Dzień 4
22/06/2014
291km
Powodów, dla których zatrzymaliśmy się w Metsovie było kilka:
a) mieszka i prowadzi biznes tutaj nasza dobra znajoma, którą dobrze choć raz na jakiś czas odwiedzić
(Bacha - pozdrowienia)
b) przy tej okazji wolałem zostawić zakupione wcześniej wino tutaj, zamiast wozić je ze sobą
c) Zagori, Zagoria, Zagorochoria. Jak zwał tak zwał, ale ten rejon górskiej Grecji chodził za mną latami.
To taka inna Grecja. Kraj, który większości z nas kojarzy się z morzami i plażami ma też niewątpliwie piękne góry. Góry z historią, którą szczególnie budowała granica albańska. Choć zdawałem sobie sprawę z tego, że jeden dzień przeznaczony na Zagori to mniej niż nawet niezbędne minimum, to jednak chciałem tam pojechać choćby po to, żeby przekonać się że warto tam kiedyś wrócić. Teraz wiem że warto, nawet do tego stopnia że jeśli za 2, 3 lata będę planował kolejny wyjazd to Zagorii będzie w nim nie wyłącznie dodatkiem, ale myślę że podstawą trasy. Dlaczego? Nie wiem czy tych kilka zdjęć przekona Was, ale mnie tamtejsze widoki, miejsca, ludzie i historia zafascynowała...
- Dzień 4
Ponieważ trasa z Metsova do Zagorochorii prowadzi przez Ioanninę (w zasadzie może tamtędy prowadzić
), postanowiłem odwiedzić okoliczne miejsca archeo
Pierwszy postój to Passarona - starożytne miasto-cytadela położone w pobliżu Mikro Gardiki. Autem dojeżdżamy do Moni Panagias, gdzie znajduje się parking. Stąd czeka nas jeszcze jakieś 450-500 metrów wspinaczki pod górę, dobrą brukowaną drogą.
Na upartego pewnie można podjechać tu autem.
- Passarona - droga
Niestety docierając na miejsce zastajemy zamkniętą bramę wejściową. I to mimo zapewnień stron internetowych i przewodników, że miejsce jest dostępne 24h/doba dla zwiedzających. Przed wspinaczką, na parkingu, również nie znaleźliśmy żadnej informacji o tym, że miejsce nie będzie otwarte.
Nic, szkoda straconej energii, wbrew zdrowemu rozsądkowi postanawiamy więc przejść zamkniętą bramę bokiem. Patrząc na zdewastowany płot - ten pomysł przed nami musiał być wykorzystywany przez innych wielokrotnie.
- Passarona
- Passarona
- Passarona
- Passarona
Na górze faktycznie trwają jakieś prace renowacyjne. Niemniej jednak wspinaczka, mimo przygód, opłaciła się
Jedziemy dalej. Tuż przed Rodotopi powinna znajdować się świątynia Zeusa. Początkowo mylę drogę, sądząc że oszukam nawigację znajdując skróty
niestety (stety?) to ona ma rację, więc muszę zawrócić.
Świątynię...nie. Nie świątynię. Nawet nie ruiny. Znak, wskazujący na to że _coś_tu_musi_być_ odnajdujemy bezbłędnie. Gorzej z identyfikacją pozostałości - są w całości porośnięte zielskiem, więc gdyby nie znak i ogrodzenie nigdy bym tu nie trafił.
Nawet nie próbuję wchodzić do środka, diabli wiedzą co kryje się w trawie
- "Świątynia" Zeusa :)
Jest już po 10, najwyższy więc czas kierować się ta, gdzie powinniśmy dojechać. Celem są zagoriańskie kamienne mosty. W okolicach zapewne są ich dziesiątki, mnie dzięki google earth, udaje się wyłowić kilka, do których muszę dotrzeć i które stają się dla mnie celem dnia...
Wjeżdżamy do Zagorii
- Zagori
i obieramy kurs na Tsepelovo. Początkowo miałem w planach zrobić pętlę, tj dojechać do Tsepelova, zawrócić w stonę Kipi, dalej Elatochori, Vovousa, Armata, Konitsa i później obie Papingo, niemniej jednak doszedłem do wniosku, że czasu będzie za mało a jechać tylko po to, żeby się przejechać sensu nie ma.
Pierwszy most, to Agios Minas
- Agios Minas
- Agios Minas
- Agios Minas
Jadąc dalej, tuż przed rozwidleniem drogi, której jedna odnoga prowadzi do Tsepelova a druga w stronę Kipi, docieramy do Kokkori - jednego z najbardziej malowniczych mostów
- Kokkori
- Kokkori
- Kokkori
- Kokkori
- Kokkori
- Kokkori
A kilometr dalej droga kieruje do kolejnego - Misiou. Schodzimy w dół wąwozu - jakieś 400 metrów drogi i niestety (wstyd!) mostu nie znajdujemy. Teraz wiem, że znajdował się dosłownie kilkadziesiąt metrów dalej, niemniej jednak z tego wszystkiego nie zabrałem ze sobą z auta nawet mapy. O telefonie z GPS nie wspomnę.
- Drogowskaz
- i droga do Misiou
następnym razem nie odpuszczę
Wspinaczka w górę kosztuje trochę sił i zajmuje jakieś 20-30 minut. Dobrze, że w aucie jest sprawna klima
Docieramy do Tsepelova, zostawiamy auto i zapuszczamy się w gąszcz wąskich, wiejskich uliczek
- Tsepelovo
- Tsepelovo
- Tsepelovo
- Tsepelovo
- Tsepelovo
- Tsepelovo
- Tsepelovo
- Tsepelovo
- Tsepelovo
- Tsepelovo
- Tsepelovo
Po spacerze siadamy w miejscowym kafenionie, Asia zamawia frappe ja zimnego Fixa. Odpoczywamy, pijemy i delektujemy się ciszą. Chwilę później robimy skromne zakupy w sklepie z pamiątkami - sól ziołowa, górskie tsipouro i jakieś pierdoły.
Chciałoby się tu zostać dłużej, niemniej jednak czas niestety nie jest elastyczny i musimy jechać dalej. W stronę Kipi...