Do Grecji przynależy około 2500 wysp, ale tylko nieco ponad 150 jest zamieszkana przez ludzi. Grecja słynie z produkcji marmuru, który jest eksportowany do innych państw. Grecja posiada aż 45 lotnisk. Językiem greckim posługiwano się już cztery tysiące lat temu - to jeden z najstarszych języków w Europie.
Przepraszam że nie odpowiadałem, ale jesteśmy właśnie w podróży, aktualnie Bośnia i Hercegowina. Na szczęście pomógł Ci Kulka. Opcji z wyjazdem masz tyle, że w zasadzie nie wiadomo co napisać. Zgadzam się, że Kalymnos jest fajny, z tym, że dosyć dużo turystów tam. Jak nie wybierzesz to będzie dobrze My teraz też trochę Grecji "liznęliśmy" i pomimo początku sezonu, udało nam znaleźć miejsce, gdzie byliśmy niemal całkowicie odcięci od świata. No i mamy już 43 wyspy w kolekcji .
Dziękuję KOL Właśnie mnogość opcji i możliwości kombinacji przytłacza. Mam do przepuszczenia 5000 mil Aegeana (tj. na jedną krajówkę w jedną stronę) i kombinuję jak koń pod górę, jak to pożenić z jakimś tanimi lotami i promami... pewnie odłożę całość do 2023
dangol napisał(a):Z przyjemnością zobaczę te, które wzbogaciły i tak już imponującą kolekcję
No i wróciliśmy już, niestety . Co do wysp, to dwie były tylko "zaliczone". Natomiast na jednej, zabawiliśmy trochę dłużej. Generalnie wyjazd na początku intensywny, kilka dni lenistwa, znów intensywnie i ostatni tydzień to w zasadzie niemal tylko i wyłącznie odpoczynek. Potem jak się zbiorę to pewnie coś pokażę, ale na razie trzeba zderzyć się z rzeczywistością. Te powroty są bardzo bolesne.
Od naszego powrotu z wakacji minął już miesiąc, żeby więc wspomnienia za bardzo się nie zatarły, coś tam z nich postaram się pokazać. Nie będzie to zapis każdego kolejnego dnia, jak to nie raz bywało, ponieważ przez znaczną część wyjazdu zwyczajnie poleniuchowaliśmy sobie. Termin czerwcowo – lipcowy wymusiła na nas oczywiście szkoła chłopaków. Gdyby to zależało od nas, zdecydowanie dłuższy byłby wyjazd wiosenny, a potem może jakiś krótszy, jesienny we dwoje. Ale co zrobić? Jedyne co przyszło nam do głowy, to nie czekać na rozdanie świadectw i wyjechać kilka dni wcześniej.
18 Czerwiec
Wyjeżdżamy około 6 rano. Droga łatwa i przyjemna, głównie autostrady. Ruch niewielki, a i odległość też nie za duża, niewiele ponad 750 kilometrów. Pierwszy etap podróży prowadził do Chorwacji. Dawno już nie spaliśmy w tym kraju. Jednak region nietypowy, Baranja, położony po obu stronach węgiersko – chorwackiej granicy. Granicę przekraczamy przejściem Udvar – Kneżevo i dosłownie kilka kilometrów za nim skręcamy w kierunku miejscowości Draż. Nasze pierwsze miejsce noclegowe nazywa się Country House Baranjski Tulipan. Przyjechaliśmy wcześniej niż to było w planie, mieliśmy więc sporo czasu do zamówionej obiadokolacji. Najpierw więc kąpiel, a potem spacer po okolicy.
Kiedy my spacerowaliśmy, nasz Gospodarz przygotowywał jedzenie. Nie mamy tego na zdjęciach, ale byliśmy zaskoczeni ilością mięsa z grilla jakie dostaliśmy. Nie daliśmy rady zjeść wszystkiego.
Zdjęcie zrobione, jeszcze przed kolacją, w tle nasz Gospodarz.
