28 Maj
Około 6 rano udaje nam się wyjechać z naszej kwatery. Jedziemy do Vathi gdzie już czeka prom "Kefalonia" linii Strinitzis Ferries, którym płyniemy do Patry. Bilety tak jak już pisałem kupiliśmy przez internet, a odebraliśmy dwa dni wcześniej w ich biurze w Vathi.
Prawie pusty prom wypływa mniej więcej punktualnie, rejs ma trwać 4,5 godziny, a po drodze zatrzymujemy się jeszcze w Sami na Kefalonii gdzie liczba pasażerów i pojazdów wzrasta kilkakrotnie.
W Sami cumuje prom "Ionion Pelagos", którym przypłynęliśmy na Itakę.
Do Patry przypływamy o planowanym czasie i mamy przed sobą prawie cały dzień oczekiwania na prom do Wenecji, którym mamy zaplanowaną dalszą podróż.
Parkujemy samochód pod terminalem pasażerskim portu w Patrze, w którym jest poczekalnia, kilka sklepów, bar, a przede wszystkim stanowisko Minoan Lines, gdzie możemy odebrać bilety.
Bilety kupiliśmy jakieś pół roku wcześniej przez Internet, a dzięki tak wczesnej rezerwacji otrzymaliśmy 30-procentową zniżkę. Za naszą piątkę w kajucie bez okna plus samochód, zapłaciliśmy 300 euro.
Postanawiamy nie ruszać się już do przypłynięcia naszego statku z Patry i idziemy przejść się trochę po okolicach portu. Sam port ze względu na uchodźców wygląda trochę jak oblężona twierdza, drut kolczasty, ciemnoskórzy osobnicy czający się przy płotach, których ciągle odgania policja.
Siedzimy trochę w na piwie w knajpce blisko portu ale to dosyć średnia przyjemność bo dosłownie co minutę pojawia się nowy uliczny handlarz usiłujący nam wcisnąć to okulary, to perfumy, to zegarek. Wracamy więc do terminala i w jego okolicach spędzamy resztę pozostałego czasu głównie obserwując przypływające i odpływające promy.
Wieczorem pojawia się w końcu prom "Europa Palace", na który czekamy. Ustawiamy się w kolejce i czekamy na załadunek. Statek swoimi rozmiarami robi duże wrażenie.
Wszystko trwa bardzo długo, prawie każda ciężarówka jest przeszukiwana, ale w końcu już w po zmroku zaczynają wjeżdżać auta osobowe. Przy wjeździe okazuje się, że na pokład dla aut osobowych (dwie kondygnacje pod linią wody) może zjechać tylko kierowca bez pasażerów. Wstrzymujemy więc ruch, wysiadamy z samochodu i na szybko wybieramy potrzebne nam na czas rejsu rzeczy, a biorąc pod uwagę jego długość (32 godziny) i nasze maluchy, jest tego nie mało. W końcu dziewczyny zabierają dzieci i część bagaży, a ja jadę zaparkować samochód, w czasie rejsu nie można już do niego wrócić.
Spotykamy się później pod recepcją, pokazujemy personelowi nasze bilety, a jeden z pracowników promu prowadzi nas do naszej kajuty. Oględziny kajuty wypadają pozytywnie, jest bardzo czysto, w łazience mydło, ręczniki no i jest o wiele więcej miejsca niż kiedy płynęliśmy kilka lat temu z Ancony liniami Superfast Ferries.
Przed snem spacerujemy trochę po statku, patrzymy na oddalającą się Patrę. To był w sumie bardzo męczący dzień.
CDN