14 MajCzas pozostały do odpłynięcia promu (miał odpłynąć o 16:45) spędziliśmy podobnie jak cały dzień poprzedni czyli trochę posiedzieliśmy na murku po drzewkiem na „miejskiej” plaży, trochę pospacerowaliśmy po Chorze, a z pokoi wyprowadziliśmy już przed 14 żeby dać Sofii trochę czasu na posprzątanie przed następnymi gośćmi.
Plaża ucierpiała nieco podczas deszczu.
Express Skopelitis przypłynął z około 15 minutowym opóźnieniem. Miejsce dla samochodów było wypełnione dosyć szczelnie i zastanawiam się czy byłby problem z kupnem biletu dla auta zaraz przed odpłynięciem promu, my, jak wspominałem już, wszystkie bilety kupiliśmy wcześniej poprzez biuro
Zas Travel. Cena za rejs Koufonissi-Amorgos, bo tam się właśnie udawaliśmy na ostatnie nasze „wyspowe” noclegi, to 22 euro za samochód, 6 za osobę dorosłą, dziecko powyżej 4 lat 3 euro, a poniżej darmocha.
Z żalem żegnamy Koufonissi, wyspę która dla mnie była bardzo pozytywnym zaskoczeniem. Bardzo obawiałem się, że zastanę tutaj (zachowując oczywiście proporcje) drugie Santorini, na szczęście poza sezonem można tu przyjechać bez obaw i myślę, że nie była to nasza ostatnia na Koufonissi wizyta, nie mam zresztą wyjścia ponieważ mojej Żonce wyspa ta wyjątkowo przypadłą do gustu.
Keros
Odwiedzona przez nas dwa dni wcześniej Italida.
Pori
Na promie Express Skopelitis miało miejsce małe zamieszanie, kiedy kupowałem bilety, statek miał płynąc z Koufonissi do Katapoli na Amorgos nie zatrzymując się nigdzie po drodze, w porcie więc przy załadunku na pytanie pracownika promu gdzie płyniemy bez wahania powiedziałem Katapola i nasz samochód został zaparkowany na samym końcu pokładu dla pojazdów. Podczas rejsu okazało się, że rozkład uległ zmianie i Skopelitis zatrzymuje się jeszcze po drodze na Donoussie i w Aegiali na Amorgos, a z Aegiali do naszego noclegu mieliśmy przysłowiowy „rzut beretem” i do tej miejscowości kupiłbym bilety gdybym wiedział, że prom ma tam swój przystanek. Na szczęście, przed nami stało kilka pojazdów, udało mi się jakoś wyjechać w Aegiali, chociaż nie było to łatwe na tym nie za wielkim w końcu promie. Całe szczęście i nie chodzi już o te 29 kilometrów, które musielibyśmy przejechać z Katapoli, ale o to, że noclegu przyszło by nam szukać pewnie po zmroku.
Donoussa, która była początkowo w naszych planach i która chodzi mi dalej po głowie. Może kiedyś?
Pomiędzy Donoussą, a Amorgos morze nieco się wzburzyło i górny pokład zupełnie się wyludnił, nie dziwię się zresztą, wyszedłem na zewnątrz na chwilę z moim starszym synem i pomijając bujanie, które było dosyć zabawne, to po pięciu minutach wróciliśmy prawie kompletnie mokrzy.
Do Potamos gdzie mieliśmy zarezerwowane noclegi jest z Aegiali raptem 1,5 kilometra, dotarliśmy tam więc w kilka minut.
Express Skopelitis odpływa w kierunku Katapoli.
Bez problemu znaleźliśmy apartamenty
Pano Gitonia gdzie mieliśmy zarezerwowane następne trzy noclegi. Trochę się powtórzę, ale było to kolejne bardzo udane miejsce noclegowe. Potamos jest co prawda nieco oddalone od morza ale widoki w zupełności to rekompensują.
Wynajęliśmy dwa apartamenty, za jeden zapłaciliśmy 50 euro za noc.
Mieliśmy do dyspozycji dwa tarasy, zdjęcia zrobione tak na szybko po przyjeździe, potem oczywiście będzie więcej.
Drugi (35 euro za noc) znajdował się w starej piekarni, ponoć dziadek właściciela piekł tam chleb. Miejsce miało swój klimat.
Na stoliku „ćwiarteczka” lokalnego przysmaku Psimono, jeśli dobrze pamiętam nazwę.
CDN