Dodam jeszcze, że ilość napojów „wyskokowych”, jak wino i śliwowica nie podlegała ograniczeniom. Jeszcze przed kolacją Gospodarz zabrał mnie na krótką przejażdżkę po okolicy. Potem jeszcze były zawody strzelania z jego wiatrówki. W sumie bardzo przyjemny początek wakacji. Zresztą wieczór potrwałby zdecydowanie dłużej, gdyby nie konieczność bardzo wczesnej pobudki kolejnego dnia. CDN
Ostatnio edytowano 20.03.2023 14:04 przez KOL, łącznie edytowano 2 razy
Zaletą miejsca noclegowego było to, że śniadanie (wliczone w cenę), mogliśmy dostać o dowolnej godzinie, zaczynając od czwartej rano. My zamówiliśmy je na piątą. Kolejny etap naszej podróży prowadził do Kosowa. Nie wiedzieliśmy, ile czasu spędzimy na granicy Serbii z Kosowem właśnie. Z tym bywa różnie, a zależało nam, żeby jeszcze pochodzić trochę po Pristinie, w której mięliśmy zarezerwowany kolejny nocleg.
Baranjski Tulipan od strony drogi i widok po jej drugiej stronie.
Droga początkowo mijała bardzo szybko. Od Osijeka autostrada A5, a potem A3 w kierunku Belgradu. Granica Chorwacji z Serbią też bezproblemowo. Przed Belgradem zjeżdżamy na nową autostradę A2, którą dojeżdża się do miasta Cacak. Od tego momentu droga zaczęła się już dłużyć. Do wjazdu do Kosowa wybrałem przejście w Jarinjë. Gdzieś tam przeczytałem, że przejeżdża się tam o wiele szybciej niż przez popularniejsze w Merdare.
Na filmie uwiecznione kilka kilometrów przejazdu przez Serbię po opuszczeniu autostrady.
Na granicy spędziliśmy około godziny. Mogliśmy przy okazji poobserwować „szopkę” z zaklejaniem serbskich oznaczeń na tablicach rejestracyjnych. Wjeżdżając do Kosowa kierowcy je zaklejali białymi naklejkami, a wyjeżdżając te naklejki odklejali. Zresztą o tych tablicach rejestracyjnych było ostatnio głośno i mi.in przejście w Jarinjë było zablokowane.
Sam przejazd przez granicę bezproblemowy, jedynie pytania, gdzie jedziemy. Jedno ciekawe, czy pracuje w Pristinie . Jeszcze wykupienie obowiązkowego ubezpieczenia (15 euro niezmiennie) i możemy jechać dalej.
Zdjęcie kiepskie, zrobione przez brudną szybę, ale po flagach widać, że jest to jeden z niewielu regionów w Kosowie, gdzie większość stanowią Serbowie.
Podróż mijał nam zdecydowanie szybciej niż myślałem, mieliśmy więc jeszcze czas, na godzinkę zatrzymać się w Kosowskiej Mitrowicy.
Samochód parkujemy po stronie rzeki Ibar zamieszkanej przez Albańczyków, na parkingu pod centrum handlowym.
Widok na stronę albańską.
Strona serbska
Ibar
Po stronie albańskiej siedzimy jeszcze trochę w jednej z kawiarni, po czym jedziemy dalej w kierunku Pristiny.
