Sobota, 2 września
O godzinie 5.00 pobudka i odjazd w dalsza drogę. Na bramce przed Niszem dajemy bilet, płacimy 1090 dinarów (cena dla inostrańców), potem z 10 km darmowej autostrady i znowu bramki, tu biorą 250 dinarów. Przed 6.00 zaczyna świtać i za Leskovacem kończy się autostrada, wjeżdżamy w górki i krętą drogą ok. 100 km mijając Vranje mkniemy w kierunku Macedonii. Na ostatniej stacji w Serbii ichniejszego koncernu JP tankujemy za gotówkę do pełna. Na granicy meldujemy się o 8.00. I znów szybka odprawa + pieczątki do paszportów. Już w Macedonii na granicy wymieniam 20 euro na denary po kursie 60 MKD za 1 EUR.. Spotykam Polaków rozmawiamy chwilę, jadą do Aten. W Kumanowie pierwsza opłata 50 denarów, w Petrovacu 90 i na końcu w Veles biorą 60 denarów. Potem jeszcze 30 km darmowej autostrady i ostatnie 50 km do granicy greckiej zwykłą drogą. Na bramkach można spotkać pełno wałęsających się bezpańskich psów oraz kilku żebraków - nie byli natrętni. Na granicy MK/GR Gevgelija/Evzoni jesteśmy o 10.00. Za odprawą macedońska, a jeszcze przed grecką stajemy na poboczu i szybko na drugą stronę do Djuti Fri Szopu. Kilku kierowców idzie w nasze ślady robi ten sam manewr (przepisowo ze sklepu można korzystać wyjeżdżając z Unii.) W sklepie cieszę moje oczy niskimi cenami artykułów wyskokowych - choć niektóre ceny niewiele się różnią od tych z Polski, a żona pomknęła na perfumy (tak się wyperfumowała że w samochodzie pachniało jak w Seforze
). Kupuję LMy karton za 7,40 euro oraz 2 litrowe Quzo za 6,55 euro. O 10.30 podjeżdżamy do odprawy greckiej. Bramka dla aut z UE zastawiona wozem policyjnym więc trzeba się ustawić do zwykłej kolejki. Czekamy 10 min i dalej w drogę. Do rozjazdu na Saloniki i Ateny przez 70 km zwykła droga z szerokim poboczem.
Wszyscy jadą poboczem dla ułatwienia wyprzedzania przez szybciej jadące samochody - tak się jeździ w całej Grecji.
Na rozjeździe kierujemy się na Katerini-Ateny i tu bramki - opłata 2 euro - tyle kosztują wszystkie odcinki autostrad w Grecji. Płaska jak stół 3-pasmowa autostrada aż do Leptokarii. W okolicach Leptokarii pobierają drugą opłatę. Potem już zwykła jednopasmowa droga. Zjeżdżamy do Nei Pori - celu naszej podróży o 12.30 i tu klops - nagle słyszę rzężenie dochodzące z komory silnika. Metaliczny odgłos się nasila ale silnik pracuje równo i nie ma jakichkolwiek negatywnych objawów. Podjeżdżamy do biura podróży gdzie meldujemy się rezydentce w osobie pani Kasi. Spotkani przypadkowo Polacy i Grek z pobliskiej wypożyczalni skuterów oraz rezydentka w roli tłumacza, zaglądamy wspólnie pod maskę w celu wykrycia niemiłego dla ucha metalicznego klekotu. Po kilku wymianach zdań okazuje się że padła klimatyzacji, choć pojawiały się głosy że to rozrząd, wspomaganie kierownicy lub jakaś pompa układu chłodzenia. Za naszą prośbą Grek chwyta za słuchawkę i dzwoni do Serwisu Renaulta w Larissie wyjaśniając i opisując usterkę w aucie. W końcu umawia nas na poniedziałek by podjechać do fachowców w serwisu, którzy rozwieją wszelkie wątpliwości. Nie skorzystałem z wykupionego polskiego Moto-Asistance, bo to lipa - zwracają koszt holowania i ewentualne usunięcie drobnej usterki na drodze (np. brak paliwa, przepalona żarówka itp.) do kwoty 180 euro. Skoro nic się nie dzieje podczas jazdy decyduję, że pojedziemy do Larissy - niech Grecy przyjrzą się usterce.
Nieco uspokojeni podjeżdżamy z rezydentką pod miejsce naszego zakwaterowania. Hotel Olympic Star 4* prezentuje się okazale. Dostajemy pokój (klimatyzacja, lodówka aneks kuchenny balkon). Po wniesieniu i rozpakowaniu bagaży padamy do wyrka odsypiając niedospaną na stacji OMV noc. Po obiado-kolacji idziemy na spacer obadać nowy teren. Kupujemy kartę telefoniczną Ya za 3 eur + 0,3 gratis i mamy 1 godz. do przegadania. Dzwonimy do rodziny z informacją, że dotarliśmy cali i zdrowi.
Na drugi dzień idziemy na plaże gdzie, jesteśmy krótko by nie spalić się na słońcu 1-dnia opalania.
Plaża piaszczysta, szeroka, kupując drinka kawę czy colę na plaży dostajesz leżak gratis.
Na promenadzie tawerna przy tawernie wielu turystów różnych narodowości. Oprócz Greków to Polacy, Macedończycy, Serbowie, Węgrzy, Rumunii, Bułgarzy i Czesi.
Ceny jadła w tawernach kształtują się w 5-8 euro, a napoje: cola 1,5 EUR, piwo Amstel 2,5 EUR. Gyros z budki 1,5 EUR.
Wieczorem na promenadzie rozkładają się ze swoimi towarami kolorowi (Murzyni, Albańcy, Hindusi, Skośnoocy - wyglądali na Mongołów) oferując różnego rodzaju bibeloty, buty, ubrania czy owoce itp. Ceny bardzo przystępne wręcz taniocha, należy się targować. Wiele atrakcji dla maluchów, choć dla mnie wiało to tandetą z początku lat 90-tych.
CDN .....