3 Czerwiec
Jakoś udaje nam się zapakować wszystkie walizki do "naszych" Suzuki, ostanie fotki z hotelowego balkonu, żegnamy się z Ritą i jedziemy do portu.
W porcie oddajemy samochody i idziemy w kierunku przystani dla promów.
Nasz prom przypływa z ok. półgodzinnym spóźnieniem. Walizki znowu zostawiamy przy wejściu na pólkach. Jeszcze tylko ostatnie spojrzenie na Ios i w drogę do głównego celu całej naszej eskapady czyli Folegandros.
Po drodze prom zatrzymuje się jeszcze na Sikinos, ale niestety nie można już było wychodzić na pokład, więc zdjęcia są robione przez szybę, nie najczystszą zresztą.
Morze jest wzburzone i prom ma kłopoty z przybiciem do portu w Karawostasis na Folegandros. W końcu udaje się, a my poganiani przez załogę schodzimy na nabrzeże.
W porcie nie zdążyliśmy się jeszcze dobrze rozejrzeć a już woła nas kierowca autobusu jadącego do Chory, stolicy wyspy. Pakujemy więc walizki i jedziemy. Bilet z tego co pamiętam kosztuje 2 euro od osoby, dzieci za darmo.
Wysiadamy na głównym placu Chory. Okazuje się, że kierowca autobusu zna naszego gospodarza z Aggali gdzie mamy zarezerwowane pokoje. Dzwoni do niego na komórkę
i informuje go o naszym przyjeździe.
Widoki z tarasu przy placu zapierają dech w piersiach.
Za jakieś 15 minut przyjeżdża po nas Vangelis, właściciel naszych nowych kwater. Nie mieścimy się wszyscy do samochodu, trzeba zrobić dwa kursy.
Przez najbliższy tydzień będziemy mieszkać w pokojach Pano sto Kyma.
Płacimy po 25 euro za pokój trzyosobowy za noc. Pokoje są raczej skromne, ale ta cena, taras i ich położenie na samej plaży, czego chcieć więcej. Dodam jeszcze, że taras był codziennie sprzątany, a co trzy noce zmieniane były ręczniki i pościel. Osobna sprawa to Vangelis, chyba lepiej z gospodarzem nie mogliśmy trafić.
Aggali to w zasadzie kilka domów położonych w ślicznej zatoczce. Kiedy przyjechaliśmy była tam otwarta jedna restauracja położona naprzeciw naszych kwater. W sezonie jest ich kilka.
Morze jest bardzo wzburzone więc z kąpieli nici. Niestety trochę zaparował mi obiektyw.
Po krótkim odpoczynku resztę dnia i wieczór postanawiamy spędzić w restauracji. Jesteśmy tam jedynymi turystami, reszta to miejscowi. Bardzo szybko nawiązujemy nowe znajomości, m.in. z właścicielami restauracji, poznajemy lepiej naszego gospodarza, wieczór robi się baaardzo długi. Duża w tym zasługa wina z Folegandros. W końcu jako jedni z ostatnich opuszczamy restauracje. Jak się potem okaże spędzimy tutaj bardzo dużo czasu.
Widok na nasze pokoje z restauracji
Trzeba iść spać
CDN