Re: Na Greckie Wyspy i nie tylko 2008-20.
Było trochę nerwów i niepewności do ostatniej chwili, ale ostatecznie wyjazd doszedł do skutku. Nie będzie to długa relacja, jak z poprzednich greckich wakacji, bo wyjazd dosyć krótki, raptem 11 dni, ale coś tam postaram się pokazać. Taka mini relacyjka.
Niecałe dwa dni przed wyjazdem Grecy zaskoczyli nas wprowadzeniem obowiązkowego przedstawienia wyniku testu przy wjeździe do Ich kraju. Nerwy, dzwonienie, szukanie laboratorium, które w 24 godziny wyślę nam wynik testu w języku angielskim. Dodatkowe emocje, czy wyniki będą negatywne. W końcu znaleźliśmy, wynik w ten sam dzień, a tłumaczenie na angielski na maila do 24 godzin. Cena 370 złotych na osobę, czyli zaraz przed wyjazdem nieplanowany wydatek, 740 złotych.
3 PaździernikSamolot mieliśmy z Wiednia po godzinie 12, tak więc wyjeżdżając z domu nad ranem, wiedzieliśmy już, że wyniki mam negatywne, ale tłumaczenia na angielski jeszcze nie mięliśmy. Także na 100% wyjazdy jeszcze nie byliśmy pewni. Byliśmy już w Wiedniu, a wynik ciągle nie przychodził. Stajemy na stacji benzynowej i dzwonimy do laboratorium, na szczęście infolinia czynna również w weekend. Podaje nazwiska i po kilku minutach prze tłumaczone wyniki przychodzą. Ciekawe czy wysłali by je gdybym nie zadzwonił.
Parking mieliśmy zarezerwowany przy hotelu Arion, kilka kilometrów od lotniska. Miła Pani w recepcji hotelu wydrukowała nam testy, a przy okazji karty pokładowe. Na lotnisko pojechaliśmy hotelowym busem.
Jedyny "plus" epidemii, stosunkowo mała ilość ludzi na lotnisku, w zasadzie nigdzie nie trzeba stać w długich kolejkach, jak to było zazwyczaj. W samolocie prawie komplet, no ale nie ma co się dziwić, bo samolotów jest o wiele mniej. My przez tą redukcję lotów i w jednym przypadku też promów, zmienialiśmy plan kilkakrotnie, na szczęście zawsze była jakaś alternatywa.
Lądujemy na Mykonos. Już po rozpoczynającym się na cyfrę 7 numerze kodu PLF, który tez trzeba było sobie wyrobić przed wyjazdem do Grecji, wiedzieliśmy, że najprawdopodobniej zostaniemy skierowani na test. Tak też się stało, ale po okazaniu Pani lekarz naszych wyników testów, zostajemy przepuszczeni. Nie mam pojęcia co by było gdybyśmy tych wyników nie mieli, może wpuścili by nas i tak po przetestowaniu. W każdym razie udało się, jesteśmy w Grecji!!! Pogoda szok, 33 stopnie. Przed zmianą kursowania promów, mieliśmy mieć, jeśli dobrze pamiętam, dwie godziny więcej czasu, a tak od razu spod lotniska bierzemy taksówkę i jedziemy do portu.
Wakacje czas zacząć
W porcie kompletne pustki.
Okolice Starego Portu Mykonos, których nie było nam dane pooglądać z bliska, ale też trzeba przyznać, że na zwiedzanie tej wyspy nie mięliśmy kompletnie ciśnienia.
Po około dwóch godzinach przypływa katamaran firmy SeaJets, którym płyniemy na Paros. Trzeba przyznać, że na katamaranie dosyć skrupulatna kontrola noszenia maseczek. Pan z obsługi cały czas obserwował pasażerów i zwracał uwagę, kiedy na przykład ktoś nie zasłonił sobie maską nosa.
Rejs bardzo krótki, niewiele ponad godzinę, ale jak to z SeaJets bywa, najdroższy ze wszystkich podczas tego wyjazdu. Na Paros nie mamy daleko, nocleg zarezerwowaliśmy w hotelu Oasis bardzo blisko portu. Dostajemy narożny pokój z doskonałym widokiem na okolicę. Koszt pokoju to 50 euro, ale te zapłaciliśmy już przed niedoszłym majowym wyjazdem, którego plan też uwzględniał nocleg w tym hotelu.
W porcie atmosfera, jakby żadnej epidemii nie było, dużo ludzi, pełne tawerny, sporadycznie można kogoś zobaczyć w masce, no może w sklepach i to raczej turystów. My spędzamy sporo czasu na murku przy morzu. Ciepło, przyjemnie, szczęście, że jednak, pomimo wszystkich trudności, udało się dojechać
.
CDN