Z browaru pojechaliśmy pochodzić trochę po Korczy. Samochód zaparkowaliśmy pod prawosławną katedrą, którą w pierwszej kolejności poszliśmy pooglądać.
W Korczy (jak już wspominałem) nie zabawiliśmy zbyt długo. Nasza obecność tam ograniczyła się, oprócz wizyty w browarze, do spaceru położonym naprzeciw katedry deptakiem, gdzie zrobiliśmy trochę zakupów i zjedliśmy kilka byrków.
Korcza (przynajmniej z tego co widzieliśmy) wywarła na nas dosyć średnie wrażenie. Oczywiście cieszymy, że tam byliśmy, bo odwiedziliśmy kolejne albańskie miasto, ale w porównaniu z innymi miastami, które widzieliśmy w Albanii, nie wypada jakoś rewelacyjnie. Dodatkowo trochę irytujące było częste nagabywanie nas przez romskie dzieci, przez to nawet wspomnianych wcześniej byrków nie mogliśmy zjeść w spokoju (może gdyby nie to, to zabawilibyśmy tam trochę dłużej). Generalnie miasto można odwiedzić, ale jeśli ktoś wybiera się do Albanii z pierwszą wizytą to nie wiem czy Korcza jest najlepszym wyborem.
Z Korczy pojechaliśmy jeszcze do Pogradec wydać resztę wymienionych w kantorze leków, a po drodze zatrzymaliśmy się na jednej z dziesiątek myjni, gdzie za mycie samochodu zapłaciliśmy zawrotną sumę 6 złotych, w przeliczeniu na nasze pieniądze.
Jak widać na zdjęciach, Pogradec przywitało nas trochę inna aurą niż Korcza.
Poniżej zamknięte poza sezonem „nawodne” restauracje.
Zrobiliśmy znowu trochę zakupów, ceny dużo korzystniejsze niż w Korczy. Zaopatrzyliśmy się m.in. w obowiązkowe dżemy figowe, kasztany jadalne, piwo (udało nam się kupić oprócz piwa Korca, kosowskie Peja) i jeszcze kilka innych rzeczy.
Samochód jakiegoś albańskiego patrioty.
Na parkingu, w pobliżu samochodu, przeżyliśmy jeszcze mały atak „sympatycznych” romskich dzieci, po czym udaliśmy się w kierunku macedońskiej granicy. Niestety zapadał już zmrok i nie starczyło czasu żeby zatrzymać się w Driloni.
Przejazd przez granicę zajął nam więcej czasu niż przypuszczaliśmy. Najpierw albański celnik wpadł na „interesujący” pomysł odkręcenia podłogi w naszym środku lokomocji (na szczęście jego przełożony, widząc polską rejestrację szybko wyleczył go z tego dosyć oryginalnego pomysłu), a potem miała miejsce awaria szlabanu na macedońskiej stronie.
Dalej już bez przeszkód dotarliśmy do Ohrid.
Jeszcze jedna dosyć ważna myślę informacja. Nie wiem czy tak jest przez cały czas, czy tylko w okresie noworoczno-świątecznym, ale przynajmniej wtedy kiedy my tam byliśmy, w sklepach w Ohrid od godziny 19:00 obowiązywała prohibicja i żaden alkohol nawet piwo nie umknął po tej godzinie czujnemu oku kasjerek.
W restauracjach sprzedaż była przez cały czas prowadzona normalnie.
CDN