4 stycznia czyli, nie licząc drogi powrotnej, w ostatni dzień naszych zimowych wakacji, wybraliśmy się, zgodnie z planem na wycieczkę do Budapesztu.
Rano pooglądaliśmy sobie jeszcze trochę z zewnątrz
Hotel Roz, w którym spaliśmy, a zaraz po śniadaniu w hotelowej restauracji poszliśmy na stację kolejki HEV, która jak już pisałem, znajduje się bardzo blisko.
Blisko stacji jest kantor gdzie mogliśmy wymienić sobie euro na forinty. Za naszą czteroosobową rodzinę za bilety z Szentendre do Budapesztu i z powrotem zapłaciliśmy około 80 złotych, a podróż, z tego co pamiętam trwała około godziny.
W Budapeszcie wysiedliśmy na ostatniej stacji kolejki HEV, Batthany, dokładnie vis a vis chyba najbardziej znanego budynku Budapesztu czyli Parlamentu.
Na dole, po lewej stronie przystań, gdzie można sobie przypłynąć z Szentendre statkiem, ale to raczej o innej porze roku.
Ze stacji Batthany poszliśmy na wzgórze zamkowe w pobliże Baszty Rybackiej i kościoła Macieja.
Na wzgórzu zamkowym jak zwykle sporo ludzi pomimo nie najlepszej pogody, która nie rozpieszczała nas zbytnio tego dnia (choć na zdjęciach tego nie widać), silny wiatr trochę psuł komfort zwiedzania.
Pod kościołem Macieja znaleźliśmy lekarstwo na chłód w postaci grzanego wina.
Jeszcze trochę pospacerowaliśmy po wzgórzu zamkowym, a potem zeszliśmy na dół w kierunku Mostu Łańcuchowego, najładniejszego mostu Budapesztu.
Droga z Budy do Pesztu po Moście Łańcuchowym nie była zbyt przyjemna, wiało strasznie, a dodatkowo, młodszemu z moich synów kompletnie odechciało się tego dnia chodzić i polegał wyłącznie na rączkach tatusia. Dłuższe spacery nie miały już sensu, postanowiliśmy więc znaleźć jakieś miejsce na posiłek.
Wiadomo, że ceny w restauracjach w ścisłym centrum mogą dosyć wyraźnie uszczuplić zawartość portfela, dobrze jest więc trochę od tego centrum się oddalić, a najlepiej do tego nadaje się metro. Stosunkowo blisko Mostu Łańcuchowego jest stacja żółtej linii (numer 1) metra, Vorosmarty, z której pojechaliśmy cztery przystanki na plac Oktogon. Bilety na metro w Budapeszcie do tanich nie należą, za trzy przejazdy w sumie zapłaciłem 50 złotych (dwoje dorosłych i dwoje dzieci), co ciekawe, siedmioletniemu dziecku nie przysługuje zniżka.
Tutaj zeszliśmy do metra.
Oktogon
Dosyć szybko w niedalekiej odległości od stacji metra znaleźliśmy przyjemną restaurację z w miarę rozsądnymi cenami, nazwy niestety nie pamiętam, w każdym razie jedzenie było bardzo dobre. Nie wiem dlaczego w restauracji kelner wziął nas za Rosjan.
Powrót do Szentendre poszedł nam bardzo sprawnie. Najpierw żółtą linią metra z Oktogon do Deak Ferenz, tam przesiadka na linię czerwoną, dwa przystanki i znów byliśmy na stacji Batthany, która jest, jak już pisałem, początkową stacją kolejki HEV do Szentendre.
Jeszcze plan metra w Budapeszcie.
W Szentendre blisko stacji kolejowej zaopatrzyliśmy się jeszcze w trochę węgierskich specjałów, a wieczór spędziliśmy w
Hotelu Roz.
CDN