27 Maj
Rano przy śniadaniu na tarasie hotelowej restauracji postanawiamy trochę zmodyfikować(czytaj ograniczyć) nasz plan pobytu w Albanii. Kilka punktów odpada, trochę szkoda ale z drugiej strony, będzie co oglądać następnym razem, który na pewno nastąpi. Trzeba się śpieszyć z tą Albanią, bo zmienia się z roku na rok strasznie i za niedługo może to już nie być to samo.
Dziewczyny i dzieci są trochę zmęczone dwoma dniami w samochodzie, postanawiamy więc, że dzisiejszy dzień spędzą na plażowaniu i podładują z dziećmi akumulatory, a my sami pojedziemy sobie kawałek wzdłuż wybrzeża.
Mijamy Orikum, droga zaczyna się piąć do góry, wjeżdżamy na przełęcz Llogara. Jest trochę chmurek, ale na szczęście mniej niż w tamtym roku.
Przed nami widzimy już Dhermi, a ja jestem ciekaw postępów w remoncie drogi, w tamtym roku nawierzchnia tutaj była w opłakanym stanie. Jedziemy i całkowite zaskoczenie, przez miejscowość prowadzi całkiem nowa droga. Rok temu w samym Dhermi remont nawet się jeszcze nie zaczął. Jak Oni to robią?
Za Dhermi też jest dobrze. My dojechaliśmy do Porto Palermo i na całym odcinku była już nowa droga. Wyjątkiem są tylko dwa krótkie (kilkaset metrów) odcinki w Vuno i Himarze. Na obu odcinkach prace trwają.
W poprzednim roku była tutaj goła ziemia.
Himara
I dalej w kierunku Porto Palermo
Widać już nasz cel, twierdzę Ali Paszy z Tepeleny
Parkujemy samochód na parkingu obok restauracji naprzeciw twierdzy. Nasze zdziwienie budzi fakt, że za barem wisi polska flaga, obok australijskiej. Siadamy przy stoliku i zamawiamy coś do picia(ten upał!). W pewnym momencie podchodzi do nas starszy mężczyzna i pyta po rosyjsku skąd jesteśmy, odpowiadamy, że z Polski i wtedy się zaczyna. Kilkuminutowy monolog na temat wielkości polskiego narodu. Jacy to Polacy są wspaniali, a jacy to Albańczycy przy nich malutcy, że mafia, że komuna itd. Nie mam pojęcia skąd ta miłość do Polski. Kiedy już kończy, pyta się nas czy chcemy iść do twierdzy, okazuje się że jest jej opiekunem i sprzedaje do niej bilety. Kupujemy od niego bilety(po 100 leków) i mamy czekać kilka minut aż nas zaprowadzi. Za chwilę podchodzi i daje nam klucze, możemy iść sobie zwiedzić sami.
Idziemy w kierunku twierdzy. Przy brzegu i na grobli jest kilka zrujnowanych budynków ozdobionych dziwnymi rysunkami. Jest też kapliczka.
Las agaw
Ścieżką pod górkę podchodzimy do twierdzy, otwieramy kłódkę i wchodzimy, dobrze, że mamy latarkę. Twierdza jest dobrze zachowana, zresztą za czasów Hodży była używana jako magazyn, a gdzieś tam czytałem, że trzymali tu więźniów politycznych.
Po spenetrowaniu pomieszczeń w środku wychodzimy po schodach na górę
Zamykamy twierdzę, oddajemy w restauracji klucze i jedziemy z powrotem w kierunku Himary. Zatrzymujemy się jeszcze i robimy zdjęcia zbudowanej przez Rosjan w latach 50 bazie łodzi podwodnych.
W pobliżu jest kilka ładnych zatoczek.
W Himarze zatrzymujemy się żeby wymienić pieniądze. W Raiffeisen Banku mają jakąś awarię systemy, pieniądze wymieniamy więc w Alpha Banku kawałek dalej.
Jedziemy dalej i w Dhermi skręcamy w lewo w kierunku plaży, to jakieś 1,5 kilometra od głównej drogi.
Siadamy na chwilę w restauracji i oglądamy okolicę
Wsiadamy do auta, trzeba już wracać do Żonek.
Jeszcze przejazd Llogarą
I zjeżdżamy na dół.Zatrzymujemy się jeszcze w Orikum, kupujemy obowiązkowe dżemy z fig, "coś na wieczór", słodycze dla dzieci i wracamy do hotelu.
Dziewczyny i dzieci zadowolone z dnia plażowania,
my bardzo zadowoleni z wycieczki, czyli kolejny udany dzień, akumulatory przed następnym "samochodowym" dniem naładowane.
CDN