12/07/2017.
Kolejny dobrze zapowiadający się dzień na Kefalonii.Dzisiejszy - ostatni pełny - dzień na wyspie przeznaczamy na północ, z finałem w postaci kolacji w Fiscardo.
Zanim jednak kolacja, trzeba zjeść śniadanie i zebrać się do auta. Drogi wyjazdowe ze Spartii mam opanowane do perfekcji. Myślę, że w środku nocy, bez świateł, wiedziałbym bez zastanowienia która gdzie prowadzi
Tak więc Korianna, mijamy bokiem grobowce mykeńskie, omijamy łukiem Kastro i pędzimy na wschód zobaczyć z bliska XVI wieczny Agios Gerasimos - najważniejszy z obiektów sakralnych na wyspie.
Monastyr został wyremontowany (odbudowany) po silnym trzęsieniu ziemi z 1953r.
- Agios Gerasimos
wnętrze było otwarte dla zwiedzających, choć tradycyjnie - z prośbą o zachowanie stosownego ubioru. To, czy ktoś się do wytycznych stosował to już osobna kwestia
- Agios Gerasimos
samo wnętrze zachwyca zarówno freskami jak i wszechobecnym złotem
- Agios Gerasimos
po chwili nastrajania się wizualno-duchowego opuszczamy z Juniorem świątynię i wybieramy się na krótki spacer po okolicach
- Agios Gerasimos
A z czego słynie to miejsce? Oczywiście - poza Gerasimosem - z wina
Robola to endemiczna odmiana gron, uprawiana wyłącznie na wyspach jońskich - większość na Kefalonii, ale i na Zakynthos spotkałem się z tym szczepem.
Wizualnie Robola charakteryzuje się karłowatością krzaków - porastających okolice
- Robola
- Robola
Lubię te wina - mocno kwaskowate o zielonkawej barwie. fantastycznie odświeżające latem. W planach miałem odwiedzić 2-3 winnice, czasu wystarczyło tylko na jedną.
Zanim jednak dojedziemy do niej - chcę odwiedzić jeszcze jedno miejsce, pamiętające ostatnie trzęsienie ziemi. Starą Mixatę, położoną jakieś 300-400 metrów od obecnej.
- Old Michata
- Old Michata
- Old Michata
Lubię takie miejsca. Opuszczone, dzikie, zarośnięte, jednocześnie trzymające w pamięci dawne czasy świetności. Na Kefalonii jest tego cały ogrom.
Okrężną drogą docieramy do największej na Kefalonii winnicy - będącej w zasadzie spółdzielnią roliczną.
Kefalonian Robola Wine Cooperative.
- Kefalonian Robola Wine Cooperative
- Kefalonian Robola Wine Cooperative
Asia i Junior dotrzymują kroku podczas zwiedzania. Nasza przewodniczka opowiada historię wina, winnicy a także odpowiada na pytania. Uśmiecha się, kiedy wspominam o zaprzyjaźnionych w Nemei winnicach.
Po zwiedzaniu degustacja. Smak wina nie był mi obcy, choć pierwszy raz próbowałem beczkowej Roboli. Ta nie przypadła mi do gustu, ostatecznie więc opuszczamy to miejsce z 2 kartonami (12szt) win, których większość stanowi tradycyjna Robola.
Czas nieubłaganie ucieka, a przecież chcielibyśmy jeszcze dziś popływać i pożegnać się z morzem. Z bólem rezygnuję z odwiedzin w kolejnych winnicach, a także nieplanowane postoje. Pędzimy do Assos. Miałem nadzieję, że na początku lipca będzie tu jeszcze w miarę spokojnie. Z błędu wyprowadził mnie już sam zjazd na dół - szkoda, że miejscowi nie pomyśleli o wprowadzeniu jednokierunkowych dróg, co kosztuje niektórych utratę lusterek. Ja utykam w korku na kilkanaście minut. Niestety przy tak wąskich ulicach nie ma najmniejszej szansy na samodzielne minięcie Octavii z jadącym z naprzeciwka Nissanem Navarą. Małżonka wyskakuje z auta i pomaga mi szorować oponami po krawężniku, drugiego kierowcę spychając lekko na wystające schody.
Udało się
teraz pozostaje wyzwanie w postaci znalezienia miejsca parkingowego, co zajmuje kolejnych kilkanaście min.
