Dzień 4 (29 grudnia, piątek): Trzy Kaštele i Rogoźnica na deserZ Kaštelu Novi (Novog
) przywędrowaliśmy do K. Štafilić. Przed nami Kula Lodi, bardziej znana jako Nehaj:
Obstawiona samochodami, więc trudno jej zrobić dobre zdjęcie. Od strony morza jest trochę łatwiej:
Baszta powstała w 1548 roku, jej budowę rozpoczęli bracia Lodi, Ljudevit i Ivan, ale nie doprowadzili jej do końca. Do dzisiaj budowla została niedokończona.
W tamtej chwili zupełnie zapomniałam, że właśnie w Kaštelu Štafilić znajduje się niesamowity pomnik przyrody - oliwka, która ma ponad 1500 lat. Zaćmiło mnie
i niestety nie zobaczyliśmy drzewa. Pocieszam się, że po ciemku nie wyglądałaby może tak atrakcyjnie jak w ciągu dnia.
Kręcimy się w okolicach małego portu:
Fajny obrazek
:
A potem powoli zaczynamy wracać w stronę Maździaka. Kościoła św. Piotra w Kaštelu Novim jeszcze nie pokazywałam:
Ma bardzo ciekawą dzwonnicę:
Właśnie trwa nabożeństwo, więc nie będziemy wchodzić do środka.
Ponownie mijamy, opisaną przeze mnie w poprzednim odcinku, Kulę Ćipiko, której kontrowersyjna modernizacja wywołała mały lokalny skandal
:
Świąteczne dekoracje w ogródku przed małym hotelem - miśki z kieliszkami (chyba bardziej sylwestrowe
):
i Mikołaj przed chatką z piernika (?)
:
A tutaj na rockowo - przed knajpką
Rock Pork:
W konobie Intrada o tej porze (koło 17:30) są już wolne stoliki:
Docieramy do pomnika
Zwiastun wolności:
co oznacza, że zaraz będziemy w Kaštelu Starim. Pokręcimy się jeszcze chwilę po tej miejscowości. Jest bardzo urokliwie:
Sympatyczny skwer:
Główny plac miasteczka w remoncie:
I tak wyganiają nas stamtąd nastolatki, które najwyraźniej nie mogą się doczekać sylwestra i już dzisiaj odpalają "strzelające petardy", najgłupszą formę fajerwerków. Nie jestem zwolenniczką petard (choć ładny pokaz zorganizowany w bezpiecznej przestrzeni chętnie zobaczę), a już tego rodzaju pirotechniki szczególnie nie cierpię. Żadnych efektów wizualnych, tylko głośny wystrzał i mnóstwo dymu
Na koniec wizyty w Kaštelach zobaczymy jeszcze (z zewnątrz) nietypowy, jak na Chorwację, kościół Matki Boskiej Różańcowej:
Podświetlone palmy robią wrażenie:
W drodze na parking mijamy wystawę z propozycją sylwestrowej stylizacji dla najmłodszych
:
i po chwili kończy się nasz pobyt w trzech z siedmiu połączonych miejscowości
Jutro rano zobaczymy jeszcze jeden Kaštel. Z każdym kolejnym utwierdzamy się w przekonaniu, że jest tu bardzo ładnie i interesująco, choć niekoniecznie chcielibyśmy odwiedzić tę miejscówkę w sezonie letnim
Ciągle jest dość wczesny wieczór i nie chcemy wracać do Splitu. Wczoraj spędziliśmy tam dużo czasu, a ja również dzisiaj spacerowałam przez kilka godzin po Pałacu i nie tylko. Zresztą całe sylwestrowe popołudnie oraz noc rezerwujemy dla miasta Dioklecjana (i Grgura, choć jest on z Ninu
)
Wymyślamy, żeby podjechać do Rogoźnicy, aby "odczarować" miasteczko, z którego nie mamy najlepszych wspomnień. Ewakuowaliśmy się stamtąd zaledwie po jednej nocy ze względu na koszmarną kwaterę, która nam się trafiła. Jedyna, jak dotąd, nasza
wtopa z noclegiem w Cro, ale było to jeszcze w czasach, gdy jeździliśmy "w ciemno", w 2015 roku. (Wbrew pozorom łatwiej się było "naciąć", niż gdy przeczyta się "milion" opinii o
apartmanie w
internetach )
Parkujemy przed groblą, nie wiem, dlaczego; pewnie po to, żeby się nią przejść
Nie jest to najszczęśliwsza decyzja, bo okazuje się, że w Rogoźnicy okropnie wieje (w Kaštelach wiatr był zupełnie nieodczuwalny). Nie chce nam się już wracać do samochodu, jakoś się przemęczymy i przejdziemy te dodatkowe metry.
