To ja Grażka ale Was dzisiaj męczę a wy śpicie a może ktoś podyskutuje lub napisze jakiś komentarz
Do Grecji przez JUGOSŁAWIĘ i MACEDONIĘ !!!!!!
Witam Wszyskich !!!
W związku z tym, iż występuje duży brak informacji na temat przejazdu do Grecji przez Jugosławię i Macedonię, a nikt jakoś nie kwapi się do udzielenia pomocy pozwolę sobie podzielić się z Wami listem, który otrzymałem w grudniu 2001 roku od Asi z którą niestety straciłem kontakt. Mam nadzieję, że nie będzie miała mi za zły, fakt, iż opublikowałem go publicznie, ponieważ wydaje mi się uczciwym podzielenie się z Wami tymi informacjami.
„Jechałam do Grecji trasą przez Jugosławię i Macedonię we wrześniu tego roku, mam więc informacje jak najbardziej aktualne. Na początek trzy uwagi. Po pierwsze - panuje opinia, iż jest to trasa niebezpieczna, co nie ma zbyt wiele wspólnego z rzeczywistością. Ruch turystyczny jest tam spory, kręci się też trochę wojsk SFOR-u, czy czegoś w tym rodzaju. Po drugie - nie jestem pewna, jak w tej chwili jest z wizą turystyczną do Jugosławii. Do końca września br. (a więc
podczas sezonu turystycznego) wizy tej nie trzeba było mieć, jednak czy nadal tak jest... Najprościej byłoby zadzwonić do ambasady i jeśli jest ona konieczna, wykupić ją tam. Na granicy przy wjeździe się nie da! Słyszałam o ludziach, którzy z tego powodu musieli jechać przez Rumunię i Bułgarię... Po trzecie - wszystkie ceny, które Ci podam, są w DM, a jak wiadomo, teraz wprowadzono euro. Trudno mi więc powiedzieć, jaką walutą będzie się płacić w tych krajach w nadchodzącym sezonie. A teraz o samej podróży. Polsko - słowacką granicę najlepiej przekroczyć w Chyżnem. Trasa przez Słowację wiedzie przez Trstenę, Dolny Kubin, Rużomberok, Bańską Bystrzycę, Zvoleń i ma tę dobrą stronę, że nie trzeba kupować winietki autostradowej - cały czas jedzie się jednopasmówką, ale bardzo dobrą i malowniczą.
Drogą tą dojeżdża się do granicy słowacko - węgierskiej (przejście Szahy/Parassapus zta); stąd do Budapesztu jest tylko niecałe 100 km. Jeśli chodzi o przejazd przez Budapeszt, nie jest on zbyt trudny. Po wjeździe do miasta trzeba od razu wypatrzyć tablice (umieszczone zazwyczaj nad jezdnią) kierujące na Szeged, a raczej na autostradę M5. Powinno się więc cały czas jechać pasem, nad którym jest M5. Pamiętaj też, że od Budapesztu aż do Salonik droga, którą jedziesz
przez Jugosławię i Macedonię, ma międzynarodowy numer E75. Tym prostym sposobem znajdziesz się na płatnej autostradzie do Szeged - ma ona ze 140 km i kończy się przed Szeged. Płaci się za odcinki, 2 lub 3 razy po ok. 1800 forintów. Z Szeged do granicy z Jugosławią jest jeszcze kilkanaście kilometrów. Przekracza się ją przejściem Szeged/Roszke. I tu zaczyna się przygoda w stylu bałkańskim, czyli wielkie naciąganie. Pierwsza przykra wiadomość jest taka, że Serbowie nie uznają naszego ubezpieczenia samochodu - Zielonej Karty, w związku z czym życzą
sobie, żebyśmy wykupili ichnie. A kosztuje ono okrągłą sumkę 100 DM i opiewa na 2 tygodnie. Jeśli więc masz zamiar wracać tą samą trasą po upływie rzeczonego czasu, skasują Cię na kolejną stówkę. Ale to nie wszystko. Oprócz tego musieliśmy im jeszcze zapłacić za 3-dniową wizę tranzytową - po 12 DM od osoby. W obliczu tego opłata za tzw.
