27 kwiecień
Gdyby wspomniana wcześniej droga z Çorovode do Permetu była skończona, do przejechania mielibyśmy tylko 45 kilometrów. Niestety, jak już pisałem, bez samochodu terenowego podróż tą drogą nie jest możliwa. Drugą, najlepszą, patrząc na mapę, możliwością jest pojechać do Beratu, a stamtąd drogą SH74 do Permetu. 100 kilometrów więcej, ale da się przeżyć. Niestety, ta opcja też odpadła, bo SH74, przynajmniej na razie, raczej do jazdy normalnym samochodem się nie nadaje. Trzeba jechać przez Fier. W ten sposób z krótkiej, patrząc na mapę, przejażdżki, zrobiła nam się blisko 300-kilometrowa kilkugodzinna podróż.
Skoro już musieliśmy jechać tego dnia spory kawałek, wypadałoby coś po drodze zobaczyć. Padło na Apollonię. W sumie łatwo tam trafić jadąc autostradą SH4, są wyraźne, nowe drogowskazy. Ja niepotrzebnie wcześniej zjechałem na Fier i przez to straciliśmy nieco czasu na przejazd przez miasto.
W końcu parkujemy na sporym parkingu przed parkiem archeologicznym Apollonia. Samochodów nie było dużo, chyba nawet nie dziesięć, za to każdy z innego kraju. Z Polski tylko nasz.
Kupujemy bilety i z pomocą Pani z kasy wchodzimy na teren parku. Ta pomoc była nieodzowna, bo kołowrotki kompletnie nie chciały reagować na jeden z biletów.
Apollonia została założona około 600 r p.n.e. przez greckich kolonistów z Koryntu i Korfu. Grecji nie udało nam się w maju odwiedzić, ale jakiś jednak grecki wątek się w naszym wyjeździe przewinął .
Fajne, na pewno warte odwiedzenia, miejsce.
Przez dwa dni kompletnie zmieniła się pogoda. W Çorovode było już bardzo przyjemnie, natomiast w Apollonii termometr w samochodzie, po raz pierwszy pokazał nam 30 stopni.
Jedziemy dalej.
Obwodnica Tepelene
Zmiana SH4 na SH75
W Permet, a dokładnie w jego okolicach, miał miejsce jedyny „noclegowy zgrzyt” na tych wakacjach. Nocleg, razem z wyżywieniem, mieliśmy zarezerwowany kilka kilometrów od Permetu. Kiedy spytałem właścicielkę o dojazd, poinformowała mnie, że muszę przejechać 4,5 kilometra drogą, która co prawda nie jest wyasfaltowana, ale spokojnie nadaje się do przejazdu zwykłym samochodem. Upewniałem się zresztą kilka razy i za każdym razem dostawałem odpowiedź, że przejadę. Pewne obawy, którymi nie dzieliłem się zresztą z Rodzinką, jednak pozostały.
W sumie bez żadnego problemu znajdujemy wspomnianą drogę, kończy się asfalt, a my jedziemy dalej. Pierwsze trzy kilometry jeszcze dało się bez problemu przejechać, potem niestety potwierdziły się moje obawy. Podjazd po kamieniach pod górę, absolutnie nie nadawał się dla naszego obładowanego samochodu. Zresztą pustym też chyba bym nie zaryzykował. Źli wracamy do Permetu. Choć moim zdaniem właścicielka noclegu nie zachowała się wobec nas w porządku, w Permecie znajdujemy kawiarnię z wi-fi i wysyłamy do niej wiadomość, że nie przyjedziemy. Ona odpisuje nam jeszcze, że zorganizuje nam taksówkę, ale odmawiamy.
Na szczęście, coś tam miałem w zanadrzu. Dzwonię na znaleziony w Internecie numer i po piętnastu minutach meldujemy się w małym hoteliku Hani i Colit, kilka kilometrów od wód termalnych, które mamy zamiar odwiedzić kolejnego dnia.
Hotel skromny, ale cenowo (20 euro za pokój) i logistycznie wyszło nawet lepiej niż zakładał to plan pierwotny. Szkoda tylko nerwów i straconego czasu. Jedzenie w hotelowej restauracji też całkiem dobre, a że byliśmy tam jedynymi gośćmi, zrobił się kolejny bardzo przyjemny wieczór.
Stamtąd przyjechaliśmy.
CDN