13 PaździernikNasz pobyt na Telendos niestety dobiegł końca. Niestety, bo bardzo nam się tam podobało. Żałowaliśmy nawet, że nie zaplanowaliśmy tego wyjazdu tak, żeby zostać na Telendos choć jedną noc dłużej.
Zefyros, statek firmy SAOS Ferries, popłyniemy nim w dalszą drogę.
Pierwotny plan był taki, że z Kalymnos popłyniemy na Leros, ale podczas sprawdzania rożnych połączeń pojawiła się informacja, że bilety na statki SAOS Ferries, przynajmniej w terminach, które nas interesowały, kosztują, UWAGA
, zero Euro! Trzeba to było jakoś maksymalnie wykorzystać, choć możliwości nie było zbyt wiele. Byliśmy dosyć ograniczeni czasowo. Stanęło na tym, że dodatkowo popłyniemy jeszcze na jedną noc na Lipsi, a na Leros spędzimy kilka godzin następnego dnia. Obie wyspy połączone ze sobą m.in. właśnie liniami SAOS.
Jednak podczas rezerwacji za pośrednictwem strony w/w linii pojawił się problem, nie można było kupić (w tym wypadku należałoby napisać, dostać) biletów. Pomyślałem, że jak za darmo, to pewnie się skończyły, ale nic z tych rzeczy. Okazało się, że można to zrobić bez problemów za pośrednictwem jednego z ich przedstawicieli, firmy
Symi Tours. Zapłaciłem tylko jakieś grosze za przesyłkę biletów na adres naszych kwater na Telendos.
Tak się dobrze złożyło, że na statek musieliśmy dopłynąć tylko do Myrties, nie trzeba było jechać do głównego portu Kalymnos.
Pogoda, w przeciwieństwie do poprzedniego dnia zrobiła się już typowo letnia.
Jak widać, żeby przesiąść się na Zefyrosa, nie mięliśmy daleko.
Przed wejściem na pokład zostają nam jeszcze sprawdzone, oprócz biletów, covidowe paszporty.
Na pokładzie zupełne pustki, po nas wsiadły jeszcze trzy osoby.
Płyniemy. Zaletą rejsu Zefyrosem była niewątpliwie jego prędkość, wadą, to, że nie można było wyjść na zewnątrz, a że szyby nie były zbyt czyste, to zdjęcia przez nie robione, oprócz kilku nie nadają się do publikacji.
Nasze kwatery na Telendos.
Kapliczka św. Konstantyna, którą odwiedziłem dwa dni wcześniej.
Zefyros po drodze na Lipsi zatrzymuje się raz, na Leros. Wysiądziemy tam następnego dnia.
W porcie Lipsi miał na nas czekać Fiat Panda z wypożyczalni, ale nic z tego, pomimo, że potwierdzałem to kilka dni wcześniej. Na szczęście miejsce naszego noclegu było tylko kilkadziesiąt metrów od portu. Ciągniemy nasze walizki, a tam zanosi się na kolejną porażkę, nikogo nie ma, wszystko zamknięte na klucz. Na szczęście po chwili przychodzi jakaś Pani i mówi, że jest matką właścicielki naszych niedoszłych kwater i że Ta, nie mogła przyjechać. Jednak to żaden problem, bo Ona ma inne pokoje nad samym portem. Idziemy za Nią i faktycznie, jest nawet lepiej. Studio z kuchnią i wielkim tarasem nad samym portem. Od razu się zgodziliśmy, cena 35 euro.
Wystawienie nas przez wypożyczalnię samochodów, pokrzyżowało nam plany. Mieliśmy od razu z portu pojechać sobie samochodem pooglądać Lipsi. Straciliśmy trochę czasu, a szkoda nam było spędzić resztę dnia na tarasie i wizytę na tej wyspie ograniczyć do portowego miasteczka. Zostało nam w sumie tylko kilka słonecznych godzin dnia (niewątpliwa wada października). Decydujemy jednak, że poszukamy gdzieś możliwości wypożyczenia samochodu, żeby choć trochę się po Lipsi przejechać.
CDN