Suma summarum - mamy czas na chwilę zwiedzania tej - wg mnie najładniejszej - miejscowości na wyspie, niestety na wejście do zamku nie będzie szans.
Wprawdzie byliśmy tam 10 lat temu, ale chętnie bym wybrał się ponownie.
Szkoda.
- Assos
- Assos
- Assos
widoki wynagradzają wszelkie niedogodności
jeszcze tylko szybki szoping (magnesy + napoje)
- Assos
i wracamy powoli do auta
- Assos
na drogę powrotną obieram północną trasę - jest dłuższa o jakieś 200-300metrów ale zdecydowanie bardziej pusta
Jeszcze tylko podjazd serpentynką pod górę i wracamy na główną trasę. Mijamy Defaranate, w której znajdują się ruiny dawnego wiatraka, tankujemy paliwo w pobliskiej stacji benzynowej i przed Konidarata odbijamy w lewo w kierunku Tzamerelata. Jeszcze raz w lewo, mijamy Chalikeri i docieramy do Alaties. Patrzyłem na Google Earth i spodobała mi się ta plaża.
No dobra, plaza to za dużo powiedziane
- Alaties
tam nie ma miejsca na więcej niż 2 osoby
chyba, że ktoś lubi siedzieć na kamieniach. Wysyłam jeszcze żonę do zweryfikowania, czy przypadkiem słońce mi wzorku nie zepsuło, ale jej słowa tylko potwierdzają, że nie zostaniemy tu ani chwili dłużej. Mimo, iż jest tu fajna kantynka.
Nie chcąc kręcić się po wyspie w poszukiwaniu innego miejsca, postanawiam zaryzykować i przejechać jakiś 1-1,5km na południe, gdzie powinny być plaże Agia Jerousalem.
Docieramy na miejsce - są. Dwie. Jedna zorganizowana z leżakami, druga pusta.
Wybieramy tę pierwszą.
- Agia Jerousalem
Żwirkowa, ale nie zamierzamy rozkładać się na kocu. Płacimy za - najdroższe na wyspie - leżaki i parasol i zgodnie stwierdzamy, że siedzimy tu do oporu rozumianego jako późne popołudnie.
- Agia Jerousalem
Zainteresowani pobliską tawerną udajemy się na mały posiłek
- Agia Jerousalem
(a to dobra rada na wakacjach
)
- Agia Jerousalem
Zamawiam marynowane Gavros i patates tiganites. Te pierwsze pożera mi Junior
- Agia Jerousalem
jeszcze tylko zimny Mythos i wracamy na leżaki.
Plażę opuszczamy dopiero po 17, żegnając się z morzem. To ostatnie plażowanie na jońskich w tym roku
Pędzimy jeszcze do Fiscardo. Parkuję auto i ruszamy.
- Fiscardo
Najpierw w poszukiwaniu ruin łaźni rzymskich
- Fiscardo
później zaś jakiegoś jedzenia.
- Fiscardo
- Fiscardo
- Fiscardo
Pełno tu ludzi - siadamy więc w pierwszej lepszej tawernie, zamawiamy kalmary i coś dla młodego.
Jedzenie średnie, więc bez zachwytu opuszczamy to miejsce. Żona z Olkiem wraca do auta, ja szybkim krokiem zmierzam jeszcze do północnej części zatoki
- Fiscardo
Są tu pozostałości dawnej latarni morskiej
- Fiscardo
- Fiscardo
jest też obecnie funkcjonująca
- Fiscardo
a kilkaset metrów dalej znajdują się ruiny bizantyjskiej bazyliki z 6 wieku.
- Fiscardo
Drogę powrotną pokonuję pół-biegiem. Wsiadamy do auta i wracamy - tym razem drogą przybrzeżną - do Spartii, docierając do Viglii już po zmroku.
Jeszcze tylko szybka kolacja, wrzucam wino i część bagaży do auta i kładziemy się spać. Powrotny prom mamy bardzo wcześnie rano, a trzeba przecież jeszcze dojechać do portu.
Martwi mnie tylko fakt, że po załadowaniu do bagażnika wina Skoda mocno osiadła
weryfikuję zatem maksymalną ładowność auta i uspokojony zasypiam.