18 Maj Głównym powodem, dla którego zarezerwowaliśmy nocleg w Gjakove był zamiar powtórzenia rejsu promem Fierze-Koman. Z Gjakove do Fierze jest bardzo blisko no i droga jest odnowiona. Niestety jakiś czas przed wyjazdem dowiedziałem się, że prom ostatnio regularnie nie kursuje (tak jest zresztą do dziś). Zastanawialiśmy się czy zmienić trasę i odwołać rezerwację w hotelu "Çarshia e Jupave", ale w końcu doszliśmy do wniosku, że w Kosowie przecież nigdy nie byliśmy i pozostawiliśmy rezerwację bez zmian. Z perspektywy czasu w ogóle tego nie żałujemy bo zarówno hotel jak i klimat Gjakove bardzo nam się podobał, no i teraz wiemy, jak korzystnym jest dojazd do Albanii przez Kosowo. Dodatkowym plusem była możliwość ponownego przejazdu nową autostradą łączącą Kosowo z Albanią.
Po obfitym śniadanku pakujemy się do samochodu, żeby dojechać do autostrady musimy kierować na Prizren. Zaraz za Gjakove mijamy most Terezive. Po drodze tankujemy jeszcze gaz, którego w Kosowie jest pełno, paliwo było niestety (przynajmniej tam gdzie tankowałem) trochę droższe niż u nas.
Do Prizren dojeżdżamy bardzo szybko, a tutaj już można wjechać na autostradę do Albanii.
Zaraz przed granicą kilkadziesiąt metrów wertepów, krótka kontrola i dalej jazda to już sama przyjemność. Autostrada Kukes-Durres ma być od tego roku płatna, ale Albańczycy postanowili wstrzymać się (u nas i w większości krajów nie do pomyślenia) z pobieraniem opłat do końca sezonu turystycznego.
Ponieważ podróż mija nam szybciej niż planowaliśmy, postanawiamy odwiedzić jeszcze Lezhe i mauzoleum największego bohatera narodowego Albanii Skanderbega.
Mauzoleum mieści się w ruinach katedry św. Mikołaja, które otacza współczesna konstrukcja, zaprojektowana przez córkę Envera Hodży, Pranverę.
W tle ruiny twierdzy w Lezhe.
Wejście na teren mauzoleum kosztuje 200 leków. Widoczna na zdjęciu Pani otwiera nam drzwi.
Widok z mauzoleum na kościół franciszkanów.
W Lezhe jeszcze bez problemu kartą Maestro wybieramy pieniądze z bankomatu, piszemy sms-a do naszego następnego gospodarza z informacją gdzie jesteśmy i ruszamy dalej w kierunku Shkoder, skąd jedziemy drogą prowadzącą do przejścia granicznego z Czarnogórą Hani i Hotit. Mamy dużo szczęścia, ponieważ właśnie na ukończeniu jest kładzenie nowego asfaltu. Pamiętam dwa przejazdy tą drogą sprzed kilku lat i wtedy była ona w opłakanym stanie.
Na rondzie w Koplik zjeżdżamy w kierunku Boge. Na nowej drodze nie było jeszcze drogowskazów i nie mieliśmy pewności co do wyboru kierunku. Na szczęście obyło się bez pomyłki. W Koplik robimy jeszcze trochę zakupów w sklepie spożywczym, nie jesteśmy pewni czy w Theth (bo tam oczywiście jedziemy) będzie można kupić na przykład napoje dla dzieci, o wyżywienie się nie martwimy, bo jest one wliczone w cenę noclegu.
Z drogi do Boge widoki co raz ładniejsze.
Asfalt kończy się przy kościele w Boge. Naprzeciw jest Cafe Bar, z którego dla pewności dzwonimy do naszego Gospodarza, z naszych telefonów nie ma szans, kompletny brak zasięgu, a w barze maja jakąś antenę na dachu i można się dodzwonić. Okazuje się, że mamy jeszcze pół godziny czasu na przepakowanie rzeczy potrzebnych na trzy noce, które spędzimy w Theth.
W końcu przyjeżdża nasz Gospodarz, a my pakujemy się do Jego Mitsubishi Pajero. Nasz samochód zostawiamy pod opieką właścicieli baru. Umawiamy się na cenę 5 euro za dobę parkowania.
Powoli wyboistą drogą jedziemy w głąb Gór Północno Albańskich (Alp Północno Albańskich, Gór Przeklętych, chyba każda nazwa jest prawidłowa). Na pewno nie było szans żebyśmy tą drogą przejechali naszym Passatem, przynajmniej nie kiedy była ona w takim stanie. Wiem, choćby nawet z tego forum, że ludzie wjeżdżają tam osobówkami, ale na tamtą chwilę trudno jest mi to sobie wyobrazić. Po drodze zaraz za Boge spotkaliśmy niemieckich turystów na motorach, którzy zrezygnowani musieli zawrócić.
Po około półtorej godziny jazdy, która dostarczyła nam mnóstwo niesamowitych wrażeń, docieramy w końcu do Theth. Droga, którą przyjechaliśmy, była przez ostatnie miesiące nieprzejezdna i otwarto ja kilka dni przed naszym przyjazdem. Alternatywą dla niej jest pięciogodzinna przeprawa inna drogą do Shkoder.
Jedziemy kawałek przez wioskę do naszego nowego lokum. Warunki są dosyć surowe, ale dokładnie tego się spodziewaliśmy, jest to samo w sobie atrakcją. Jeśli chodzi o koszty to płacimy 70 euro za trzy noce za osobę dorosłą z pełnym wyżywieniem (trzy posiłki), dzieci za darmo. Dodatkowy koszt to 30 euro za transport z i do Boge. Wszystkie dane kontaktowe można znaleźć na koncie
Guesthouse Theth na Facebooku. Co ciekawe Pavlin, bo tak miał na imię jeden z naszych Gospodarzy, ten który nas przywiózł, był uczestnikiem albańskiej edycji bezsensownego programu Big Brother.
Obowiązkowa lektura w północnej Albanii
.
Po wypakowaniu naszego pokaźnych rozmiarów bagażu mamy trochę czasu zanim żona i siostra Pavlina przygotują dla nas kolację. Idziemy więc na krótki spacer po okolicy.
To był dzień, który dostarczył nam bardzo wielu wrażeń, pozytywnych oczywiście
.
CDN