Zastanawiam się chwilę czy ryzykować i jechać skrótem, czy też wybrać trasę przez Livadie. Ponieważ mam jednak auto 4x4, a droga jest ponoć przejezdna, jedziemy. Początkowo pod górę, przyzwoitym szutrem, docieramy do kolejnej farmy.
Tradycyjnie trzeba się zatrzymać, otworzyć bramkę, wjechać i zamknąć ją za sobą.
Przywykłem do tego.
Niemniej jednak na górze gubimy się. Jedyna drogą którą widzę, prowadzi w prawo na północ. Ponownie bramka, przejazd, zamknięcie i jeszcze jedna bramka, przejazd i jej zamknięcie.
Jestem pewien, że jedziemy błędnie, bo zamiast na południe i w dół, to my kierujemy się na północ pod górę.
Po chwili wszystko okazuje się jasne - ta droga prowadzi do najwyższego na wyspie szczytu, zajmowanego przez...anteny
Zawracamy zatem i próbujemy szukać innej trasy. Ta odnajduje się po chwili, zagrodzona przez...byka.
No i jak tu przekonać go, żeby ruszył swój (nie)zgrabny tyłek i nas przepuścił?:)
Trąbić nie zamierzam, nie chcę straszyć innych zwierząt. W zasadzie to nawet chętnie bym się tu zatrzymał i wspiął kilka kroków do pobliskiej kaplicy ale obawiam się, że czasu na to nie wystarczy.
Powoli więc podjeżdżam do zwierza, który okazuje się...krową
zawsze to mniejszy problem, szczególnie że mućka rusza i przesuwa się.
Można więc otworzyć bramkę, przejechać i zamknąć ją za sobą
Przed nami najtrudniejszy odciek trasy (wg mapy). Ma mniej więcej 800 metrów i na szczęście nie jest stromy, choć usypany z kamieniu powoduje kilka razy poślizg kół przy hamowaniu.
Postanawiam ułatwić sobie życie włączając reduktor i zjeżdżając na "dwójce" do głównej drogi. Tak, ten skrót istnieje, tak - jest przejezdny choć wymaga skupienia i powolnej jazdy.
Da się!:)
Docieramy do rozwidlenia i obieramy trasę na południe (w prawo) kierując się na plażę Kaminakia. Żwirkową, obok której odnajdujemy również sporą tawernę.
Jest tu też mały parking.
Spacer, zdjęcia i jedziemy dalej. Po krótkiej wymianie zdań dochodzimy do wniosku, że na kolejnej plaży zatrzymamy się na krótką kąpiel i jakieś jedzenie
Tak więc zawracam i ponownie na północ do skrzyżowania, z którego przed chwilą ruszaliśmy. Tym razem jedziemy prosto, po lewej mijając skrót którym tu trafiliśmy.
Po 500 metrach odbijam lekko w lewo, zjeżdżając z drogi, i kieruję się w stronę Aghios Pantaleimonas
nasz cel, to jednak Vatses
jest tutaj fajny bar
w którym można zarówno coś przekąsić jak i napić się ciepłych i zimnych
napoi
zostajemy tu prawie dwie godziny, korzystając z uroków baru, słońca i żwirkowej (polubiliśmy ją) plaży
Wszystko co dobre musi się kiedyś skończyć, zbieramy się powoli do domu. Zanim tam docieramy
odbijam na głównym skrzyżowaniu w prawo i jadę - początkowo asfaltem - do Aghios Konstantinos. Jednej z najpopularniejszych plaż na wyspie.
która swoją nazwę zaczerpnęła od tutejszej kaplicy
ładny widok na drugą stronę Chory
a sama plaża typowa dla Astypalei - żwirkowa
a jej popularność przekłada się na spore zatłoczenie. Z kronikarskiego obowiązku dodam, że tutaj też znajduje się bar
W drodze do Livadii zatrzymuję się jeszcze na chwilę przy drodze i piechotą schodzę w dół w kierunku dwóch kolejnych plaż Tzanaki i Papou.
Dosyć stroma ścieżka (z ostrzeżeniami o możliwych poślizgach
prowadzi w dół
później jeszcze kilka kroków
i jest Tzanaki.
to plaża dla nudystów, daruję więc sobie zejście na dół i zdjęcia. Zdyszany wracam do auta i wjeżdżając do Livadii zatrzymuję się jeszcze przy kolejnej wczesnochrześcijańskiej bazylice
ozdobionej - a jakże - pięknymi mozaikami
Dojeżdżamy do pokoju, jemy późny obiad i leniwie spędzamy resztę dnia. Oj przydałby się samochód na kolejny dzień...
Bardzo udana wycieczka:)