1 Czerwiec
Właścicielki Panorama Rooms oprócz wynajmowania pokoi prowadzą też wypożyczalnie skuterów, quadów i samochodów, a że ceny są bardzo atrakcyjne jeszcze z Polski zarezerwowaliśmy sobie na dwa dni dwa Suzuki Jimny. Koszt wynajmu to 25 euro za dzień czyli połowę tego co płaciliśmy rok wcześniej na Paxos czy trzy lata temu na Ios.
Jak widać zestawienie barw samochodów pasuje do turystów z Polski.
Pakujemy nasze rodzinki do samochodów i ruszamy wzdłuż południowego wybrzeża Anafi, na drodze zupełnie pusto.
Na miejsce pierwszego postoju wybieramy małą plażę Aghii Anarghyri położoną poniżej małej kapliczki. Nie wiem jak to jest w maju i czerwcu, ale w sezonie przy każdej plaży zatrzymuje się autobus. Na zdjęciu poniżej widać przystanek.
Dalej widać następną plażę Monastiri.
Niestety zejście na plażę okazuje się dosyć strome, a my nie wzięliśmy nosidełka dla dzieci, bez tego zejście na dół z dziewięciomiesięczną turystką i z dwuletnim turystą raczej nie jest dobrym pomysłem. Ostatecznie na plażę na chwilę schodzę tylko ja ze starszym synem.
Wracamy do samochodów i jedziemy 1,5 kilometra dalej do klasztoru Zoodhochos, w którego mury wbudowano ruiny świątyni Apolla.
Trochę kolorowego kontrastu z surowym otoczeniem.
Tym szlakiem pójdziemy następnego dnia.
Przez bramę z kolorowymi malowidłami wchodzimy na teren klasztoru.
Kiedy odejdzie się trochę od klasztoru w pobliże małej kaplicy, można podziwiać widoki na skaliste wybrzeże i zatokę Halara.
Upał jest co raz bardziej męczący, czas więc na kąpiel. Jedziemy kilka kilometrów w kierunku Chory na plażę Roukounas.
Skręcamy zgodnie z kierunkowskazem z głównej drogi i znowu trafiamy na strome zejście, na szczęście, znajdujemy drogę obok, którą wjeżdżamy na samą plażę.
Plaża Roukounas, według przewodnika, jest jedynym miejscem na wyspie gdzie tolerowane jest biwakowanie na dziko. Faktycznie pomiędzy drzewkami stoi kilka namiotów, mieszkańców jednak nie widać i na plaży oprócz nas prawie nikogo nie ma.
Nasz cel następnego dnia..
Drzemka w cieniu tamaryszek.
Z plaży wracamy do Chory na obiad.
Po południu postanawiamy odwiedzić jeszcze jedną plażę Klisidi. Łatwo jest się tam dostać z Chory nawet nie dysponując samochodem. W pobliżu zatrzymuje się autobus, który kursuje kilka razy dziennie na trasie port Aghios Nikolaos-Chora. Skorzystaliśmy zresztą z niego dwa dni później.
Z Klisidi wieczorem jedziemy jeszcze do portu, gdzie znajdujemy bankomat, gdyby nie tabliczka u góry to można by było go pomylić z zupełnie innym miejscem.
CDN