Nawet nie wiem, kiedy minął nam tydzień na Donoussie. Przed wyjazdem zastanawialiśmy się czy siedem nocy to nie jest trochę za dużo. W końcu będziemy tam już siódmy raz. Nic z tych rzeczy. Znów mięliśmy wrażenie, że byliśmy tam za krótko.
Rano, 4 maja, obserwujemy pierwszą tego dnia wizytę Skopelitisa. Na drugą, o godzinie 18, kiedy wracał na Amorgos, czekaliśmy już z walizkami w porcie, ponieważ właśnie wyspę Amorgos odwiedziliśmy na koniec naszego tegorocznego, wiosennego wyjazdu.
Żal było wyjeżdżać, zwłaszcza, że Donoussa żegnała nas w piękny sposób.
Nieuchronnie nadchodzi godzina 18, a my wsiadamy na pokład Skopelitisa.
Bilety kupiłem wcześniej za pośrednictwem, jak to było już wielokrotnie, Zas Travel z Naxos. Dobra wiadomość jest taka, że powrócili na „dobra drogę” i jak to było przez lata, z krótką przerwą ostatnio, nie pobierają żadnej prowizji. Przesyłka pocztą, niezmiennie 5 euro. Większość firm promowych ma już bilety elektroniczne, ale są jeszcze takie jak Small Cyclades Lines, które, wymagają wydrukowanych biletów papierowych.
Żegnaj Donousso!
Choć może raczej Do Zobaczenia!
Rejs nie trwa długo, po godzinie i piętnastu minutach wysiadamy w porcie Aegiali na Amorgos.
Nocleg wybierałem tak żebyśmy nie musieli zbyt daleko ciągnąć naszych walizek. Dlatego też dosłownie po kilku minutach, z pomocą czekającego na nas w porcie Właściciela „meldujemy” się w
Apollon Studios. Wybór, przynajmniej dla nas, bardzo dobry. Lokalizacja niemal w samym porcie, przystępna cena i do tego wielki taras z widokiem na całą zatokę. Wynajęliśmy dwa studia zlokalizowane na najwyższej kondygnacji. Niestety nie mamy z balkonowym widokiem zbyt wielu zdjęć. Z pokojami ani jednego. Poniżej jedno z dosłownie kilku tam zrobionych ale akurat na nim widoków zbytnio nie widać
.
CDN