dezynfekcję opon (czyli przejechanie przez kałużę niezbyt czystej wody), wynosząca 2 DM jest prawie niegodna wzmianki. Jeżeli jednak po załatwieniu tych formalności i znalezieniu się na ziemi serbskiej myślisz, że to już wszystko, to jesteś w błędzie. Przede wszystkim, nie wierz żadnej mapie, na której między Suboticą a Belgradem (a tędy właśnie wiedzie Twoja droga) widnieje jakakolwiek autostrada. Jest to bowiem mit i legenda - do samego Belgradu jedziesz zwykłą jednopasmówką z szerokim poboczem, a co więcej - płacisz za to. Dopiero po przejechaniu przez Belgrad (który nie sprawia kłopotu - jedzie się na Niś, Leskovac i Skopje - E75) "wskakujesz" na autostradę, która ma 200 km długości i kończy się za Niszem. I tu jest druga zła wiadomość - za całą tą drogę, od Suboticy przez Belgrad aż do zakończenia autostrady (która, nawiasem mówiąc, mogłaby być lepszej jakości) płacisz łącznie ponad 50 DM. Czyste zdzierstwo. Od końca autostrady do granicy z Macedonią pozostaje tu jeszcze ok. 100 km, znowu jednopasmówką. Na szczęście, darmową
Tym sposobem dojeżdżamy do Macedonii. Granicę przekracza się w miejscowości Tabanowce, gdzie dobrze jest zaopatrzyć się w miejscową walutę - denary (nie mylić z jugosłowiańskimi dinarami), niezbędne do płacenia za autostradę. Tu dobra wiadomość - Zielona Karta honorowana, zatem płacimy tylko za dezynfekcję, chyba ok. 5 DM. kilka kilometrów za przejściemrozpoc zyna się autostrada, lepsza i tańsza niż w Serbii. Łącznie kosztuje ona niecałe 20 zł; płaci się za odcinki - średnio po ok. 40 denarów. Ma ona 90 km długości i szerokim łukiem omija Skopje. Po zjeździe z niej do granicy greckiej pozostaje już tylko ok. 80 km miłej jednopasmowej drogi. Drogowskazy powinny być na Thessaloniki, a na pewno na miejscowość Gevgelija, w której jest przejście (i tani duty-free shop - polecam, ouzo i metaxa dużo tańsze niż w Grecji). Można powiedzieć: powrót do cywilizacji. To były szczegóły "techniczne" trasy. Poza tym są jeszcze trzy rzeczy, o których warto wspomnieć:- Benzyna - jej cena nie odbiega rażąco od naszej. W Jugosławii i Macedonii stacje są rozmieszczone niezbyt gęsto. Najlepiej tankować przed każdą granicą. - Noclegi - do Grecji można tą trasą dojechać w dwa dni, to tylko kwestia odpowiednio wczesnej pory wyruszenia w drogę. My wyjeżdżaliśmy ok 5 rano. Pierwszy nocleg po wyjeździe z Warszawy wypada więc za Budapesztem, w motelu, wcale nie przesadnie drogim. Drugi - już w Grecji, na kempingu. Naprawdę, da się to zrobić. - Trzecia rzecz jest znowu niezbyt przyjemna. Mianowicie w obu tych państwach jest duża szansa zostania zatrzymanym przez żądną łapówek policję, która szczególnie chętnie czai się na zagranicznych
turystów. Należy więc starać się jeździć zgodnie z przepisami (a przede wszystkim nie przekraczać prędkości), chociaż często i to niewiele daje; a w przypadku zatrzymania, pod żadnym pozorem nie dać im paszportu. Mając paszport w garści, mogą wysępić dowolną kasę. Poza tym nie są wybredni: zamiast forsy chętnie przyjmą papierosy i alkohol.”
Pozdrawiam Mariusz
(~Pozdrawiam Mariusz
adres e-mail widoczny tylko dla zalogowanych na cro.pl, 2002-03-20 23:27:57)