CDN
Ostatnio edytowano 10.08.2022 12:10 przez KOL, łącznie edytowano 1 raz
Droga z Mitrowicy do Prisztiny w przebudowie, ale przejazd nią jest bezproblemowy. Parkowanie samochodu w okolicy miejsca, gdzie nocowaliśmy, wiązało się z jakąś (niewielką) opłatą. Wcześniej tą sprawę załatwili nam jednak właściciele wynajętego przez nas apartamentu. Musiałem wcześniej podać Im markę i numer rejestracyjny naszego samochodu. Dzięki temu nie baliśmy się odholowania przez służby miejskie. „Heart of Prishtina Apartments”, tak nazywało się miejsce, gdzie spaliśmy. Nie mam niestety żadnych zdjęć robionych wewnątrz, ale byliśmy bardzo zadowoleni. Czysto, wszystkie niezbędne sprzęty, bardzo dobrze wyposażona kuchnia, balkon. Żałowaliśmy, że nie zostaliśmy tam na dwie noce. Co do kontaktu, to można Ich bez problemu znaleźć w Internecie (Facebook, Instagram). Ja po znalezieniu numeru telefonu, kontaktowałem się z Nimi wyłącznie przez Vibera. Klucze czekały na nas w skrzynce od hydrantu, na klatce schodowej, a pieniądze zostawiłem na stole w kuchni. Żadnych dokumentów i osobistego kontaktu, pełne zaufanie. Jedyną wadą jest to, że apartament położony jest na piątym piętrze w budynku, w którym nie ma windy. No ale teraz już ma kto tatusiowi pomagać wnosić bagaże, także problemu z tym żadnego nie było .
Kilka zdjęć zrobionych z balkonu.
Katedra Św. Matki Teresy
Biblioteka Narodowa Kosowa, chyba najczęściej pojawiający się na zdjęciach symbol Prisztiny.
Ustawiony przed katedrą pomnik Ibrahima Rugovy.
W apartamencie nie posiedzieliśmy zbyt długo, było już popołudnie, szkoda było więc tracić czas. Przez Prisztinę kiedyś tylko przejechaliśmy, teraz więc była okazja, żeby choć trochę sobie to miasto pooglądać.
Katedra Św. Matki Teresy jest kościołem nowym. W 2005 roku kamień węgielny pod jej budowę położył ówczesny prezydent Kosowa Ibrahim Rugova, który sam był muzułmaninem. Zresztą jej budowa nie wszystkim muzułmanom i nie tylko się podobała. Z tego co gdzieś tam czytałem, to nie chodziło o sam fakt powstania kościoła chrześcijańskiego, ale o koszty (wielkość) i lokalizację. Budowę ukończono w 2017 roku.
Do oglądania w katedrze nie ma w zasadzie nic, ale można za to wjechać na jej wieżę.
Widok na wybudowane w czasach Jugosławii Pałac Młodzieży i Sportu i Stadion im. Fadila Vokrriego. W pałacu pierwotnie mieściły się dwie hale sportowe, ale po pożarze jedną zaadaptowano na parking, a funkcję sportową pełni tylko druga mniejsza. Na stadionie rozgrywa swoje mecze klub piłkarski FC Prishtina.
Tutaj balkon „naszego” apartamentu.
CDN
Ostatnio edytowano 10.08.2022 16:51 przez KOL, łącznie edytowano 1 raz
Drugi, obok biblioteki, symbol Prisztiny, monument Newborn, odsłonięty w 2008 roku z okazji ogłoszenia przez Kosowo deklaracji niepodległości.
Niestety panowały niezbyt korzystne do robienia zdjęć, warunki słoneczne.
Pomnik jest przemalowywany co roku w rocznice niepodległości Kosowa. W tym roku, z okazji czternastej rocznicy niepodległości, pomnik Newborn jest poświęcony kobietom, zarówno ich sukcesom, jak i problemom. Skrzydła wkomponowane w litere „W” symbolizują siłę, jaką kraj powinien dać kobietom.
Stadion im. Fadila Vokrriego, kosowskiego piłkarza, reprezentanta byłej Jugosławii.
Tutaj zaopatrzyć się może każdy fan FC Prishtina.
Zagłębiamy się w mroczne rejony stolicy Kosowa . Nieczynny tunel kolejowy.
Chcieliśmy pooglądać trochę twórczości ulicznej powstałej z okazji festiwalu Meeting of Styles Kosovo w 2019 roku.
