza się, że co roku), ale kierujemy się od razu na przeprawę promową. Po mieście chodziliśmy tylko w 2012 roku (wycieczka promem z Supetaru) i wcześniej (bardzo krótko) - w 2006. Tym razem poznamy niemal każdy kąt
Zaczynamy od wejścia do Pałacu przez Złotą Bramę, która była w remoncie, kiedy ją ostatnio widzieliśmy.
Trochę detali:
Jakoś dziwnie zamurowali. Nie podobają mi się te cegły:
W murach Pałacu dziwnie pusto, czego się właściwie spodziewaliśmy. Niemal sami Chorwaci, w większości pewnie miejscowi, chociaż jest też trochę turystów z Zagrzebia. Akcenty świąteczne:
Myślę, że nie ma sensu pisać za dużo o Pałacu Dioklecjana. Niemal każdy, kto był w Chorwacji, go odwiedził. Może ograniczę się do ciekawostek, jeśli będę je znała lub znajdę
Docieramy na Plac Narodowy (
Narodni trg):
na którym ustawiono bardzo ładną choinkę:
Nie sądziłam, że jest aż tak ciepło
:
Odczuwalna temperatura jest niższa, bo brakuje słońca. Dzisiaj mamy najgorszy pogodowo dzień - najbardziej pochmurny i nawet trochę pokropi. Jutro natomiast szykuje się "lampa"
Brama Żelazna:
i ciekawy detal:
Na Perystylu stosunkowo pusto:
Chociaż wieczorem będzie całkiem odludnie
Niestety, katedra jest w remoncie, a wieża widokowa zamknięta
Szkoda, bo, co prawda na wieżę wdrapaliśmy się dawno temu (w 2006 roku), ale we wnętrzu splickiej katedry nie byliśmy nigdy.
Srebrna Brama i takie pustki
:
Odkrywamy mozaiki, których też nie widzieliśmy. Może dlatego, że znajdują się "na tyłach" katedry, mało kto tam dociera. W dodatku są zaniedbane:
Spacerujemy obok "kamulców"
:
i docieramy do Sfinksa, który ma 3,5 tysiąca lat
:
To niewiarygodne, że przetrwał w takim dobrym stanie! Cesarz Dioklecjan, który był zafascynowany egipską kulturą, sprowadził 12 sfinksów i ten "wystawiony" w Perystylu zachował się w całości. Został wyrzeźbiony z czarnego granitu i ma... ludzkie ręce
Tylko jego tylne kończyny wyglądają jak u lwa. W tychże ludzkich dłoniach trzyma naczynie ofiarne symbolizujące przymierze z bogami.
Wysłałam na WhatsAppie znajomym powyższe zdjęcie z podpisem:
Pozdrowienia z Egiptu Niektórzy dali się wkręcić
Drugi sfinks, bez głowy, odpoczywa przed baptysterium. (Zobaczymy go innym razem.) Jeszcze inny znajduje się w muzeum.
Może kiedyś zobaczę Egipt. Póki co, bardzo dobrze czuję się, przechadzając się po Pałacu
:
Westybul - świetna akustyka!:
I pierwsza cytrynka, którą widzimy
:
Potem co chwilę trafialiśmy na drzewka pomarańczowa, aż nam to spowszedniało
Na razie tyle, w pierwszej odsłonie
W kolejnej zapraszam na Rivę i w wiele innych ciekawych miejsc