Re: Na Greckie Wyspy i nie tylko 2008-20. Albania 2021.
24 kwiecień c.d.Jedziemy w kierunku Tirany. W miejscowości Kamza skręcamy w lewo. Najpierw, przez około 7 kilometrów, droga jest asfaltowa. Następne 4,5 kilometra wygląda mniej więcej tak.
Nie jest jakoś tragicznie, powoli da się przejechać, trochę bałem się tego odcinka, czy przejedziemy naszym samochodem. Jazdę utrudniają jadące chyba z jakiejś budowy drogi ciężarówki.
Gdzieś tak około 2,5 kilometra przed miejscem docelowym ponownie pojawia się asfalt.
Jezioro Bovilla zostało utworzone poprzez postawienie w 1996 roku zapory na rzece Tërkuzë. Zbiornik dostarcza teraz większość wody pitnej dla Tirany.
Samochód zostawiamy na małym parkingu. Choć pojazdów stało tam dosyć dużo, to potem na szklaku turystów nie było wielu. Samochody (w tym z Polski) były w większości własnością amatorów wspinaczki, których na okolicznych skałach widzieliśmy całkiem sporo.
Idziemy do góry w kierunku punktu widokowego, szlak jest dobrze oznaczony.
Drogą widoczną poniżej można dojechać do Kruji. Zaoszczędziło by się kilkanaście kilometrów, no i widoki pewnie piękne. Niestety od strony Kruji nowy asfalt jest na SH38 do Parku Narodowego Qafë Shtamë, na Jezioro Bovilla trzeba odbić w drogę raczej dla samochodów 4x4, choć miejscowi jeżdżą nią normalnymi samochodami.
Docieramy do takich oto metalowych schodków.
Fajnie, że zamontowali te schodki jednak jest to trochę „niedoróbka”. Ostatni odcinek, zaraz przed punktem widokowym, trzeba przejść bez żadnych zabezpieczeń, co szczególnie z małymi dziećmi jednak bym odradzał. Może na zdjęciu nie wygląda to bardzo groźnie, ale ja, szczególnie jeśli chodzi o mojego młodszego jedenastoletniego syna, miałem poważne wątpliwości. Widzieliśmy tam Albańczyków wchodzących z dużo młodszymi dziećmi, na co my z pewnością byśmy się nie porwali.
Na schodkach i punkcie widokowym są reklamy nowej restauracji widocznej na zdjęciach poniżej. Może jej właściciel sfinansował ich wykonanie.
Na koniec sesja zdjęciowa.
Na wszelki wypadek całą rodzinką, na raz, tam nie wchodziliśmy.
Wracamy
Po powrocie do Patoka idziemy na kolację do restauracji przy „naszym” hotelu. Był weekend, więc była otwarta. Jedzenie wyśmienite. Po kolacji dostajemy propozycję rejsu po lagunie Patok, na którą z ochotą się zgadzamy.
Nasi gospodarze opowiadają nam w jaki sposób łowią ryby. Specjalnie dla nas opuszczają i podnoszą z wody sieć widoczną na zdjęciu poniżej. Odwiedzamy też ich rybacki domek w lagunie. Tam konsumpcja raki na rozgrzanie
.
Wracamy do hotelu. Pomimo nie najlepszej pogody, bardzo udany dzień.
CDN