30 MajNajsmutniejszy dzień wakacji, czyli dzień powrotu do domu.
Z około dwugodzinnym opóźnieniem nasz prom przypływa do Wenecji. Z okien dosyć dobrze (gdyby jeszcze nie te brudne szyby) widać miasto i kilka jego głównych atrakcji.
Wpływamy w końcu do portu, a ja próbuję dostać się do naszego samochodu. Niestety bałagan jest straszliwy, zostaje odsyłany od wyjścia do wyjścia i razem z liczną grupą kierowców biegam z jednego końca promu na drugi. Raz nawet udało mi się zejść na niższy pokład ale tam zostaje zawrócony i muszę pod prąd iść z powrotem. Kiedyś już płynęliśmy z Włoch do Grecji ale takiego bałaganu nie było.
W końcu udaje mi się jakoś dotrzeć do samochodu ale z powodu szczegółowych kontroli samochodów ciężarowych, na wyjazd trzeba trochę poczekać.
Na nabrzeżu czeka na mnie reszta towarzystwa, pakujemy się do auta i w drogę.
Na autostradzie A4 tankujemy jeszcze gaz, trochę jazdy i zjeżdżamy na A23, którą docieramy do austriackiej granicy. Widoki niby ładne, ale podczas powrotu już tak nie cieszą.
Przed granicą jeszcze opłata za włoską autostradę (14,5 euro!). W Austrii zatrzymujemy się żeby kupić winietkę, trzeba o tym pamiętać bo zaraz za punktem ich sprzedaży czają się policjanci w nieoznakowanym samochodzie.
Jakieś 110 km (zjazd numer 100) od Wiednia zatrzymujemy się na jednej z niewielu w Austrii stacji z gazem, cena 0,82 euro!
Decydujemy, że do domu wrócimy nie przez Czechy, a przez Słowacją, na którą mamy jeszcze ważną miesięczną winietkę. Zaraz przed Wiedniem zjeżdżamy więc na drogę S1.
Potem autostrada A4, A6 i nie wiadomo kiedy jesteśmy już w Bratysławie.
Na Słowacji zatrzymujemy się jeszcze po paliwo i na posiłek (bardzo rozsądne ceny) na jednej z autostradowych stacji.
Widok z drogi na zamek Beckov i zamek w Trencinie.
Dzień ma się powoli ku końcowi, a my mijamy niedawno oddany odcinek D1 w pobliżu Povazskiej Bystricy.
Do Gliwic, przez Zilinę, Cadcę, Cieszyn, docieramy około 23. Jeszcze zakupy w sklepie (lodówka pusta po tak długiej naszej nieobecności) i można zacząć rozpakowywanie, trochę tych kursów do samochodu i z powrotem było.
No i tak kończą się nasze najdłuższe wakacje, teraz pozostaje tylko planowanie następnych.
Ciężko było wrócić do codziennego życia po blisko miesięcznym wyjeździe.
KONIEC