We wrześniu roku 2001 wybrałem się na objazd Grecji.
Było to w końcówce miesiąca, więc u nas już jesień brała góry, a tam lato w pełni. Pobyt trwał do 8.10 więc była możliwość przekonania się, jak to jest poza sezonem i dzisiaj wiem juz, że jak znów losy pokierują mnie do Hellady, to na pewno będzie to podobna pora.
Podstawową zaletą takiego terminu jest brak tłoku, a właściwie pustki, a to nie do przecenienia, gdy się nie lubi notorycznego włażenia "obiektów niepożądanych" w obiektyw i konieczności rezerwacji ręcznikowo-karimatowej skrawka plaży.
Przybliżę trasę:
Bielsko- Korbielów- L. Mikulas- Niske Tatry (Przeł. Ćertovica)- Rożnava-
Aggteleki Karszt- Miśkolc- Debrecin- Oradea-
Cluj-Napoca- Sibiu- Pitesti- Craiova- Sadova (strasznie tam bidne wiochy!) - Orjahovo- Vraća- Sofia- Samokov-
Borovec- RIŁA- Blagoevgrad-
PIRIN (Bansko, Razłog)- Rilski Monastir- Melnik- Kulata/Promachonas (GR).
A w Grecji: Saloniki-
Pella (dawna stolica Macedonii)-
Veria- Kozani-
Meteora- Góry Pindos- Katara Pass- Ioanina- Arta- Sparto- Vonitsa-
Paleros- Mytikas i Kalamos- Astakos- Messolongion- Patras-
PELOPONEZ-
Varda-
Kyllini- Zakynthos- Pyrgos-
Olimpia- Zacharo- Kalo Nero- Kyparissia- Messini-
Kalamata-
Artemissia i przejazd przez piękne góry, przełęcze i wąwozy (to właśnie tam spotkaliśmy te niesamowicie pachnące pomidory)-
Mistra- Sparta-
PŁW. MANI-
Gythio-
Areopolis- Mezapos- Paliros (czyli objazd półwyspu)-
Vathia- Przyl. Matapan- Porto Kagio- Kotronas- Gythio- Sparta- Tripoli- Myli-
Argos- Mykeny- Nauplion- Megalopolis-
Tiryns- Epidavros- Nea Epidavros- Korynt- Ateny-
Przyl. Sunion- Maraton (no myśmy mieli rzeczywiście maraton...
)- Thermopile- Lamia- Larissa- Saloniki i znowu Kulata i haracze bułgarskie
Potem do Sofii- Montana (fajne i puste góry tam mają)- Vidin/Calafat i potyczki z rumuńskimi celnikami oraz słynna już kwestia wypowiedziana przeze mnie na ich pytanie "Za ile chcecie jechać?" (chodziło o łapówę).
- "Za 2 minuty..."
Dalej był Trzeci Świat Rumunii, Turnu Severin- słynna rewolucyjna Timisoara (zresztą bardzo ładne miasto, przypominajace Wiedeń Habsburgów) i bardziej swojski już Szegedyn... a potem nasi bracia Słowacy i ...chata.
Wytłuściłem to, co koniecznie trzeba zobaczyć.
Dodam jeszcze, że Mani słynie z niezwykłej zabudowy. Mianowicie, jest tam mnóstwo mini zamków, wież obronnych i dosłownie co drugi budynek w niektórych wioskach nasladuje ten miejscowy, piracko-obronny styl. Wygląda to tak niezwykle, że ma się wrażenie, jakby wszedzie były same fortece, a tymczasem kiedyś właśnie tak było, bo Mani cieszyło się ponurą sławą siedliska piratów i rozbójników, kórzy wzajemnie się napadali i wyrzynali, co zmuszało ich do budowania takich obronnych wież.
Wiele wsi i osad jest opustoszałych, przynajmniej poza sezonem. Trafiliśmy raz do wioski, która wyglądała na wymarłą. Tylko krzewy i kwiaty oraz kaktusy. Zero ludzi i pojazdów. Wiatr hulający pomiędzy domami i zagrodami. Niesamowite to było.
A wokół wysokie góry schodzące prosto w morze i dziekie cyple, przylądki, groty nadmorskie i małe osady rybackie. Normalnie inny świat i sielanka....
Najbardziej właśnie do tego tęsknię. Co ciekawe, na końcu lądu i wyżej na drodze górskiej naprawde wieje. A fale na brzegach i plażach naprawde duże- można było poszaleć jak nigdzie w CRO i innych miejscach Grecji!
Było tego 3 tygodnie i jakieś ok. 5000 km, z tego 1700 po samej Grecji.
Jak poskanuję foty w skanerze do negatywów, to na pewno cuś pokażę.
Tymczasem niechaj będzie to:
Matapan, czyli najdalszy na południu cypel greckiego lądu.
Pirackie skłonności na plaży w Porto Kagio. W tle jedna z wież obronnych, spod której wykonano poprzednie zdjęcie.
Archipelag Wysp Jońskich