Dzień powoli zbliżał się do końca, a my od rana prawie bez jedzenia. Mieliśmy na to jakiś pomysł, miejsce wybrane na podstawie opinii znalezionych w Internecie. Idziemy więc najpierw Bulwarem Matki Teresy.
Historia budynku widocznego na zdjęciu poniżej jest dosyć ciekawa. Powstał w 1927 roku jako jeden z nielicznych w Prisztinie przykładów architektury europejskiej. Początkowo mieścił się tam Hotel Nacional i kino. W czasie II wojny światowej hotel nosił Scanderbeg, a po niej Nowa Jugosławia. Następnie przemianowano go na "union__i" i nazwa budynku "Hotel union__" funkcjonuje do dziś, choć hotelu już w nim nie ma. W 2008 roku podjęto próby wyburzenia hotelu pod pretekstem, że budynek nie ma żadnych wartości architektonicznych i powinien zrobić miejsce dla bulwaru Ibrahima Rugovy, co wywołało protesty mieszkańców. W 2009 roku budynek spłonął z niewyjaśnionych przyczyn. W końcu w 2010 roku Rada Dziedzictwa Kulturowego Kosowa ogłosiła porozumienie z włoską firmą The United Colors of Benetton na przywrócenie obiektu do stanu jak najbardziej zbliżonego do pierwotnego. No właśnie salon tej firmy obecnie się tam znajduje.
Zdziwiłbym się, gdyby w centrum Prisztiny nie było pomnika Skanderbega.
Ibrahim Rugova
Meczet Xhamia e Çarshisë lub Xhamia e Gurit (Kamienny Meczet) z 1393 roku.
Meczet Jashar Pashës z 1834 roku.
Xhamia e Madhe, Cesarski Meczet, znany też jako Meczet Króla. Zbudowany w 1461 był też przez pewien czas, w czasie wojen austriacko-tureckich, pod koniec XVII w, zamieniony na kościół katolicki.
Mijamy kolejne meczety, aż w końcu bardzo już głodni dochodzimy do wybranego wcześniej lokalu. Na miejscu niestety okazuje się, że nie można wierzyć ślepo temu co jest napisane na mapach Google. „Qebaptore Shaban" gdzie mieliśmy zamiar niedrogo najeść się do syta, było zamknięte na cztery spusty, choć według informacji w Internecie powinno być jak najbardziej otwarte. Po przysłowiowym „pocałowaniu klamki”, postanawiamy, że zjemy coś w pobliżu wynajmowanego przez nas apartamentu.
Wracamy na Bulwar Matki Teresy. „Wszechobecny” Ibrahim Rugova.
Zanim poszliśmy coś zjeść, idziemy jeszcze w okolice Biblioteki Narodowej.
Budynek biblioteki wzniesiony według projektu chorwackiego architekta Andriji Mutnjakovicia może się komuś podobać lub nie. Ale, jest z pewnością jednym z symboli Kosowa. Dach budynku pokrywa 99 kopuł stylizowanych na qeleshe (tradycyjne albańskie nakrycie głowy), ściany budynku pokrywa metalowa siatka. Budynek ma sześć kondygnacji, z czego cztery znajdują się pod ziemią.
Tu widok na całą bibliotekę z dzwonnicy katedry.
W bliskim sąsiedztwie biblioteki znajduje się Sobór Chrystusa Zbawiciela, nieukończona z powodu wybuchu wojny w Kosowie, prawosławna cerkiew.
Natomiast zaraz obok cerkwi znajduje się bardzo "interesująca" instalacja z anten satelitarnych, która swoją urodą przyćmiewa wszystko dookoła .
Katedra Matki Teresy.
Kupujemy jeszcze prowiant na następny dzień, a potem w końcu idziemy coś zjeść w małej knajpce zlokalizowanej blisko wynajętego apartamentu.
