Po śniadaniu idę zapłacić za pokoje. Studia w hotelu kosztowały nas 30EUR/doba co jak na Grecję jest ceną bardzo dobrą. Szczególnie, że warunki doskonałe - mamy aneks kuchenny, sypialnię, łazienkę, codzienne sprzątanie a co 2 dni świeże ręczniki.
Do tego 10 metrów przystanek autobusowy, a na plażę 10 minut. Livadaki, bo przyportowa pod ręką, choć to zbity piasek jest i nam się nie podoba.
Pakujemy się, ale zanim opuszczamy pokój idziemy usiąść przy morzu. Asia na - tradycyjnie już - frappe γλυκό με γάλα a ja wybieram παγωμένη μεγάλη μπίρα Μύθος, czyli po prostu duży, zimny Mythos (którego kilka dni temu kupiłem w Pl w Lidlu podczas tygodnia greckiego
).
Gdzieś słyszałem, że zimne piwo latem nie gasi pragnienia. Nie zgadzam się
Przed 14 idziemy po walizki, kwadrans po drugiej - ponownie - Speedrunner III zabierze nas do Pireusu. Prom spóźnia się wprawdzie 10 minut, ale nam to nie przeszkadza
Siadamy i odliczamy czas. Tutaj kończy się tegoroczna przygoda z wyspami, ale jeszcze nie urlop.
Do Pireusu przypływamy punktualnie i od razu udajemy się na stację Metra. Kupuję bilet i jedziemy, z przesiadką, na plac Syntagma, a po 10 minutach jesteśmy już w hotelu. Jego nazwy nie wymienię, bo zdecydowanie mi się nie podoba. Na szczęście to jednak tylko jedna noc, a że jesteśmy na Place to od razu po wzięciu prysznica idziemy na spacer.
Jeszcze tylko zakupy akcesoriów kuchennych z drzewa oliwkowego, popołudniowy posiłek w postaci gyrosa i mythosa (ależ się rymuje
), po drodze zdobywam inne równie lubiane przeze mnie piwo - Vergina i do pokoju.
Przebieramy się i czekamy na Nikosa. To nasz grecki, ateńsko-salonikowy przyjaciel, z którym spędzamy czas niemal do 2 przy ouzo i pogawędkach. Jak wracamy do hotelu, Plaka jest już pusta. Ta sama Plaka, która kilka godzin wcześniej wypełniała się tłumami turystów...