Skwer przy akwarium (zimą oczywiście nie ma ani ryb, ani wody) pięknie udekorowany:
Jednak kawałek dalej nie jest już tak miło. Centrum Rogoźnicy bardzo rozkopane (podobnie jak niektóre uliczki na trogirskiej starówce):
Zupełnie nas to nie dziwi. Kiedy przeprowadzać remonty w turystycznych miejscowościach, jak nie w okresie zimowym? Jednak rozkopana część promenady oraz niemal zero ludzi plus zimny, mocny wiatr to nie najlepsze okoliczności do wieczornego spaceru po miasteczku. Już wiemy, że nie uda nam się "odczarować" Rogoźnicy "
Wspinamy się do kościoła Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny:
Widok na schody prowadzące do świątyni:
"Miasto duchów" - takie mamy skojarzenia
Na szczęście czasami spotykamy jakiegoś kota:
W innym wątku, właśnie dzisiaj, pisałam, jakie mam podejście do tłumów. Nie przepadam za nimi w miejscach, gdzie chcę odpocząć, np. na plaży czy w górach. Jednak wieczorne miasteczka nie mają klimatu, jeśli są aż tak wyludnione. Nie wiem, dlaczego sądziliśmy, że w Rogoźnicy pod koniec grudnia będzie jakieś życie
Spodziewaliśmy się czegoś na miarę Makarskiej, w której zastaliśmy uroczy gwar i dużo jarmarków. Pewnie raczej oczekiwaliśmy czegoś w mniejszej skali, ale nie aż takiej pustki...
Wracamy na nabrzeże i z ulgą odkrywamy, że dalsza jego część nie jest rozkopana:
Przyjemnie szemrze fontanna:
i można zapozować z poczciwie wyglądającym bałwanem
:
Jest nawet minijarmark - czynne są dwa stoiska (budki):
Poprawia to nieco naszą ocenę Rogoźnicy, ale tylko nieznacznie
Docieramy do słynnego
łuku stanowiącego bramę do centrum miasteczka:
Tu kończy się starówka położona na wysepce Kopara. Dalej jest jeszcze trochę budynków oferujących (oczywiście w sezonie letnim) kwatery oraz "tereny zielony", których zwiedzanie w ciemnościach raczej mija się z celem. Zawracamy więc.
Miasteczko widziane z takiej perspektywy (z końca nabrzeża) prezentuje się całkiem ładnie:
I tak nie zmienimy zdania
Rogoźnica miała być wisienką na dzisiejszym torcie
, jednak deser ten nieszczególnie nam smakował. Zdecydowanie lepsze wrażenie zrobiły Kaštele.
Wracamy do Maździaka, mijając nieco depresyjny placyk:
Remonty remontami, ale smutny jest widok palm, które padły ofiarą szkodnika o nazwie
crveni surlaš Pocieszające jest natomiast to, że pod koniec wizyty w miasteczku spotykamy jakichś ludzi
(Przy stolikach na
minijarmarku siedziały też "aż" cztery osoby
)
Wracamy do Splitu, oczywiście Jadranką. Fajnie jest przypomnieć sobie drogę, którą jeździliśmy (również wieczorami), kiedy jeszcze Chorwacja nie była tak zatłoczona jak obecnie i kiedy spędzaliśmy wakacje na stałym lądzie
W miejscowości Marina mijamy pięknie podświetloną basztę. Niestety zdjęcie zrobione z samochodu zupełnie nie wychodzi, a akurat nie ma możliwości, żeby się zatrzymać.
Późny wieczór spędzamy na kwaterze, kiedyś trzeba odpocząć
Jutro od rana czeka nas dużo zwiedzania. Najpierw zajrzymy do Kaštelu Sućurac, później będziemy w Primoštenie, a całe popołudnie oraz wieczór spędzimy w Szybeniku
Już zapraszam na najbliższe odcinki