Co do Prisztiny, ciężko jest o niej pisać w kategoriach czy jest ładna czy brzydka. Wiadomo, nie ma tam zbyt wiele do oglądania. Ja raczej oceniałbym to miasto w kategorii tzw. klimatu, a pod tym względem przynajmniej nam, podobało się. Ludzie bardzo mili, ceny do zaakceptowania. Jesteśmy zadowoleni, że tam przyjechaliśmy. Jeszcze co do cen. Pisząc o korzystnych cenach w Kosowie, absolutnie nie dotyczy to paliwa. Pierwotnie plan był taki, że zatankujemy do pełna w Kosowie właśnie. Kiedy byliśmy tam dwa lata temu diesel kosztował 0.95 centa. Teraz 1,90 euro! Szok, zwłaszcza, że średni dochód na mieszkańca jest tam dużo niższy, nawet niż u nas. Na szczęście o cenie paliwa poinformowali nas wcześniej właściciele apartamentu i zatankowaliśmy w Serbii, gdzie zresztą też tanie nie jest.
Wstajemy jeszcze wcześniej niż poprzedniego dnia. Plan na ten dzień mieliśmy dosyć bogaty no i kilometrów sporo do przejechania. O 5 rano, zgodnie z planem wyjeżdżamy z Prisztiny. Po drodze mijamy pomnik Billa Clintona stojący zresztą przy Bulevardi Bill Clinton. Pomnik odsłonięto w listopadzie 2009 roku w obecności byłego prezydenta USA. Wszystko to w podziękowaniu za pomoc w walce z byłą Jugosławią.
Przekroczenie granicy Kosowa z Albanią trwa dosłownie chwilę i dalej mkniemy pięknie położoną autostrada.
Cena za przejazd nie zmieniła się od poprzedniego roku, w dalszym ciągu to 5 euro.
Nie pamiętam, który raz już tą drogą jechaliśmy, musiałbym sprawdzić. W każdym razie widoki ciągle robią wrażenie.
W tym roku nie zaplanowaliśmy w Albanii żadnego noclegu, tylko przez nią przejechaliśmy, ale jednej albańskiej atrakcji sobie nie odmówiliśmy.
Mijamy Tiranę
Zipline Albania, atrakcja, dla której tu przyjechaliśmy znajduje się w niedaleko zamku Petrelë.
Pierwsza tyrolka w Albanii, podobno najdłuższa na Bałkanach, to atrakcja nowa, powstała, z tego co wiem, w 2021 roku. Na naszą prośbę, tego dnia, otwarto ją o godzinę wcześniej, o 9. Zależało nam na tym z uwagi na napięty plan dnia. Nie było z tym zresztą żadnego problemu.
Jeszcze trochę przygotowań, kaski, uprzęże i możemy zjeżdżać na dół.
Zjazd wygląda tak, że na początku jedzie się bardzo szybko, a ostatni odcinek pokonuje się już siłą rozpędu. No i właśnie na tym ostatnim odcinku, najmłodszego uczestnika wyjazdu, spotkała pewna przygoda.
Niestety na płaskim odcinku Jego ciężar okazał się za mały i po prostu się zatrzymał.
Potrzebna był mała akcja ratunkowa .
Pozostali uczestnicy wycieczki zjechali bez problemów.
Z dolnej stacji kolejki do naszego samochodu zostajemy zawiezieni busem.
Generalnie bardzo fajna atrakcja, polecam. Koszt to 15 euro za osobę.
Podjeżdżamy jeszcze pod XV-wieczny zamek w Petrelë, ale niestety jego brama była zamknięta, choć godziny otwarcia wskazywały na coś innego.
piotrf napisał(a):Super atrakcja ta Zipline Albania , dobrze że o niej wspomniałeś , wygląda bardzo solidnie , następnym razem muszę z niej skorzystać
Jak najbardziej solidnie, wygląda na pełen profesjonalizm. Fajna sprawa, szczególnie początkowy odcinek, jedzie się wtedy na prawdę szybko. Wszystkim nam bez wyjątku bardzo się podobało, nawet młodszemu synowi, choć przez chwile najadł się troszkę strachu .