29 - 30 CzerwiecOkoło godziny 21 zmobilizowałem Rodzinkę do wyjazdu. Nie przepadam za jazdą w nocy, ale mieliśmy do przejechania około 1040 kilometrów, a ja nie chciałem być na miejscu zbyt późno, to raz. Dwa, że w nocy czy nad ranem nie powinno być tłoku na granicach.
Niewiele jednak zabrakło, a nasza podróż skończyłaby się szybciej niż zaczęła. Jedna z uliczek w pobliżu hotelu była wyłączona z ruchu w godzinach wieczornych. Informował o tym znak i na jezdni był ogranicznik prędkości, ale nie zauważyłem, wystających z tego ogranicznika kolców. Zatrzymałem się szczęśliwie przed nimi dosłownie kilka centymetrów.
Trochę trwało zanim wyjechaliśmy ze Stambułu, wiadomo, miasto jest ogromne. Paliwa nie musieliśmy tankować, zrobiliśmy to, kiedy do Turcji przyjechaliśmy. Było to zresztą najtańsze tankowania podczas tych wakacji. Litr diesla kosztował jakieś siedem złotych.
Do Bułgarii nie wjechaliśmy bezpośrednio z Turcji. W mieście Edirne odbiliśmy w kierunku granicy z Grecją. Trochę naczytałem się o korkach na granicy Andreevo – Kapikule, chcieliśmy tego uniknąć. Drugi powód, to skończyło nam się Euro w gotówce i musieliśmy je gdzieś wypłacić, ponieważ tą walutą musieliśmy zapłacić za następne noclegi.
Na przejściu granicznym TR/GR Pazarkule – Kastanies ani jednego samochodu. Pomimo jakiś robót drogowych i objazdu, posterunek tureckich celników mijamy błyskawicznie. Problemy, czego kompletnie się nie spodziewaliśmy, pojawiły się po stronie greckiej. Wszystko przez zieloną kartę, która przecież w Grecji nie jest potrzebna.
Dałem celnikowi wszystkie paszporty, dowód rejestracyjny i pomiędzy tymi dokumentami znalazła się ta nieszczęsna zielona karta. Celnik spytał się co to jest. Odpowiedź, zielona karta, choć w tym wypadku była akurat biała, nie wiem może o to chodziło. Na nic zdały się tłumaczenia, że to nieważne, że przecież w Unii i tak jej nie potrzebuje. Zeszli się wszyscy celnicy i zaczęli nad tą kartą radzić. Skąd ją mam? Z Allianza, odpowiadamy. Nic nie pomogło. Już na serio zaczęliśmy się obawiać, czy granice przejedziemy. Sytuacja patowa, stoimy. W końcu zostaliśmy przepuszczeni, ale widziałem, że celnicy nie byli co do tego przekonani.
Przejazd przez ten grecki odcinek minął już bezproblemowo, zatrzymaliśmy się tylko w miejscowości Dikaia przy bankomacie. Na granicy Grecko – Bułgarskiej problemów żadnych nie było.
CDN