Doctor Wu napisał(a):Może wśród czytelników tego wątku jest polski właściciel stacji benzynowej. (...)Ale po co ja to piszę, przecież polski pompiarz na pewno w takiej sytuacji obniżyłby cenę do 1,50 zł. za litr.
Zauważam, że takie rzeczy dzieją się póki co w Grecji, a nie w Polsce. Nie wykręcaj kota ogonem - będzie tak w Polsce, będziemy o tym pisać. Krótko mówiąc : nikogo nie interesuje, czy w Ameryce
syjoniści biją murzynów - to inna bajka. Wątek jest o Grecji, a nie o całym świecie, nie wyłączając Polski.
A jeśli chodzi o obrazek, jak pracują greckie stacje benzynowe, opiszę w skrócie.
Autostrada Saloniki - Kavala. Środek lata, wczesnym rankiem. Po drodze ani jednej stacji benzynowej (jedyne 150 km) - chcesz zatankować, zjeżdżaj w bok do wsi. Proszę bardzo - za znakami. Jest stacja BP. Godzina wczesna, piąta rano. Stacja oczywiście zamknięta - całodobowe stacje to burżujski wymysł. Człowiek pracy powinien się wyspać.
Na stacji gęsto od samochodów - sami podróżni. Nie mają wyjścia - czekają na otwarcie stacji. Trzy poprzednie stacje też zamknięte, bo jakże by inaczej. Stacja ma być czynna od ósmej. Niektórzy śpią w autach, niektórzy leniwie łażą, niektórzy (Turcy) wyjmują dywaniki i stukają czołem w stronę Mekki. Koło ósmej na stacji stoi ze czterdzieści aut. Przed dziewiątą przychodzi ospały pan benzyniarz. Z nim nie ma dyskusji. Każdego tankuje za pięćdziesiąt euro - nie będzie nikomu wydawał reszty, bo mu się nie chce (przypis :
w Grecji jest niewiele stacji samoobsługowych, a na prowincji nie ma ich wcale. Nie wlejesz sobie paliwa sam - nie chcesz, nie tankuj - twoja sprawa, podróżniku). Jakiś Turek chce zatankować do pełna - nie ma dyskusji, ma być za 50 E i koniec. Zirytowany pan benzyniarz macha na niego ręką i woła
yalla (arab. wynoś się). Ci co zatankowali za 50 E, odjeżdżają z ulgą. Have a nice trip !
Jeśli mamy to odnieść do innych krajów, że już nie wspomnę o naszej
niegościnnej Rzeczypospolitej, to stwierdzam, że pod względem tankowania paliwa Grecja jest pod tym względem krajem trzeciego świata i niektóre stacje w naszych powiatach wschodnich biją grecką prowincję na głowę.
akkon, związkowcy w Grecji to komuniści. A jeśli Cię uczono w szkole idei Lenina, mówią one że aby zapanował komunizm, trzeba zniszczyć państwo. I to właśnie oni czynią. Zwykły Grek, zwłaszcza zarabiający na turystach, ma ochotę związkowców pozabijać.
A mnie nikt nie okradł, a ile dostałem drobnych prezentów od tawerniarzy i sklepikarzy, opisuję w mojej relacji.
Więc nic prostszego - niech ten rzeczony
zwykły Grek pozabija tych związkowców.
Problem w tym, że roszczeniowy jest również
zwykły Grek, a grecki związkowiec jest mega-roszczeniowy.
Kilkanaście czy kilkadziesiąt miesięcy temu, gdy podobne problemy spotkały Łotwę i Estonię, tamtejsze społeczeństwo solidarnie zacisnęło pasa. I wesoło nie było. Ale jakoś nie było strajków. Nie było paskarstwa i spekulacji. Nie było wrzasków, że
niech Niemcy oddadzą to co nam ukradli podczas wojny. Chociaż w obu tych krajach społeczeństwa są pokomunistyczne, więc niby powinno być im łatwiej trzasnąć pięścią w stół. Ale nie trzasnęły. I wyszły na prostą.
Cud ? Nie. Oni po prostu nie uważają się za wyjątkowych. Nie tak jak ci, co dostaną za darmo ponad sto miliardów euro, a jeszcze im źle, bo trzeba trochę zacisnąć pasa. Ta forsa i tak w Grecji utonie, a za jakiś czas okaże się, że trzeba nie sto, ale trzysta miliardów euro - na które w pocie czoła pracują dziesiątki milionów innych, których nikt o zdanie w tej kwestii nie pyta.
A co do prezentów - ja też mam z Grecji miłe wspomnienia, ale nieustannie bawią mnie takie sytuacje jak ta :
nie wolno źle napisać - w tym przypadku o Grecji - bo MI tam było wspaniale. Nie rozumiem, dlaczego. Nie jestem starcem, ani gówniarzem, ale wiem, że nie ma rajów na ziemi. I Grecja też nie jest rajem. Jeśli uważasz, że krytykując Greków obniżam rangę Twoich wspomnień, to jesteś w błędzie. Przecież Twego zadowolenia Ci nie ubędzie, prawda ? Szczególnie, że nie mają Twe wspomnienia - podobnie jak i moje - rangi niepodważalnej świętości absolutnej.