Na Greckie Wyspy i nie tylko 2008-20. Albania 2021.
ALBANIA 202117/18 kwiecieńTo już drugi rok z rzędu, kiedy nasz majowy, a w zasadzie kwietniowo-majowy, wyjazd do Grecji nie doszedł do skutku. Powód oczywisty. Coś jednak trzeba było z zaplanowanym urlopem zrobić. Wybór mógł być tylko jeden, Albania. Kiedy wyjeżdżaliśmy, tylko tam i do Macedonii nie trzeba było posiadać testów. Planując ten wyjazd chcieliśmy po drodze zatrzymać się jeszcze w Bułgarii, ale niestety tam też zaostrzono przepisy wjazdowe.
Przez Czechy nie można było przejechać bez testu nawet tranzytem, pierwszą granicę przejeżdżamy wiec w Zwardoniu. Na granicy nikogo, przejazd bezproblemowy.
W bagażniku kąpielówki, maski, buty do wody, a tymczasem na dworze…
Zdjęcie zrobione na stacji benzynowej zaraz przed granicą w Zwardoniu.

Na Słowacji zatrzymujemy się tylko raz, żeby dotankować paliwo. Musiało wystarczyć do Macedonii. Przejście graniczne Šahy – Parassapuszta podobnie jak poprzednie, bezproblemowo. Żadnej kontroli, żadnych mapek i naklejek tranzytowych. Pierwotnie mieliśmy jechać przez Komarno, ale zaraz przed wyjazdem przeczytałem, że tamto przejście tranzytowym tymczasowo nie jest.
Granica węgiersko-serbska Röszke – Horgoš, jakieś pół godziny stania, wjazd do Serbii również bez jakichkolwiek problemów. Żadnych pytań, gdzie i na ile. Noclegu w Serbii jednak nie zaryzykowaliśmy, chociaż bardzo by mi pasował, oficjalnie Serbię można było, bez testu, przejechać tylko tranzytem w ciągu 12 godzin.
Pierwszy dłuższy postój robimy w Belgradzie. Kupujemy śniadanie w kawiarni na stacji benzynowej. Jednak ze względu na obostrzenia kawy w środku wypić nie można było. Postój w Belgradzie jednak miał inny cel niż tylko zjedzenie śniadania. Byliśmy o 7 rano umówieni z Panem, który kupił nam bilety na pociąg Bar – Belgrad, a w zasadzie Bar – Topcider, którym to, uprzedzając nieco fakty, mieliśmy jechać w drodze powrotnej do domu.
Ze stacji jedziemy w umówione miejsce, blisko przy autostradzie. Pan zjawia punktualnie, dostajemy bilety, można jechać dalej.
Pogoda cały czas, delikatnie mówiąc, niespecjalna.


Wjazd do Macedonii trwał może w sumie z 15 minut. W Skopje, zanim jeszcze zameldowaliśmy się w hotelu, tankujemy do pełna najtańsze podczas całego wyjazdu, paliwo.
Pod sam hotel, który wybraliśmy, podjechać autem się nie da. Samochód zostawiamy więc na strzeżonym parkingu, a do hotelu zabieramy tylko to co potrzebne jest na jedną noc.
Centrum Skopje niemal przez każdego opisywane jest jako mocno kiczowate. Hotel, który wybraliśmy był więc też w podobnym stylu.


Jeśli chodzi jednak o obsługę czy warunki, przyczepić się absolutnie do niczego nie można. Położenie w samym centrum, dobre śniadanie wliczone w cenę, 45 euro za pokój za dobę. Moim zdaniem jak najbardziej się opłaca.
Poniżej nazwa
hotelu.






Od strony rufy Ministerstwo Spraw Zagranicznych Republiki Macedonii

.

Od strony dziobu Muzeum Archeologiczne.
CDN